Na czym polega mechanizm podzielonej płatności?
Mechanizm podzielonej płatności (chyba bardziej znany nawet pod angielską nazwą split payment) został wprowadzony do polskiego systemu VAT w 2018 r. jako narzędzie do walki z wyłudzeniami podatku i oszustwami karuzelowymi. Istota split payment polega na tym, że nabywca, regulując fakturę z VAT, dokonuje jednego przelewu, ale w jego ramach wskazuje kwotę podatku VAT należną z faktury. Ja tylko przypomnę, bo to oczywiste, ale też istotne, że maksymalna stawka podatku VAT w Polsce to 23%. Wyżej się nie da.
Bank obsługujący rachunek sprzedawcy na podstawie tych danych automatycznie rozdziela płatność - kwota netto trafia na zwykły rachunek rozliczeniowy firmy i szybko może być rozdysponowana np. na zakupy bieżące, natomiast kwota VAT zostaje przelana na specjalny rachunek VAT powiązany z kontem sprzedawcy. Środki na rachunku VAT mają ograniczone przeznaczenie: co do zasady mogą służyć tylko do rozliczeń podatkowych, przede wszystkim do zapłaty VAT do urzędu skarbowego, choć z czasem dopuszczono też opłacanie z nich innych danin (np. PIT, CIT czy cła).
Tak skonstruowany system miał zapewnić, że podatek VAT z każdej transakcji B2B będzie zabezpieczony na odrębnym koncie, nadzorowanym przez fiskusa. Dzięki temu trudniej o sytuację, gdy nieuczciwy sprzedawca otrzymuje całą kwotę brutto i znika, nie odprowadzając należnego podatku. Split payment od listopada 2019 r. jest obowiązkowy dla wybranych transakcji: dotyczy faktur na kwotę powyżej 15 000 zł brutto, dokumentujących towary i usługi z tzw. załącznika nr 15 do ustawy o VAT (m.in. branże narażone na oszustwa). W innych przypadkach mechanizm może być stosowany dobrowolnie, nabywca ma prawo zdecydować o opłaceniu faktury z użyciem podzielonej płatności, nawet jeśli sprzedawca wolałby tradycyjny przelew.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 20,77%
Jak działa split payment w praktyce bankowej?
Aby zrealizować przelew split payment, płacący musi w bankowości elektronicznej wybrać specjalny komunikat przelewu. W formularzu podaje się m.in. numer faktury, NIP sprzedawcy, całkowitą kwotę brutto do zapłaty oraz kwotę VAT z faktury. Na podstawie tych danych bank pobiera z rachunku płatnika pełną kwotę brutto, po czym automatycznie dzieli ją na dwa strumienie: kwotę netto przelewa na zwykły rachunek bankowy odbiorcy, a zadeklarowaną kwotę VAT na jego wyodrębniony rachunek VAT. W idealnym scenariuszu nabywca przepisuje wartości dokładnie z faktury - wówczas sprzedawca otrzymuje na bieżące konto kwotę netto (do swobodnej dyspozycji), a równowartość podatku zasila konto VAT (do wykorzystania tylko na cele podatkowe).
Problem pojawia się jednak, gdy płacący wpisze błędne kwoty. Przypadkiem lub... celowo
Obecne rozwiązania nie weryfikują poprawności wprowadzonych danych na etapie zlecania przelewu. Bank nie ma dostępu do treści faktury ani informacji o prawidłowej wysokości VAT, dlatego przyjmuje wartości podane przez użytkownika za dobrą monetę i wykonuje dyspozycję zgodnie z instrukcją płatnika.
Innymi słowy, system bankowy nie sprawdza, czy suma netto + VAT zgadza się z brutto, ani czy wskazana kwota VAT odpowiada faktycznej stawce podatku dla danej transakcji. Wystarczy, że zgadza się łączna kwota przelewu, a wtedy przelew zostanie zrealizowany, nawet jeśli proporcje podziału są odwrócone lub absurdalne.
Czytaj też: Split payment – nadpłata na rachunek VAT to większy problem dla otrzymującego pieniądze niż dla tego, który popełnił błąd
Tę lukę w mechanizmie split payment unaocznił niedawno przypadek jednego z moich kolegów, który w pierwszej chwili interpretował tę sytuację jako oczywisty błąd mBanku. Niestety nie - błąd jest, ale ustawodawcy, który mając na uwadze komfort sektora bankowego, stworzył taką lukę.
Kolega otrzymał zapłatę za fakturę 12 300 zł (10 000 zł netto + 2 300 zł VAT) i spodziewał się, że zgodnie z zasadami split payment 10 000 zł trafi na jego rachunek firmowy, zaś 2 300 zł na rachunek VAT. Ku zaskoczeniu przedsiębiorcy stało się odwrotnie - na konto VAT wpłynęło 10 000 zł, a tylko 2 300 zł zasiliło jego zwykłe konto firmowe. Okazało się, że kontrahent, dokonując przelewu, omyłkowo zamienił kwoty miejscami (bądź - co gorsza - zrobił to celowo).
Ponieważ łączna kwota brutto (12 300 zł) została podana prawidłowo, bank nie zablokował takiego przelewu i rozdzielił środki dokładnie według zadeklarowanych wartości. Analogicznie, gdyby ktoś wpisał w formularzu kwotę VAT równą pełnej kwocie faktury, a kwotę netto jako zero, system także by to przyjął - są sygnały, że niektóre firmy celowo ustawiają "VAT" = 100% brutto po to, by płacić faktury środkami zgromadzonymi na swoim rachunku VAT.
Takie przypadki błędnego (lub celowo niewłaściwego) wypełnienia przelewu MPP pokazują, że mechanizm jest dziurawy. Eksperci ostrzegają, że przelanie całej kwoty brutto na konto VAT zamiast tylko kwoty podatku to potencjalna „oszukańcza metoda”, która może się rozpowszechnić. Ministerstwo Finansów co prawda przekonuje, że nie doszło tu do „rozszczelnienia systemu”: środki nadal trafiają na rachunek VAT pod nadzorem fiskusa. Jednak z punktu widzenia uczciwego przedsiębiorcy taka sytuacja to koszmar finansowy. Zamiast swobodnie dysponować otrzymaną kwotą netto, firma dostaje dużą część pieniędzy zamrożoną na koncie VAT, z którego nie może pokryć bieżących wydatków ani kosztów działalności.
Konsekwencje dla sprzedawcy
Z perspektywy Urzędu Skarbowego nie doszło do uszczuplenia podatku, bo należne 2 300 zł VAT wciąż znajduje się na koncie VAT sprzedawcy, skąd prędzej czy później trafi do budżetu państwa. Ba, fiskus otrzyma nawet więcej "na poczet VAT" niż wynikało z faktury, ale tę nadwyżkę i tak w przyszłości zwróci sprzedawcy w formie zwrotu podatku lub zaliczy na poczet innych zobowiązań podatkowych.
Dlatego organom skarbowym jest obojętne, czy podatnik otrzymał na rachunek VAT dokładnie równowartość VAT z faktury, czy więcej, byle kwota brutto się zgadzała z fakturą. Urzędnicy wprost przyznają, że wpłacenie innej kwoty niż wymagane VAT nie jest sankcjonowane. Dopóki całość należności z faktury trafiła do sprzedawcy (choć podzielona inaczej), uznaje się zobowiązanie za zapłacone. Nabywcy również nic nie grozi: nie ma mowy o karze czy odsetkach, ponieważ podatek nie został pomniejszony, a jedynie „przestawiony” na inne konto.
Niestety, to co nie stanowi problemu dla fiskusa ani kupującego, jest ogromnym problemem dla sprzedawcy. Firma, która otrzymała taki wadliwy przelew, ma poważnie zaburzony cashflow i brakuje jej środków na podstawowym rachunku, ponieważ utknęły na koncie VAT. Co gorsza, ustawodawca nie przewidział żadnej ścieżki korekty takiego błędu. Sprzedawca nie może samodzielnie przenieść nadpłaconych pieniędzy z rachunku VAT na rachunek firmowy, bo przelewy z konta VAT są ograniczone tylko do ściśle określonych celów (zapłata podatków, składek itp.). Nie może także odesłać kupującemu nadwyżki VAT i poprosić o ponowną zapłatę brakującej kwoty netto na normalne konto, bo technicznie nie da się zwrócić środków z rachunku VAT kontrahentowi, chyba że wystawiona zostałaby faktura korygująca zmniejszająca wartość transakcji. W opisanym przypadku nie ma jednak mowy o korekcie faktury, transakcja została prawidłowo zrealizowana, tylko płatność poszła niewłaściwie.
Jedyne, co może zrobić poszkodowany sprzedawca, to wykorzystać „zamrożone” środki do zapłaty własnych zobowiązań podatkowych
Tak jak wspomniano, z rachunku VAT oprócz VAT-u można opłacić także inne podatki – np. bieżące zaliczki na PIT, podatek dochodowy CIT czy cło importowe. O ile firma faktycznie posiada takie zobowiązania i może spożytkować nadwyżkę w rozsądnym czasie, stratą jest głównie utrata płynności – pieniądze zamiast finansować działalność leżą na koncie VAT czekając na terminy płatności podatków. Jeśli jednak kwota jest znaczna albo firma ma małe zobowiązania podatkowe, może minąć dużo czasu, zanim spożytkuje całą nadpłatę.
Istnieje procedura odzyskania środków z rachunku VAT na cele ogólne, ale jest ona czasochłonna i niepewna. Przedsiębiorca musi złożyć wniosek do naczelnika urzędu skarbowego o uwolnienie określonej kwoty z rachunku VAT na swój rachunek rozliczeniowy. Urząd ma aż 60 dni na rozpatrzenie takiego wniosku i wydanie decyzji. Co ważne, urząd może odmówić – np. jeśli firma ma zaległości podatkowe lub trwa wobec niej kontrola, fiskus zatrzyma te środki jako zabezpieczenie. Zatem nawet idealnie zdrowa firma musi liczyć się z dwumiesięcznym zamrożeniem kapitału, a w najgorszym razie z odmową i dalszym blokowaniem środków. W praktyce oznacza to poważne zachwianie płynności finansowej poszkodowanego przedsiębiorcy. Musi on nadal opłacić swoich dostawców, pracowników czy koszty stałe, ale pieniędzy, które za to odpowiadają (części zapłaty od klienta), nie może użyć.
Oczywiście mój kolega sobie jakoś poradzi, ale wyobraźmy sobie, że w jego sytuacji zostaje postawiona firma na przykład z sektora budowlanego. Jest podpisana długoterminowa umowa, ale między kontrahentami panuje coś w stylu "bad blood" i nagle jeden z dwóch-trzech głównych nabywców złośliwie wysyła wszystkie płatności na rachunek VAT...
Stanowisko organów i banków: brak sankcji i brak mechanizmów naprawczych
Opisany problem obnaża istotną lukę prawną i technologiczną. Przepisy VAT i Prawo bankowe zakładają model idealny, w którym na rachunek VAT trafia wyłącznie kwota odpowiadająca VAT z faktury. Nie przewidziano wprost sytuacji, że ktoś przeleje tam omyłkowo (lub celowo) znacznie więcej środków - stąd brak jednoznacznych regulacji, co w takiej sytuacji zrobić. Organy skarbowe oficjalnie twierdzą, że nie odnotowały dotąd przypadków wpłat na rachunek VAT kwoty netto z faktury.
Możliwe, że firmy po cichu załatwiają sprawę we własnym zakresie (np. wykorzystując środki na VAT, a brakującą płynność łatając kredytem lub opóźniając własne płatności), zamiast zgłaszać gdzieś ten problem. Tak czy inaczej, skarbówka nie uważa tego za krytyczną wadę systemu, bo dla niej ważne jest tylko zabezpieczenie podatku. Przelanie całej kwoty na konto VAT nadal spełnia cel - pieniądze są pod kontrolą fiskusa - więc żadne konsekwencje prawne nie spotykają nabywcy.
Rzecznik KAS (Krajowej Administracji Skarbowej) wprost zaznacza, że wpłata innej kwoty niż równowartość VAT na rachunek VAT nie jest obwarowana sankcjami.
Innymi słowy, prawo nie karze ani za „nadpłatę” na koncie VAT, ani za analogiczną pomyłkę w drugą stronę (gdyby ktoś przez pomyłkę podał za niską kwotę VAT, a za wysoką netto – choć wtedy w razie kontroli konieczne byłoby wyjaśnienie, czemu faktura >15 000 zł nie została opłacona właściwie). Kary przewidziano jedynie za całkowite niezastosowanie split payment, gdy był obowiązkowy – np. zapłacenie zwykłym przelewem faktury z adnotacją "mechanizm podzielonej płatności" grozi dodatkowym zobowiązaniem podatkowym (30% kwoty VAT) lub grzywną. Dla kontrastu, zastosowanie split payment z błędnymi proporcjami nie rodzi takiego ryzyka.
Banki również rozkładają ręce. Przedstawiciele sektora bankowego tłumaczą, że nie mają podstaw prawnych ani technicznych, by korygować lub blokować błędne przelewy MPP. Bank wykonuje dyspozycję zgodnie z wolą klienta – to na nadawcy spoczywa obowiązek upewnienia się, że wpisuje poprawne kwoty. Systemy transakcyjne banków nie weryfikują danych z faktury, bo nie mają do nich dostępu i nie jest to ich rola.
W art. 62b Prawa bankowego, regulującym funkcjonowanie rachunków VAT, brakuje zapisu umożliwiającego automatyczną kontrolę zgodności kwoty VAT z fakturą. Bank nie wie, czy wpisane przez klienta wartości odpowiadają faktycznej transakcji - błąd leży po stronie płatnika i bank nie ma prawa ingerować. Niektóre banki mogą co najwyżej ostrzec użytkownika, jeśli ten wprowadza dane niespójne (np. gdy kwota VAT wydaje się nietypowo wysoka względem brutto), ale ostateczną decyzję pozostawiają klientowi.
To zachwianie płynności finansowej uczciwych firm
Sprzedawca, który zamiast należnej kwoty netto dostaje gros środków na rachunek VAT, de facto traci dostęp do własnych pieniędzy. Nie może ich wydać na koszty działalności, spłatę kredytów czy inwestycje – musi czekać, aż będzie mógł spożytkować je na podatki albo odzyskać administracyjnie. Dla wielu małych biznesów kilkadziesiąt czy kilkaset tysięcy złotych zamrożonych na dwa miesiące to różnica między zachowaniem płynności a popadnięciem w tarapaty.
Co gorsza, obecne przepisy nie dają sprzedawcy ani nabywcy prostego sposobu naprawienia pomyłki. Sprzedawca nie może sam przerzucić nadwyżki z konta VAT na główne , a nabywcy nie można zmusić do ponownej zapłaty na właściwe konto (tym bardziej, że formalnie faktura jest zapłacona). Procedura uwolnienia środków przez urząd skarbowy jest długa i niegwarantowana. W rezultacie błąd, który mógł być zwykłą pomyłką, skutkuje długotrwałymi konsekwencjami finansowymi.
Czytaj też: mBank zmienia logowanie. Uważaj, żeby nie dać się oszukać
Niestety, jak pokazuje praktyka, możliwe jest świadome wykorzystanie tej luki. Nabywca, który chce zaszkodzić kontrahentowi (np. w ramach nieuczciwej konkurencji lub osobistej urazy), może złośliwie opłacać faktury w ten sposób, by maksymalnie utrudnić drugiej stronie dostęp do środków. Skoro prawo nie przewiduje sankcji za takie działanie , a formalnie zobowiązanie jest uregulowane, poszkodowany sprzedawca ma związane ręce. Taka patologiczna możliwość stawia uczciwych przedsiębiorców w sytuacji, gdzie terminowe otrzymanie zapłaty nie gwarantuje płynności, jeśli płatnik zechce im spłatać finansowego figla.
Czy są widoki na rozwiązanie problemu?
Na horyzoncie jak na razie brak szybkich, konkretnych rozwiązań legislacyjnych. Ministerstwo Finansów deklaruje, że nie planuje zmian w formacie komunikatu przelewu ani w zasadach działania rachunków VAT.
Uważa mechanizm za zasadniczo szczelny, a incydenty błędnego podziału za rzadkie odstępstwa, które można korygować w ramach istniejących procedur. Trudno jednak oczekiwać, by to organy skarbowe samodzielnie wyłapywały każdy przypadek nadpłaty na koncie VAT - to raczej banki mogłyby stworzyć mechanizmy weryfikacji na etapie zlecania przelewu. Przedstawiciele banków zwracają jednak uwagę, że ustawodawca musiałby dać im odpowiednie narzędzia prawne.
Być może rozwiązaniem byłoby wdrożenie w systemach bankowych automatycznej kontroli logicznej - np. ostrzeganie płatnika, gdy wpisana kwota VAT przekracza łączną kwotę podatku wynikającą z faktury (choć bank nie zna szczegółów faktury, mógłby sprawdzać, czy kwota VAT nie stanowi podejrzanie dużego procentu brutto, np. ponad 23%). Innym pomysłem mogłoby być umożliwienie szybkiej korekty – np. wprowadzenie ustawowej możliwości jednorazowego przeksięgowania omyłkowo nadpłaconej kwoty z rachunku VAT na bieżący za zgodą obu stron transakcji.