Sezon letni to najlepszy czas w całej branży rozrywkowej. Setki, jeśli nie tysiące koncertów i imprez masowych w całym kraju to nie lada gratka do zarobienia poważnych pieniędzy. Nie tylko przez artystów, ale całe otoczenie takich imprez. Niemniej jednak porządna ochrona powinna kosztować. Przekonał się o tym organizator koncertu zespołu Strachy na Lachy, który przerwał koncert, gdy zobaczył ignorancję ochroniarzy.
Wiosna i lato to niezwykle gorący okres w szeroko pojętej branży rozrywkowej. To właśnie w najcieplejszych miesiącach roku odbywa się najwięcej imprez plenerowych. Symbolicznym początkiem sezonu koncertowego są juwenalia. Potem przez całe wakacje aż do wczesnej jesieni niemal w każdym mieście odbywa się jakiś koncert, festyn czy inna lokalna impreza. To czas wielkich festiwali, mniejszych imprez cyklicznych czy mocno lokalnych uroczystości z przysłowiowym Świętem Agrestu w Płocku. To złoty okres nie tylko dla samych artystów, którzy najwięcej koncertów grają właśnie latem. To również świetna okazja do zarobienia niemałych przecież pieniędzy na oprawie takich imprez. Te wszystkie kiełbaski, szaszłyki, piwo i balony czy przede wszystkim ochrona przynosi niemałe zyski.
Mogłoby się wydawać, że mając w pamięci tragiczne wydarzenia z Gdańska, podczas których prezydent Paweł Adamowicz został zaatakowany, naganne praktyki związane z ochranianiem imprez masowych dobiegną końca. Przez cały kraj przetoczyła się dyskusja na temat, dlaczego niepełnosprawni ochroniarze w ogóle są dopuszczeni do pilnowania porządku na imprezach. Pamiętamy, że ochrona styczniowej imprezy nie zdała egzaminu. Oczywiście winny jest system jako całość i ciężko znaleźć jedną rzecz, która jest za taką sytuację odpowiedzialna. Niemniej jednak kierując się zasadą, że jakakolwiek zmiana wymaga wcześniejszej tragedii, mogłoby się wydawać, że tragedia w Gdańsku będzie katalizatorem takich zmian.
Strachy na Lachy przerwało koncert
Jedną z głównych atrakcji Dni Świebodzic był koncert znanego wszystkim zespołu Strachy na Lachy. Niestety fani nie cieszyli się zbyt długo słuchaniem swoich ulubionych muzyków. Koncert został przerwany przez wokalistę, który ze sceny zaobserwował bierne zachowanie ochrony koncertu. Fani dość żywiołowo zachowywali się podczas odgrywania Piła Tango – największego hitu zespołu. Zgodnie z relacją muzyka, kiedy fani zaczęli skakać pod sceną i podnosić jeden drugiego, kilku z nich miało wylądować na ziemi, a jeden z nich miał spaść na dziewczynę poruszającą się na wózku inwalidzkim. Zespół poczuł odpowiedzialność za bezpieczeństwo swoich fanów i wobec zerowej reakcji ochrony przerwał koncert. Krzysztof Grabowski, wokalista zespołu szczegółowo opisał sytuację na swoim Facebooku, a odpowiedzialnością obarczył firmę ochraniająca imprezę.
Na firmę spłynęła fala krytyki, a reakcję zespołu oceniono nadzwyczaj pozytywnie. To jednak bardzo smutne, że artyści muszą podejmować takie decyzje po tym, jak organizator nie wywiązuje się ze swoich obowiązków. Niemniej jednak z muzykiem skontaktował się właściciel firmy ochroniarskiej, który przeprosił za zaistniałą sytuację. Zespół opublikował również oświadczenie prezesa firmy.
Koncert przerwany przez ochronę
Warty odnotowania jest fakt, że w oświadczeniu nie widać przerzucania odpowiedzialności ani chowania głowy w piasek. Jest za to konkretna analiza sytuacji i wnioski, do jakich doszedł właściciel. Twierdzi, że firma zbagatelizowała rangę koncertu, a imprezę traktowano jako „dni miasta”, a nie festiwal rockowy. Wobec tego do ochrony koncertu wyznaczono mniej doświadczonych pracowników, którzy w obliczu specyficznego zachowania miłośników cięższej muzyki nie do końca wiedzieli, jak się zachować.
Koniec końców dobrze, że nikomu nic się nie stało, a firma zapowiedziała przeprowadzenie porządnych szkoleń z zakresu ochrony koncertów rockowych.
Jak już ustaliliśmy w prywatnej rozmowie z „Grabażem” ruszamy ze szkoleniami w zakresie zabezpieczenia sceny bo takowych brakuje na rynku. By nie być gołosłownym zaprosiliśmy na nie Krzysztofa Grabowskiego.
Mam nadzieję że ta jednorazowa wpadka która jest dla nas sporą nauczką nie wpłynie na postrzeganie całej firmy bo przecież „nie myli się ten kto nic nie robi…”