Warszawa przygotowuje rewolucyjne zmiany na drogach. Strefa Tempo 30 miałaby objąć znaczną część miasta, ze szczególnym uwzględnieniem dróg lokalnych i osiedlowych. Szybciej będzie się jeździć tylko po głównych trasach i drogach rozprowadzających. Głos w tej sprawie mają jeszcze zabrać mieszkańcy.
Strefa Tempo 30
Sieć ulic w Warszawie to ogromna pajęczyna. Tak też wygląda mapa, którą widzicie poniżej. Na biało zaznaczone są na niej drogi, po których jeździć będzie można z mniej więcej podobną prędkością co do tej pory. Z kolei te czarne, których jak sami widzicie jest całe mnóstwo, miałyby zostać objęte strefą Tempo 30.
Warszawa, podobnie jak inne miasta w Polsce, strefy z ograniczeniem prędkości do 30 kilometrów na godzinę, sukcesywnie wprowadza od kilku lat. Można więc na nie natrafić w każdej dzielnicy, szczególnie w miejscach gęsto uczęszczanych przez pieszych. Stołeczny ratusz przekonuje, że przy tak uspokojonym ruchu aż 90% zdarzeń drogowych nie ma żadnych skutków dla zdrowia. Bo jeśli auto jedzie powoli, to nie tylko samo ryzyko wypadku jest znacznie mniejsze, ale też jest o wiele mniejsza szansa, że potrącona osoba odniesie poważniejsze obrażenia.
Dlatego Warszawa chce iść za ciosem i uspokoić ruch praktycznie wszędzie. Co prawda najbardziej niebezpiecznie drogi w Polsce – jak aleja Jana Pawła II czy aleje Jerozolimskie – strefą Tempo 30 być objęte nie mogą z racji ich ważnej komunikacyjnie roli, ale już pomniejsze drogi dzielnicowe jak najbardziej. Ratusz ma plan, by ograniczenie prędkości zostało wprowadzone na znacznej części dróg dojazdowych i lokalnych. A czasami też tych rozprowadzających ruch po innych ulicach. Gdyby te założenia zostałyby wprowadzone, szybciej będzie się jechało jedynie trasami tranzytowymi, o ile oczywiście wieczne korki komukolwiek by na to pozwoliły.
Konieczna zmiana?
Oczywiście amatorzy szybszej jazdy będą niepocieszeni takim rozwiązaniem. Ale czy powinni być zdziwieni? Raczej nie, bo władze Warszawy od kilku lat konsekwentnie stawiają na to, by ruch na stołecznych ulicach uspokoić. Proces podejmowania decyzji jest przyspieszany kolejnymi dramatycznymi informacjami o wypadkach śmiertelnych z udziałem pieszych. A są one zwykle bezpośrednimi skutkami szybkiej, a często ekstremalnie szybkiej jazdy.
Uspokajanie ruchu ma też dodatkowo zachęcić ludzi do korzystania z komunikacji miejskiej. Tylko czy ta będzie dobrze służyć, gdy autobusy również będą musiały zwalniać do 30 kilometrów na godzinę? Władze stolicy przekonują, że skutki dla komunikacji zbiorowej będą niewielkie. Bowiem te pojazdy mają kursować głównie po drogach nieobjętych tym ograniczeniem (czyli drogami tranzytowymi i rozprowadzającymi). Jeśli więc komuś nie spodoba się jazda tempem 30 km/h, które dla niego będzie żółwie, zawsze będzie mógł przesiąść się na… autobus.