Strefy płatnego parkowania są niemal w każdym większym polskim mieście. Teraz się jednak okazuje, że opłaty w wielu przypadkach są pobierane… nielegalnie. Jednak nawet jeśli samorządy mają sporo za uszami, to i tak kierowcy raczej nie mają co liczyć na zwrot zapłaconych pieniędzy.
Strefy płatnego parkowania kierowcy traktują zwykle ambiwalentnie. Z jednej strony, wiadomo, nikt płacić za parkowanie nie lubi. Ale z drugiej strony, gdyby nie strefy, to pewnie zaparkowanie w centrum każdego polskiego miasta graniczyłoby z cudem.
Więc chyba samorządy mają rację, że za parkowanie trzeba płacić? Może. Problem w tym, że często robią to z naruszeniem przepisów, a czasem wręcz nielegalnie. Tak przynajmniej wynika z raportu NIK, do którego dotarł „Dziennik Gazeta Prawna”.
Nielegalne strefy płatnego parkowania? Druzgocący raport
Izba skontrolowała strefy płatnego parkowania w 17 miastach. A w ilu takich miejscowościach strefy działają „z naruszeniem obowiązujących przepisów”? Okazało się, że aż w… 16.
W trzynastu miejscowościach na przykład strefy były po prostu źle oznakowane.
W Głogówku na przykład nie ma na żadnej (!) ulicy dojazdowej znaków informacyjnych o początku i końcu strefy. Mało tego, władze tego miasta nie oznaczyły nawet miejsc w strefie białą linią – informuje „DGP”. A w innych miastach nie jest dużo lepiej. W Łodzi czy w Gdańsku nie było oznaczeń poziomych i pionowych – a takich wymagają przepisy.
– W skrajnych przypadkach nieprawidłowości podważały legalność pobieranych przez miasta opłat za postój pojazdów w strefie – uznał NIK.
„Nielegalne” strefy płatnego parkowania. Będzie fala odszkodowań?
Teoretycznie to otwierałoby drogę dla kierowców do żądania zwrotu zapłaconych opłat za parkowanie.
Czy można to sobie wyobrazić? Zdaniem prawników, raczej nie będzie masowych pozwów w tej sprawie. Ale niektórzy eksperci nie mają wątpliwości, że znajdą się osoby, które zechcą walczyć z samorządami o zadośćuczynienie za nielegalnie pobierane opłaty.
Czy mają szansę coś wywalczyć? Na pewno łatwo nie będzie. – W wielu przypadkach opłaty były pobierane na podstawie obowiązujących w określonym czasie uchwał rad gmin, które nie zostały zakwestionowane przez NIK – mówi cytowany przez „DGP” Maciej Kiełbus z kancelarii Ziemski & Partners.
Nawet jednak jeśli samorządy nie będą zalewane pozwami, to miejmy nadzieję, że coś się po raporcie NIK zmieni. Może wreszcie miasta zadbają na przykład o to, by wyznaczyć teren strefy płatnego parkowania tak, by nikt nie miał wątpliwości, czy trzeba tam płacić, czy nie…