Od 1 marca 2019 r. można ubiegać się o świadczenie „Mama 4 plus” – czyli rodzicielskie świadczenie uzupełniające. Przysługuje one kobietom, które urodziły co najmniej czwórkę dzieci, ale nie pracowały – lub pracowały na tyle krótko, że nie uzyskały prawa do co najmniej najniższej emerytury. W założeniu świadczenie miało wspomóc te kobiety, które ze względu na liczne potomstwo, rezygnowały z pracy zawodowej i zajęły się wychowywaniem dzieci. Problem polega jednak na tym, że państwo nie uważa, że takie świadczenie powinno przysługiwać także tym matkom, które również wychowały czwórkę dzieci, ale jednocześnie cały czas pracowały i uzyskały prawo do najniższej emerytury.
Świadczenie „Mama 4 plus” nie dla pracujących kobiet. „Dla tych, które poświęciły się wychowaniu dzieci”
Wychowanie czwórki dzieci jest ogromnym wyzwaniem. Nierzadko matki – w przypadku posiadania licznego potomstwa – decydują się wobec tego na zrezygnowanie z pracy zawodowej.
Są jednak również matki, które mimo posiadania czwórki dzieci nie zrezygnowały z pracy i samodzielnie zapewniły sobie prawo do co najmniej najniższej emerytury. Tym – zdaniem rządzących – nie należy się żadne dodatkowe świadczenie. W rezultacie świadczenie „Mama 4 plus” przysługuje wyłącznie tym kobietom, które nie pracowały lub pracowały na tyle krótko, że nie uzyskały prawa do co najmniej najniższej emerytury.
Posłanka Urszula Pasławska złożyła interpelację do Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej, wskazując – słusznie zresztą – że taki stan rzeczy jest wyrazem niesprawiedliwości społecznej. Podkreśla przy tym, że kobiety, które jednocześnie wychowywały czwórkę dzieci i pracowały dziś mają zwykle najniższe emerytury. Nie należy im się jednak żaden dodatek z tego powodu. Otrzymają go za to kobiety, które nie pracowały w ogóle lub np. mają emeryturę, ale niższą niż ustawowo najniższa (te otrzymują wyrównanie do najniższej emerytury).
Posłanka zawnioskowała zatem w interpelacji o przyznanie dodatku także tym kobietom, które samodzielnie wypracowały co najmniej najniższą emeryturę, a dodatkowo zapytała, czy MRiPS wystąpi z odpowiednią inicjatywą.
Odpowiedź resortu jest rozczarowująca. Jak możemy przeczytać,
Świadczenie to nie jest skierowane do wszystkich rodzin wielodzietnych, ale do osób najbardziej potrzebujących, ponieważ ma na celu zapewnienie minimalnego dochodu osobom, które poświęciły się wychowaniu dzieci i nie wypracowały prawa do emerytury lub ich emerytura jest niższa od najniższej emerytury.
Tym samym zdaniem rządzących sprawiedliwe jest, jeśli kobieta, która sama wypracowała najniższą emeryturę, ma de facto takie samo świadczenie, jak ta, która nie pracowała lub pracowała krótko – mimo tej samej liczby dzieci.
„Poważne konsekwencje finansowe”
Jak można przeczytać dalej, świadczenie „Mama 4 plus” przyznawane na zasadach zaproponowanych przez posłankę (sprowadzające się de facto do przyznania dodatku dla matek, które wypracowały co najmniej najniższą emeryturę i wychowały najmniej czwórkę dzieci) byłoby poważną zmianą, „sprzeczną z charakterem” systemu emerytalnego. Co więcej, resort podkreśla, że
Ponadto – ze względu na fakt, że każda zmiana w systemie emerytalnym niesie za sobą poważne konsekwencje finansowe i dotyczy bardzo licznej grupy osób, wszelkie nowe rozwiązania w tej mierze muszą być dokładnie przeanalizowane przed ich wprowadzeniem w życie, a ich skutki – w tym ekonomiczne – dokładnie przeliczone.
Szkoda zatem, że tak rzetelnie rządzący nie podchodzą do analizowania innych przepisów i ich możliwych skutków – tworząc prawo na kolanie, pełne bubli, które poważnie wpływają na finanse Polaków, a czego najlepszym przykładem jest Polski Ład.