Piękny gest czy wykorzystanie będących na wagę złota szczepionek do propagandowych celów? Decyzja polskiego rządu o tym, by to z naszych zasobów przeprowadzić szczepienia w NATO, budzi spore zdziwienie. Bo dziś to właśnie nad Wisłą dzienna liczba zgonów jest jedną z najwyższych na świecie. W tym czasie, gdy szczepionki są na wagę złota, my pozbywamy się 3500 dawek.
Szczepienia w NATO
20 polskich medyków w tym tygodniu poleci do Brukseli, by zaszczepić personel pracujący w kwaterze głównej NATO. Zabiorą ze sobą około 3500 dawek szczepionki AstraZeneca, podchodzących z polskich zasobów. Wszystko po to, by w ten sposób umożliwić zorganizowanie szczytu Sojuszu Północnoatlantyckiego. „Dla nas solidarne działanie w ramach Sojuszu oraz rzetelne wywiązywanie się z zobowiązań sojuszniczych nie jest tylko pustym sloganem. I z tego w NATO słyniemy”, napisał w niedzielę na Facebooku premier Mateusz Morawiecki.
Zostaliśmy oficjalnie zaproszeni przez @NATO, aby polskie zespoły medyczne przeprowadziły szczepienia w kwaterze głównej Sojuszu w Brukseli. To ważna misja, bo jest to organizacja zapewniająca bezpieczeństwo ok. miliarda ludzi na świecie i oczywiście się jej podejmiemy. https://t.co/KEfs8o1Kip
— Mateusz Morawiecki (@MorawieckiM) March 21, 2021
Nie wiem jak u was, ale w mojej głowie zrodziło się od razu parę wątpliwości. Otóż NATO liczy 30 członków. Wśród nich są między innymi Stany Zjednoczone i Wielka Brytania. Oba kraje są o wiele dalej w procesie wyszczepiania swoich obywateli niż my, nawet pomimo tego że Narodowy Program Szczepień wyróżnia się swoją skutecznością na tle innych krajów UE. Polska niestety wyróżnia się jednak też innym czynnikiem – liczbą zgonów, która jest obecnie jedną z najwyższych na świecie (dość powiedzieć, że w Indiach, gdzie żyje ponad 1.3 miliarda osób, liczba nowych zakażeń jest raptem o 1/3 wyższa niż u nas).
Czy naprawdę w takiej sytuacji to właśnie my powinniśmy dzielić się z NATO naszymi i tak bardzo skromnymi zapasami szczepionek? W Wielkiej Brytanii na zastrzyk może już w tej chwili liczyć praktycznie każdy, z młodymi ludźmi włącznie, podobnie jest w USA. Dla każdego z tych krajów oddanie 3500 dawek nie byłoby żadnym problemem. U nas, gdy nowa odmiana koronawirusa doprowadziła do trzeciej fali, która w dodatku nie ma jeszcze swojego punktu kulminacyjnego, wydawałoby się, że powinniśmy każdą jedną dawkę wykorzystać z pełną odpowiedzialnością.
Symboliczna kropla w morzu potrzeb
Prowadzony przez Centrum Informacyjne Rządu twitterowy profil #SzczepimySię przekonuje, że „ani jedno szczepienie nie zostało przesunięte przez przekazanie tych dawek” (czyli że co, kupiliśmy je po to żeby leżały w lodówce?). I dodaje, że chodzi jedynie o 0.07% dawek, jakie dotarły do Polski”. I pełna zgoda – te 3500 szczepionek nie wywróci do góry nogami polskiej akcji szczepień. Ale pamiętajmy, że każda dawka to jedna osoba, która może być już względnie spokojna i może przestać bać się ryzyka zgonu po zakażeniu koronawirusem.
Nasz rząd lubi pokazywać sprawność naszych służb, wysyłając ratowników czy medyków na szybkie, skuteczne akcje. Tak było gdy Europa odcięła się od Wielkiej Brytanii i wysłano pod Dover zespoły medyczne, by te przetestowały czekających w gigantycznych korkach polskich kierowców. Głośno chwaliliśmy się też chociażby wysłaniem lekarzy znad Wisły do ogarniętej koronawirusowym chaosem Lombardii. Nie mam nic przeciwko takiemu solidarnościowemu okazywaniu pomocy innym nacjom. Ale dziś to Polska tejże pomocy potrzebuje. Nie wiem zatem czy jest to dobry moment na pokazanie NATO, że jesteśmy prymusami.