Muzycy z zespołu „Kult” w wydanym oświadczeniu stanowczo sprzeciwili się organizowaniu koncertów wyłącznie dla osób zaszczepionych. Określili nawet taką postawę jako szczepionkowy „apartheid”. Wprowadzanie obostrzeń wyłącznie dla niezaszczepionych w obecnej sytuacji to bardzo kiepski pomysł.
Pomysły oddolnego wprowadzania restrykcji wobec niezaszczepionych to rzeczywiście swego rodzaju szczepionkowy apartheid
W miarę luzowania obostrzeń w kraju pojawiają się od czasu do czasu pomysły, by podtrzymać przynajmniej część restrykcji wobec osób niezaszczepionych. W praktyce jedyną dziedziną życia, w której zaszczepieni rzeczywiście są traktowani inaczej, niż niezaszczepieni są podróże zagraniczne. Dodatkowo osób, które przyjęły szczepionkę, nie wlicza się do limitów ustanowionych dla imprez masowych i zgromadzeń.
Takie postawienie sprawy przez Ministerstwo Zdrowia wystarczyło, by w kraju pojawiły się pogłoski o koncertach tylko dla zaszczepionych. Przeciwko takiemu pomysłowi stanowczo zaprotestował „Kult”, określając je mianem „apartheidu”. Muzycy postanowili także nie brać udziału w tego typu imprezach.
Wbrew pozorom, „szczepionkowy apartheid” to całkiem poważny problem. W miarę postępów akcji szczepienia populacji pojawia się pokusa, by niezaszczepionych „zachęcić” nie tylko za pomocą specjalnej loterii. Już wcześniej padały pomysły odcięcia niezaszczepionych od świadczeń w rodzaju 500 Plus. Warto zauważyć, że w tym momencie każdy, kto chce się zaszczepić, może to zrobić we w miarę rozsądnym terminie. Stosowanie restrykcji wobec osób niezaszczepionych na covid 19 byłoby jednak dużym błędem.
Nie chodzi bynajmniej o jakąkolwiek sympatie czy życzliwość wobec ruchu antyszczepionkowego. Szczepionki jak działały, tak działają nadal. Osoby zaszczepione wcale nie uczestniczą w żadnym „eksperymencie medycznym”. Państwo jak najbardziej ma możliwość zgodnie z prawem zmusić obywatela do zaszczepienia się. Właśnie w tym tkwi cały problem – jeśli już miałoby się zdecydować na takie posunięcie, to powinno zrobić to jak należy.
Konstytucja RP oczekuje od władz publicznych równego traktowania wszystkich obywateli
Szczepionkowy apartheid wprowadzony przez władze centralne, lub samorządy, stałby w oczywistej sprzeczności z art. 32 Konstytucji RP. Zgodnie z tym przepisem, wszyscy są równi wobec prawa. Co więcej, nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny. Nie oznacza to jednak, że organy władzy publicznej nie mają możliwości różnicowania sytuacji obywateli.
Zgodnie z art. 31 ust. 3 ograniczenia konstytucyjnych praw i wolności są dozwolone – jednak pod pewnymi warunkami. Muszą być ustanowione w drodze ustawy, co wyklucza wszelkie akty niższego rzędu. Ograniczenia muszą również być konieczne w demokratycznym państwie między innymi dla ochrony zdrowia. Nie mogą przy tym naruszać istoty danej wolności czy prawa.
Teoretycznie rządzący nie mogą w drodze rozporządzenia stwierdzić, że zaszczepionych będzie się w istotny sposób traktować inaczej, jak osoby niezaszczepione. W praktyce rząd Zjednoczonej Prawicy anulował rozporządzeniem art. 57 ustawy zasadniczej podtrzymując pozbawiony w tym momencie większego sensu zakaz zgromadzeń spontanicznych. Ta władza jednak nigdy nie słynęła z dbałości o formę stanowienia prawa.
Istnieje jednak prosty i zgodny z obowiązującymi przepisami sposób na zastosowanie państwowego aparatu przymusu wobec osób odmawiających zaszczepienia się. Nie wymaga nawet procedowania czegokolwiek w parlamencie. Wystarczy, bagatela, że Minister Zdrowia wpisze szczepienia przeciwko covid-19 do rozporządzenia w sprawie obowiązkowych szczepień ochronnych.
System szczepień obowiązkowych jest skonstruowany tak, by karać osoby odmawiające przyjęcia szczepionki bez realnego powodu
Legalności obowiązkowych szczepień przeciwko covid-19 wprowadzonych w tej formie właściwie nie sposób podważyć. Dzięki temu byłoby to rozwiązanie o wiele bardziej eleganckie, niż uskuteczniany „na dziko” szczepionkowy apartheid. W ten sposób władza mogłaby, gdyby tylko chciała, ustanowić powszechny obowiązek zaszczepienia się obejmujący wszystkich obywateli naszego kraju.
Obecnie niepoddanie się dowolnemu obowiązkowemu szczepieniu to realna kara nawet 1500 zł grzywny. Podlega jej także rodzic, albo opiekun prawny, który nie zaszczepi dziecka pomimo zastosowania środków egzekucji administracyjnej. Równocześnie istniejący system wyklucza osoby z faktycznymi przeciwwskazaniami lekarskimi do przyjęcia szczepionki, czy czekające na swój termin szczepienia. Kary uderzyłyby wyłącznie w osób, które stwierdziły, że się nie zaszczepią „bo nie”.
Dlaczego nie zastosować takiego rozwiązania także wobec covid-19, skoro w przypadku innych chorób zakaźnych działa? Odpowiedź tkwi, jak zwykle, w polityce. Rządzący tak długo zapewniali swój potencjalny elektorat, że w grę wchodzą tylko dobrowolne szczepienia, że nie mają w tej kwestii zbytniego pola manewru.
Antyszczepionkowo nastawieni wyborcy to nie tylko elektorat Konfederacji, ale także „skrajne” skrzydło Zjednoczonej Prawicy. Tym samym nie tylko puszczali długo przysłowiowe oko do antyszczepionkowców, ale także tolerują ich kolejne wybryki do dzisiaj.
Do zmiany zadania w kwestii obowiązkowości szczepień przeciwko covid-19 mogłaby ich zmusić właściwie tylko poważna czwarta fala koronawirusa. Miejmy nadzieję, że do niej nie dojdzie a problem rozwiąże się sam.