Karny podatek katastralny okazał się niepotrzebny, bo Lewica znalazła lepszy sposób na flipperów

Nieruchomości Państwo Podatki Dołącz do dyskusji
Karny podatek katastralny okazał się niepotrzebny, bo Lewica znalazła lepszy sposób na flipperów

Lewica przygotowała projekt nowelizacji ustawy o podatku od czynności cywilnoprawnych, który ma ograniczyć patologię rynku nieruchomości. Tarcza antyfliperska, bo tak pieszczotliwie określono projekt, zawiera przede wszystkim kilka drakońskich stawek karnych za szybką sprzedaż mieszkań. Flipperzy mogą chyba powoli zacząć zwijać działalność. Byłbym jednak sceptyczny, czy proponowane rozwiązania rozwiążą główny problem z obrotem mieszkaniami.

Tarcza antyfliperska lewicy może być nawet skuteczniejsza od katastru w wyrugowaniu flipperów z rynku

Wydawać by się mogło, że patologie polskiego rynku nieruchomości zwalczyć może tylko lekarstwo gorsze od choroby w postaci podatku katastralnego. Rzecz jasna zwolennicy tej współczesnej wersji domiaru argumentują zawsze, że chodzi przecież o któreś z kolei mieszkanie. Ogranicza to nieco skalę problemu, ale raz wprowadzony kataster można by łatwo rozszerzyć także o nieruchomości „do mieszkania”. To z kolei skończyłoby się źle dla wszystkich zainteresowanych stron.

Okazuje się jednak, że można wymyślić podatek, który uderzy w część wspomnianej patologii bez otwierania puszki Pandory. Poprzedni rząd szedł raczej w kierunku karnych stawek podatku od czynności cywilnoprawnych. Koncepcję tę rozwinęła twórczo Lewica w swoim projekcie ustawy, którą określiła wiele mówiącym nieoficjalnym tytułem: „tarcza antyfliperska”.

Podstawowe założenia projektu są całkiem proste. Chodzi o faktyczną uniemożliwienie szybkiej sprzedaży dopiero co nabytego mieszkania bez konieczności zapłaty podwyższonego podatku PCC. Przy czym przez „szybką sprzedaż” Lewica ma na myśli taką do 3 lat od zakupu nieruchomości, a przez „podwyższony podatek” karne stawki sięgające nawet 10 proc. wartości mieszkania. Dość jasne wyrażenie intencji pomysłodawców znajdziemy w uzasadnieniu do projektu.

Z tego też powodu w projektowanej ustawie proponuje się, aby w art. 7 ust. 1 pkt 1 dodać lit. c, zgodnie z którą wprowadzone zostaną trzy nowe stawki PCC dotyczące umowy sprzedaży nieruchomości stanowiących lokale mieszkalne:

10% – w przypadku sprzedaży lokalu mieszkalnego przed upływem roku od jego zakupu,

6% – w przypadku sprzedaży lokalu mieszkalnego w okresie od roku, jednak przed upływem dwóch lat od jego zakupu,

4% – w przypadku sprzedaży lokalu mieszkalnego w okresie od dwóch lat, jednak przed upływem trzech lat od jego zakupu.

Już samo wprowadzenie podatku sięgającego 10 proc. wartości mieszkania za jego zbycie w ciągu roku od zakupu praktycznie wykończyłoby profesję. To jednak nie koniec, bo Lewica proponuje tak na wszelki wypadek dodatkowo ograniczyć flipperom możliwość zakupu większej ilości mieszkań.

Projekt nowelizacji ustawy PCC sprowadza się do brutalnie wysokich stawek nakładanych bez cienia litości

Tym razem nie byłoby mowy o obecnej w dzisiejszym art. 7a ustawy klauzuli „sześć lokali mieszkalnych stanowiących odrębne nieruchomości w jednym lub kilku budynkach wybudowanych na jednej nieruchomości gruntowej„. Tarcza antyfliperska nie bierze jeńców i stosuje karne stawki w przypadku zakupów większej ilości mieszkań przez konkretną osobę. Po raz kolejny mamy zresztą do czynienia z bolesnym wzrostem opodatkowania.

Ponadto w projektowanej ustawie proponuje się dodatkowe rozwiązanie nakładające wyższy podatek na samych fliperów, w momencie zakupu przez nich trzeciego i kolejnego mieszkania w cyklu 5 letnim. Aby to osiągnąć proponuje się dodanie w ustawie PCC nowego art. 7b, zgodnie z którym w przypadku gdy kupujący w okresie pięciu lat liczonych od końca roku, w którym kupił pierwszy lokal mieszkalny, kupuje:

trzecie mieszkanie, umowa objęta była stawką PCC 3%,

czwarte mieszkanie, umowa objęta była stawką PCC 4%,

piąte i kolejne mieszkanie, umowy objęte były stawką PCC 5%.

Żeby wyeliminować choćby cień szansy, że jakaś transakcja umknie uwadze organów podatkowych, tarcza antyfliperska nałoży na nabywców dodatkowy obowiązek. Będą składali przed notariuszem oświadczenie o liczbie zawartych umów w okresie pięciu lat liczonych przed daną umową. W razie rozmijania się z prawdą projekt przewiduje dla nich odpowiedzialność karną za składanie fałszywych oświadczeń.

Problemu z mieszkaniami w metropoliach nie rozwiąże się poprzez wskazywanie kolejnego kozła ofiarnego

Nie sposób nie zadać sobie pytania: czy tak drakońskie przepisy rzeczywiście zadziałają? Przyjęcie tarczy antyfliperskiej Lewicy, jak już wspomniałem, mogłoby oznaczać koniec dla działalności Flipperów. Mieliby jednak jedną drogę ratunku: podniesienie cen sprzedawanych mieszkań. Nieruchomości sprzedawane o nawet paręnaście procent drożej z pewnością nie cieszyłyby się przesadnym wzięciem ze strony potencjalnych nabywców. Z drugiej strony, inni sprzedający mogliby podnieść własne ceny, spodziewając się większych zysków.

Największą słabością projektu zmiany ustawy PCC jest jej deklarowany cel. W uzasadnieniu projektu możemy przeczytać, że  Polsce ma brakować nawet miliona mieszka. Problem nie rozkłada się jednak równomiernie w skali kraju. Lewica nie kryje się z tym, że chodzi jej o uregulowanie cen w dużych miastach. Mniejsze miejscowości nie są w końcu tak bardzo dotknięte drożyzną, bo popyt na mieszkania jest tam zauważalnie mniejszy.

Największe metropolie w Polsce to zupełnie inna sprawa. Chętni i tak będą się garnąć do mieszkania tam, gdzie dostrzegają wyższe pensje, większą szansę na sensowną pracę i lepszy komfort życia. Część potencjalnych nabywców będzie chciała wynajmować, część szuka w ten sposób nieco bardziej długoterminowej inwestycji. Słynne młode rodziny chcące po prostu mieć dach nad głową to jedynie część rynku nieruchomości w Polsce.

Trudno byłoby bronić tezy, w myśl której to flipperzy stanowią źródło wszelkiego mieszkaniowego zła. Nie były nim także zagraniczne fundusze inwestycyjne. Tak naprawdę rynek rozregulowali sami Polacy, którzy przez długie dekady poszukiwali upragnionego pasywnego dochodu z wynajmu oraz bezpiecznej lokaty kapitału. Nie pomogło także państwo, które w swojej polityce mieszkaniowej postawiło wszystko na jedną kartę: partnerstwo z deweloperami. Próby ratowania sytuacji przez kolejne programy mieszkaniowe, delikatnie rzecz ujmując, nie przyniosły nic dobrego. Teraz zaś popyt wystrzelił przez dotowany Bezpieczny Kredyt.

Jedno jest pewne: pozbycie się flipperów z rynku nie zapewni młodym Polakom mieszkań. Rewizja polityki mieszkaniowej państwa stanowi konieczność, skądinąd spóźnioną o jakąś dekadę.