W polskich szkołach niestety bez większych zmian. Dzieci co prawda zazwyczaj nie chodzą na siłownię, ale mają za to nałożony przez system oświaty i opłacony przez rodziców karnet w postaci ciężkich tornistrów i plecaków. Można odnieść wrażenie, że pomimo rozmaitych programów, komputeryzacji i cyfryzacji różnych dziedzin życia, czas w polskiej edukacji się zatrzymał. Niezależnie od rządów.
Darmowe podręczniki
Nie wszystko, co się pojawiło, jest jednak aż tak beznadziejne. Jedną z takich rzeczy jest dotacja na darmowe podręczniki dla uczniów szkół podstawowych. Program ten funkcjonuje od dobrych kilku lat, a jego istnienie przynajmniej w jeszcze większym stopniu przerzuca na państwo realizację „obowiązku szkolnego”, które samo nakłada. Wydatki na podręczniki nigdy nie były kwestiami groszowymi – pełen komplet nowych egzemplarzy wiązał się z wydatkami na poziomie kilkuset złotych. Jeśli ktoś miał więcej szczęścia, to mógł zakupić podręcznik używany. Pamiętajmy jednak, że istniało również coś takiego jak zeszyt ćwiczeń, który użyć można tylko raz.
Darmowe podręczniki to był tylko jeden z wielu kroków, które mogła podjąć polska oświata. Nie mogło to jednak rozwiązać problemu, który trapi wszystkich uczniów, niezależnie od etapu edukacji.
Wypchane tornistry
Chodzi oczywiście o liczbę książek noszonych przez uczniów każdego dnia. Darmowe podręczniki nadal trzeba nosić. Nierzadko jest to zestaw podręcznik+ zeszyt ćwiczeń + zeszyt. Pomnóżmy sobie razy liczbę przedmiotów jakie ma uczeń w ciągu dnia. Jedna z użytkowniczek X (ex-Twitter) wrzuciła wczoraj zdjęcie zawartości swojego plecaka.
https://twitter.com/gcldenkiess/status/1844065686148219253
Liceum skończyłem dwa lata temu, ale z tego co widzę, to nic się nie zmieniło.. Nawet w czasach podstawówki zawartość mojego tornistra wyglądała niestety bardzo podobnie. To samo zapewne powie również osoba, która skończyła szkołę dziesięć lat temu. Było, minęło – taka jest prawda. Nie oznacza to jednak przyzwolenia na to, co dzieje się obecnie. Tym bardziej, że możliwości jakimi dysponujemy są nieporównywalnie większe.
Alternatywa?
Opcji jest kilka, każda z nich ma swoje plusy i minusy. Rozpoczynając od bardziej tradycyjnej formy – dlaczego uczniowie nie są wyposażeni w swoje osobiste podręczniki przeznaczone do pracy w domu, a szkoły w osobne egzemplarze? W takiej sytuacji zupełnie odpada potrzeba noszenia podręczników w tornistrach.
Wielka szkoda, że nie wykorzystano potencjału związanego z rozdanymi w zeszłym roku laptopów dla czwartoklasistów. Znakomita większość podręczników ma swoje wersje elektroniczne. Półtorakilogramowy laptop zamiast kilku kilogramów podręczników? Brzmi naprawdę dobrze. Gdyby tak tylko ktoś pomyślał faktycznie o tym, a nie o wyborach, gdy decydował się na uruchomienie tego programu… Obecnie program jest zawieszony, ale rządzący pracują nad jego nową wersją. Mam nadzieję, że jeśli już wejdzie w życie, to zostanie wykorzystany chociaż częściowo jego potencjał.
Dużym problemem jest również fakt, iż nie wszystkie szkoły są wyposażone w szafki, przez co uczniowie, którzy korzystają z wersji elektronicznych, i tak są zmuszeni do noszenia podręczników. Nie wspomnę już o fakcie, że nie wszyscy nauczyciele są przychylni samemu korzystaniu z e-podręczników na lekcji. To wszystko nawet w sytuacji, gdzie karanie ucznia za brak podręcznika jest nielegalne.
Zalecenia GIS
Może trudno w to uwierzyć, ale istnieją zalecenia Głównego Inspektoratu Sanitarnego odnośnie wagi plecaka noszonego przez dzieci. Nie powinna ona przekraczać od 10 do 15 proc. masy ciała ucznia. Bardzo podobne zdanie ma Światowa Organizacja Zdrowia, która mówi o 10 proc. Są to jednak zalecenia, a jak jest naprawdę?
Paradoksalnie, im dziecko jest starsze i waży więcej, tym mniej książek musi nosić. W końcu w samej szkole średniej z czasem odpadają mu przedmioty, których nie ma w rozszerzeniu, zatem nosi coraz mniej książek. Szczyt przypada na końcówkę szkoły podstawowej i początek szkoły średniej, gdzie dziecko ma pełen wachlarz przedmiotów.