A może jednak trzeba przełożyć Biedronkę przez kolano i solidnie przetrzepać pancerzyk

Zakupy Dołącz do dyskusji
A może jednak trzeba przełożyć Biedronkę przez kolano i solidnie przetrzepać pancerzyk

Sieć sklepów Biedronka znalazła się w centrum kontrowersji dotyczących sposobu oznaczania cen swoich produktów. Zgodnie z opiniami konsumentów, sklep celowo używa małej czcionki oraz skomplikowanego języka do informowania o najniższej cenie produktu z ostatnich 30 dni, a także przekreśla kwoty, co sprawia, że informacje te są trudne do zrozumienia. 

To nie pierwszy raz, kiedy słynne pomarańczowe kartki z cenami stały się przedmiotem kontrowersji w naszym serwisie. Narzekaliśmy na to na przykład przy okazji artykułu Ktoś w końcu zbeształ Biedronkę za te ceny. Miejmy nadzieję, że teraz nareszcie będzie dobrze czy „Biedronka znowu oszukuje”. Sklep złośliwie ukrywa ceny towarów, internauci grzmią.

Nieczytelne metody oznaczania cen

Według jednego z oburzonych użytkowników portalu X (Twitter), który przy okazji jest też adwokatem, Biedronka stosuje praktykę, w której informacje o najniższych cenach są prezentowane w sposób, który wielu konsumentów uznaje za mylący. Małe rozmiary czcionek i przekreślone ceny sprawiają, że klienci mają trudności z odczytaniem faktycznych oszczędności.

Internauci wyrażają swoje frustracje, twierdząc, że takie praktyki są nie tylko mylące, ale także mogą wprowadzać w błąd osoby, które nie mają możliwości dokładnego przeczytania informacji o cenach. Mają rację, że przeciętny konsument, zwłaszcza w pośpiechu, może nie zauważyć subtelnych szczegółów, co prowadzi do nieświadomego zakupu produktów po wyższych cenach. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że tego typu praktyka sklepu jest stosowana celowo i z premedytacją, by utrudnić możliwość uzyskania informacji o najniższych cenach w poprzednich tygodniach.

Czy takie działanie jest zgodne z prawem?

Przedstawiciele Biedronki mogliby próbować bronić swoich metod oznaczania cen, twierdząc, że są one zgodne z obowiązującymi przepisami i że informacje o cenach są dostępne dla wszystkich klientów. Ale czy na pewno? Przecież dosłownie sami zamazują te archiwalne ceny, utrudniając rzeczywiste zapoznanie się ze stanem cen.

Mając na uwadze powyższe, należy się spodziewać, że zawsze czujny UOKiK przyjrzy się z bliska sprawie i spróbuje zrozumieć motywację ogromnej sieci. Ja jej nie rozumiem. Czy naprawdę dla ukrycia podwyżki ceny o 30 groszy warto ryzykować wielomilionowe straty oraz utratę reputacji w oczach klientów? No nie wydaje mi się.