Ordo Iuris rzuca wyzwanie Jarosławowi Kaczyńskiemu. Instytut chce, bu turystyka aborcyjna i tabletka dzień po zniknęły całkowicie

Państwo Prawo Dołącz do dyskusji (842)
Ordo Iuris rzuca wyzwanie Jarosławowi Kaczyńskiemu. Instytut chce, bu turystyka aborcyjna i tabletka dzień po zniknęły całkowicie

Prawnicy z Ordo Iuris najwyraźniej również zapoznali się z ostatnią wypowiedzią Jarosława Kaczyńskiego odnośnie aborcji. Wyciągnęli z niej dokładnie odwrotny wniosek co wicepremier. Turystyka aborcyjna powinna zostać ukrócona, bo jest potencjalnie niezgodna z przepisami kodeksu karnego.

Jeżeli PiS myślał, że wyrok TK w sprawie aborcji udobrucha środowiska „pro-life”, to był w błędzie

Wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego o aborcji wywołała sporo zamieszania. Po liberalnej stronie sporu światopoglądowego dominowały zdania krytyczne. W końcu szef najważniejszej w polskiej polityce partii politycznej stara się przekonać Polki i Polaków, że nic się właściwie nie stało z tą aborcją. Obowiązujące restrykcyjne przepisy są właściwie martwe, w razie potrzeby jest coś takiego jak turystyka aborcyjna. Faktyczne zaostrzenie prawa aborcyjnego przez wyrok Trybunału Konstytucyjnego okazuje się w takim przypadku jedynie symbolem.

Właściwie na tym zasadzał się prawdziwy kompromis aborcyjny. Rządzący konserwatyści mają swoje drakońskie przepisy oparte wyłącznie o ich wizję świata. Ceną za symbole jest nieegzekwowanie tych przepisów na tyle gorliwie, by były zbyt dolegliwe dla społeczeństwa. Trochę jak z abonamentem RTV. Takie rozwiązanie zawsze świadczy o dysfunkcyjności prawa danego państwa. Tym niemniej, w praktyce może i mogłoby działać, gdyby nie ciągłe próby ultrakonserwatystów, by martwe prawo uczynić realnym.

Właśnie dlatego na Kaczyńskiego wściekła jest także ta druga strona sporu. Podczas, gdy oni dążą do całkowitego zakazu aborcji, prezes PiS niejako sankcjonuje sposoby na omijanie prawa i tym samym podkopuje ich ostatni triumf. Akcja szybko spowodowała reakcję. Ordo Iuris zastanawia się jak sprawić, by turystyka aborcyjna i pigułki „po” zniknęły z polskiej rzeczywistości na dobre. Szczegółową solidną analizę w tej sprawie można znaleźć na stronie internetowej Instytutu.

Najważniejszą bronią antyaborcjonistów jest w tym przypadku, jakże by inaczej, obowiązujące prawo. To, że państwo nie kwapi się do egzekwowania poszczególnych przepisów kodeksu karnego nie sprawia, że one zniknęły. Art. 152 §2 cały czas obowiązuje. Zgodnie z nim karze podlega każdy, kto udziela kobiecie ciężarnej pomocy w przerwaniu ciąży z naruszeniem przepisów ustawy lub ją do tego nakłania. Pytanie tylko, jak mają się do jego treści turystyka aborcyjna i środki wczesnoporonne?

Zgodnie z analizą Ordo Iuris turystyka aborcyjna może niekiedy wpisywać się w przesłanki zastosowania art. 152 §2 kk

Ordo Iuris dostrzega związek pomiędzy jednym a drugim. Słowo „pomoc” ma w końcu bardzo szeroki zakres zastosowania. W przypadku polskiego prawa karnego prowadzący wręcz do absurdu, jak w przypadku przestępstwa kuplerstwa. Nawet zakaz stosowania wykładni rozszerzającej w prawie karnym nie pomoże na zastosowanie przez ustawodawcę tak pojemnego pojęcia.

W przypadku aborcji w grę wchodzi na przykład umówienie spotkania kobiety w ciąży z osobą przeprowadzającą aborcję, czy nawet skontaktowanie ich ze sobą. Pokrycie kosztów aborcji to również pomoc w jej przeprowadzeniu. Tak samo, jak dostarczenie niezbędnych medykamentów, czy nawet udzielenie rady gdzie i jak przeprowadzić zabieg przerwania ciąży.

Turystyka aborcyjna również mieści się w zakresie zastosowania tego przepisu. W końcu celem całego zjawiska jest pomoc kobiecie w przerwaniu ciąży z naruszeniem drakońskich przepisów, które w Polsce obowiązują. Ordo Iuris zauważa przy tym, powołując się na orzecznictwo Sądu Najwyższego, że pomocnictwo w aborcji dokonanej poza granicami Polski nie przestaje być przestępstwem na gruncie polskiego prawa.

Warto także podkreślić, że polskie przepisy karne mają zastosowanie także do obywatela naszego kraju, który popełnił przestępstwo za granicą. Warunkiem jest uznanie takiego czynu za przestępstwo również w miejscu jego popełnienia. Dokonanie aborcji wbrew przepisom ustawy stanowi przestępstwo w większości krajów sąsiadujących z Polską.

Na Słowacji także pomoc w takim przerwaniu ciąży stanowi czyn zabroniony. Ordo Iuris zauważa przy tym, że ani na Słowacji, ani w Czechach dokonywanie aborcji na cudzoziemkach nie mieści się w granicach obowiązującego prawa. Analizie nie poddano prawodawstwa innych państw, do których Polki jeżdżą po aborcję – takich, jak Niemcy czy Wielka Brytania. Najprawdopodobniej uznając, że to już trochę za wysokie polityczne progi, jak na polski ruch antyaborcyjny.

Na turystyce aborcyjnej się nie skończy. Cel ruchów „pro-life” jest i zawsze był jasny: całkowity zakaz aborcji

Czy to znaczy, że prawnicy Instytutu zaczną działać w kierunku ścigania czeskich i słowackich lekarzy pomagających Polkom dokonać aborcji? To mało prawdopodobne. Już teraz wiadomo, że przynajmniej czeska tolerancja do polskich oczekiwań w tej sprawie jest, delikatnie mówiąc, bardzo ograniczona. Nasi południowi sąsiedzi zapowiedzieli zmianę swojego prawa w taki sposób, by nie było żadnej wątpliwości, że legalna aborcja w Czechach jest dostępna także dla Polek.

Celem działań Ordo Iuris może być jednak coś zupełnie innego. Organizacja ta słynie przecież ze skutecznego lobbingu politycznego, zwłaszcza w Ministerstwie Sprawiedliwości. Wszystkie te „ogłoszenia w prasie, które każdy średnio rozgarnięty człowiek rozumie” ktoś musiał napisać. Jak już wiemy, nawet udzielanie kobietom informacji odnośnie możliwości dokonania legalności aborcji może łamać prawo. Ordo Iuris sugeruje nawet, że wszelkiej maści grupy wsparcia można uznać wręcz za zorganizowane grupy przestępcze.

Łatwo się domyślić, że starający się sprawiać wrażenie „arcykatolickiego” Zbigniew Ziobro mógłby ulec podszeptom swoich sojuszników z Ordo Iuris. To z kolei stawia Prawo i Sprawiedliwość w bardzo niezręcznej sytuacji. Ostatnia aborcyjna awantura kosztowała tę partię jakieś 8-10 proc. poparcia. Trwale. I to po mimo porażającej wręcz niekompetencji parlamentarnej opozycji. Ostatnie czego teraz potrzeba by rządzącym, to wskrzeszenia masowych protestów aborcyjnych.

Z drugiej strony, nie mogą na dłuższą metę udawać, że problemu nie ma. Durne prawo, ale prawo – istnienia określonych przepisów nie da się kwestionować. Tymczasem polska doktryna prawnicza konsekwentnie od dekad ignoruje podmiotowość kobiet przyznając absolutny prym prawom zarodka. Już w tym głowa Ordo Iuris, żeby o tym przypominać politykom i wymiarowi sprawiedliwości.

Być może politycy powinni się nauczyć, że jakieś ustępstwa na rzecz ruchów „pro-life” nigdy nie usatysfakcjonują ich w pełni. Celem jest całkowity zakaz aborcji, zawsze był. Jakakolwiek próba udobruchania umiarkowanej części społeczeństwa będzie zaś dla tych środowisk zdradą, czy „wspieraniem cywilizacji śmierci”. Żadnego kroku w tył – takie są uroki robienia interesów z fanatykami.