Wywiad dla tygodnika Wprost rzuca światło na to, co myśli Jarosław Kaczyński o aborcji. Zdaniem prezesa PiS, nic się takiego nie stało, bo przecież każdy średnio rozgarnięty obywatel w razie potrzeby może sobie taki zabieg załatwić. Kaczyński ma rację.
Aborcja w Polsce to nie tylko problem z prawem, ale również z praktyką w szpitalach
„Polacy, nic się nie stało!” – tym razem nie chodzi o piłkę nożną, lecz o przerywanie ciąży. Tygodnik „Wprost” opublikował wywiad z prezesem Prawa i Sprawiedliwości, dzięki któremu możemy się dowiedzieć co myśli Jarosław Kaczyński o aborcji i całym zamieszaniu po wyroku Trybunału Konstytucyjnego.
Otóż, okazuje się, że „nic takiego, co by zagrażało interesom kobiet, się nie stało„. Kaczyński argumentuje to w dość interesujący sposób. Z jednej strony aborcja „wciąż jest dopuszczalna, jeśli ciąża wywodzi się z przestępstwa i jeżeli zagraża życiu, albo zdrowiu kobiety„. Co bardzo ważne: prezes PiS jest rzadkim przykładem zdroworozsądkowej postawy, która do „zdrowia kobiety” zalicza także to psychiczne.
Warto także odnotować, że we wcześniejszym wywiadzie dla Interii Kaczyński zwrócił uwagę na bardzo ważną kwestię. „Może jednak faktycznie coś trzeba zrobić, by odpowiednia wiedza była w tym względzie również w szpitalach„. Zauważył również, że prawo nie może nikogo zmuszać do heroizmu.
W obydwu wywiadach szef partii rządzącej wyraźnie podkreślił, że aborcję na życzenie uważa za zjawisko złe. Wskazywał również na konkretny cel zmian w prawie aborcyjnym: płody obarczone zespołem Downa i Turnera.
Stwierdził również, że twierdzenie o całkowitym zakazie aborcji w Polsce jest absurdalne. Jarosław Kaczyński o aborcji dokonywanej za granicą również wie. „(…) są ogłoszenia w prasie, które każdy średnio rozgarnięty człowiek rozumie i może sobie taką aborcję za granicą załatwić, taniej lub drożej„. Najwyraźniej nie widzi w tym większego problemu. W wywiadach prezesa PiS pojawił się również wątek tego, wyrok Trybunału Konstytucyjnego mógł w ogóle wyglądać inaczej.
To, co mówi Jarosław Kaczyński o aborcji, jest – obiektywnie rzecz ujmując – w zdecydowanej większości prawdziwe
Jarosław Kaczyński ma rację, przynajmniej w większości poruszonych w obydwu wywiadach okołoaborcyjnych spraw. Problemem nie są poglądy prezesa PiS, lecz dalekosiężne implikacje postawy państwa wynikającej z przynajmniej zbliżonych poglądów naszych rządzących.
Owszem, Trybunał Konstytucyjny nie mógł wydać innego wyroku w sprawie aborcji embriopatologicznej. Jarosław Kaczyński powołuje się przy tym na prof. Rzeplińskiego i prof. Zolla. Linia orzecznicza w sprawie aborcji jest jasna, stabilna i błędna. Wynika nie tyle z treści ustawy zasadniczej, co z jej wykładni ukształtowanej przez doktrynę prawniczą.
Ta opiera się na postawieniu znaku równości pomiędzy potencjalnym człowiekiem w postaci płodu, oraz w pełni ukształtowanej istoty ludzkiej – kobiety. Przez to właśnie w Polsce prawo kobiety do decydowania o własnym ciele musi ustąpić prawom płodu do urodzenia. Nie da się przy tym ukryć, że polscy uczeni prawnicy byli, i często są nadal, pod silnym wpływem nauczania Kościoła Katolickiego. Przez to stanowią część problemu, jaki mamy w naszym kraju z aborcją.
Prezes Prawa i Sprawiedliwości równocześnie ma rację, że istniejące przesłanki mogłyby być wystarczające, gdyby prawo było właściwie egzekwowane. Traktowanie zagrożenia dla zdrowia psychicznego kobiety jako przesłanki wykonania zabiegu przerwania ciąży to przecież dobry punkt wyjścia. Tyle tylko, że w Polsce lekarz, który mógłby w jakimś stopniu naruszyć prawa płodu naraża się na poważną odpowiedzialność karną. Nic dziwnego, że wielu woli dmuchać na zimne. Inni to nawróceni „skrobacze”, w rodzaju prof. Bogdana Chazana.
Prezes PiS świetnie diagnozuje rzeczywiste problemy a potem jego formacja polityczna robi wszystko, by je pogłębić
Kaczyński ma pełną rację, że to niekoniecznie obowiązujące przepisy prawa stanowią problem. Pytanie jednak brzmi: co państwo pod rządami Zjednoczonej Prawicy zrobiło, by wyeliminować rzeczywiste jego przyczyny? Warto też sobie przypomnieć, jak wyglądała narracja władzy, gdy do kryzysu doszło. Ani słowa o „zdrowiu psychicznym”, o lekarzach od lat podkopujących prawo do legalnej aborcji. Za to propozycją władzy dla kobiet były pokoje do wypłakania się.
Owszem, Polki mogą pojechać do Czech. Mogą skorzystać z usług rodzimego podziemia aborcyjnego. Tylko w takim razie o co prawicy tutaj chodzi? Wygląda to tak, jakby tak naprawdę rządzący walczyli nie o aborcję a o symbol. Oto Polska jest krajem katolickim, zgodnie z prawem nie wolno przerywać ciąży, niezależnie od tego jak bardzo uszkodzony jest płód. Równocześnie państwo udaje, że nie widzi, jak bardzo rzeczywistość odbiega od składanych przez nie deklaracji ideowych.
Żeby nie było – nietraktowanie złego, opresyjnego i archaicznego prawa zbyt serio to już krok w dobrą stronę. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że Zjednoczona Prawica robi wszystko, by cały deklarowany konserwatyzm stał się nową „przyjaźnią polsko-radziecką”. Dla rządzących ważne jest to, że wcisnęli swoje wartości do systemu prawnego. Że przez to tylko rośnie ta część społeczeństwa, która się z tych wartości śmieje, albo nimi gardzi? Tego już zdają się nie dostrzegać.
Jarosław Kaczyński, choć się teraz od tego nieco odżegnuje, kiedyś powiedział: „Najkrótsza droga do dechrystianizacji Polski wiedzie przez ZChN„. To nie tak, że teraz ta droga wiedzie przez PiS. Partia rządząca po prostu aktywnie pomaga Kościołowi Katolickiemu stracić resztę poważania w społeczeństwie. Czy jej prezes ma w ogóle możliwość zmiany takiego stanu rzeczy?