Ubrania w sieciówkach wcale nie są takie tanie, jak mogłoby się wydawać. Marynarki, bluzy, czy płaszcze (zwłaszcza te lepszej jakości) to wydatek rzędu kilkaset złotych za sztukę. Te z gorszych materiałów można kupić za około 100, czy 150 złotych. Zdziwicie się jednak, ile sklepy na nich zarabiają. W dodatku oferują nam produkty złej jakości, żeby zarobić na nas… kilkadziesiąt groszy.
Zła jakość materiałów w sklepach niestety jest standardem
Obecnie ubrania w sklepach kuszą ciekawymi akcentami, zdecydowanymi kolorami, czy modnym fasonem. Niestety, aspekty wizualne to tylko wierzchołek góry lodowej. Wiele sieciówek oferuje nam produkty naprawdę złej jakości. I nie chodzi wcale o wystające nitki, czy nierówne przeszycia, a o zastosowane materiały.
Na półkach sklepowych niestety królują tworzywa sztuczne. Chyba każdy przeżył sytuację, w której zakochał się w bluzce, sweterku, bądź bluzie, jednak po przymierzeniu, miłość prysnęła, niczym senne marzenie. Wszystko za sprawą faktu, że ubrania w sieciówkach są wykonane z materiałów złej jakości, w których człowiek albo się poci, albo ma wrażenie, że zamiast bluzki ubrał na siebie papier ścierny.
Te ubrania w sieciówkach, które nie są dla skóry nieprzyjemne, niestety najczęściej po kilku praniach nadają się do wyrzucenia. To również wina zastosowania kiepskich materiałów (czy złej jakości barwników). Dlatego niestety, chcąc kupić coś, co posłuży nam dłużej niż przez kilka wyjść, a w dodatku będzie dobre dla naszej skóry, musimy czytać składy procentowe zastosowanych do produkcji materiałów i szukać perełek (które oczywiście się trafiają).
Ubrania w sieciówkach są drogie, zwłaszcza patrząc na koszty produkcji
Sprawą cen ubrań w sieciówkach zajął się twórca cyfrowy, publikujący materiały w mediach społecznościowych Matej Pakulski (występujący na Instagramie pod nikiem Matej_fashonguy). Nawiązał on kontakt z producentem odzieży z Bangladeszu, który przesłał mu ofertę zakupu ubrań w cenach hurtowych. I te ceny szokują.
Zgodnie z danymi nadesłanymi przez producenta, przy zakupie 25 000 sztuk koszulek ze 100% bawełny, cena zakupu wyniesie 1,05$ (czyli mniej niż 5 złotych). Takie T-shirty są sprzedawane w polskich siecówkach (a zwykle również pochodzą z Bangladeszu, Chin, albo Indii, gdzie cena produkcji jest niska) po przynajmniej 50 złotych (i to po przecenie). Cena produkcji jeansów to 3,49$, a ich cena w sieciówce zwykle wynosi między 100 a 150 złotych. Elegancka koszula (100% bawełna) kosztuje 2,25$ przy zakupie 20 000 sztuk, a bluza dresowa wykonana w 90% z bawełny to koszt 3,18$ za sztukę.
Co ciekawe, elegancka kamizelka, wykonana w 100% z poliamidu kosztowała 4,9$, podczas gdy w polskim sklepie można kupić ją za około 150-200 złotych. Oczywiście koszty sprowadzenia takich produktów, podatek, utrzymanie przestrzeni sprzedażowej i wypłaty dla pracowników to olbrzymie koszty, w związku z czym przebicie na ubraniach musi być odpowiedniej wysokości. Nie o to jednak w tym chodzi, a o fakt, że dobrej jakości materiały, wcale szczególnie nie podrażają kosztów produkcji.
Lepsza jakość za kilkadziesiąt groszy więcej
Na cenę produktów, które kupujemy w sklepach, składa się wiele czynników. Sklepy sprowadzają je najczęściej z krajów, gdzie robocizna (i przy okazji materiały) nie kosztuje wiele. Na koszt wykonania produktu, nabywanego przez sieciówkę, składa się koszt materiału, a także robocizna, a także opłaty związane z transportem, cłem, podatkami itp. Sama cena materiału, z którego produkt jest wykonany, nie zmienia wiele.
Jak widać z przytoczonych wyżej danych, kamizelka wykonana z tworzywa sztucznego, wcale nie była w szczególnie lepszej cenie, niż produkty wykonane z bawełny. Dlaczego więc w sklepach królują poliester i poliamid? Ciężko stwierdzić. Patrząc na cenę produkcji ubrań w Bangladeszu, można stwierdzić, że obniżając jakość materiału, z którego wykonana jest bluzka, bluza, czy koszula, może zmienić cenę maksymalnie o kilkadziesiąt grodzy (w skrajnych przypadkach nawet o złotówkę).
Większość osób jest w stanie dopłacić nawet 10, czy 20 złotych za dobrą jakość materiału, z którego dany produkt jest wykonany. Może więc ubrania w sieciówkach specjalnie są wykonywane ze złych materiałów, żeby szybciej się niszczyły i klienci musieli przyjść po nowe? Tchnie to trochę teorią spiskową, jednak innego sensownego wytłumaczenia chyba nie da się znaleźć. Pozostaje mieć zatem nadzieję, że sklepy pójdą po rozum do głowy i zaczną oferować o kilka lub kilkanaście złotych droższe produkty (niech nawet zarobią dzięki temu więcej), oferując nam przy tym lepszej jakości materiały.