Powodem jest lawina skarg od sądów, urzędów i firm, które sygnalizują, że listy giną, trafiają do nieuprawnionych rąk albo docierają w stanie, który trudno uznać za bezpieczny – porozrywane koperty, otwarte paczki, wypadające dokumenty.
No i akurat tu Poczta Polska ma pecha, bo rzeczywiście tak się dzieje, a my ten temat sygnalizujemy na Bezprawniku od lat. Na przykład: W grudniu wystawiłem największą w internecie laurkę Poczcie Polskiej, w styczniu trafiłem do urzędu przy Al. Solidarności
UODO: zagrożone prawa obywateli
Według UODO problem nie ogranicza się tylko do estetyki przesyłek. W korespondencji często znajdują się dane wrażliwe: numery PESEL, adresy, dane dotyczące zdrowia czy wyroki sądowe. Gdy takie informacje „wylatują” z listu w ręce osób nieuprawnionych, mówimy już o potencjalnym naruszeniu art. 9 i 10 RODO, a to oznacza ryzyko dotkliwych konsekwencji dla prywatności obywateli.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Szczególnie dramatyczny wymiar ma sytuacja, gdy giną dokumenty procesowe. Wówczas strona postępowania może stracić szansę na obronę swoich praw, a skutki bywają nieodwracalne – dowody w oryginale przesyłane pocztą są często niemożliwe do odtworzenia. UODO zwraca uwagę również na naruszenie dóbr osobistych, np. wizerunku, gdy przesyłki zawierają fotografie.
Dlatego Wróblewski domaga się odpowiedzi na dwa zasadnicze pytania: czy Poczta monitoruje efektywność dotychczasowych zabezpieczeń i jakie nowe rozwiązania planuje wdrożyć. Jednocześnie zapowiada dalszy monitoring działań spółki.
Czytaj też: Pudrowanie trupa. Czy Poczta Polska może konkurować z firmami kurierskimi?
Poczta Polska: jesteśmy zaskoczeni
Zarząd Poczty Polskiej odpowiedział niemal natychmiast, a ton komunikatu był daleki od ugodowego. Spółka wyraziła „zdziwienie praktyką formułowania ocen o charakterze publicznego upomnienia bez uprzedniej merytorycznej wymiany stanowisk”. W wolnym tłumaczeniu – Poczta uważa, że została upomniana na forum publicznym zamiast w ramach partnerskiej rozmowy.
Operator przypomina, że w zakresie e-Doręczeń jego działania były wcześniej oceniane pozytywnie przez UODO. Dlatego – jak twierdzi – publikowanie listów otwartych i medialnych komunikatów nie służy konstruktywnej współpracy.
W odpowiedzi Poczta podkreśla, że zna problem i go nie bagatelizuje. Obsługuje 15 milionów adresów i codziennie doręcza około 3,5 miliona listów – przy takiej skali incydenty są nieuniknione, ale każdy jest analizowany. Spółka zapewnia, że reaguje na sygnały dotyczące jakości usług i że jej celem pozostaje poprawa bezpieczeństwa i jakości obsługi zarówno obywateli, jak i instytucji publicznych.
Zderzenie dwóch narracji
Z jednej strony mamy więc UODO, które bije na alarm, wskazując na realne ryzyko naruszenia praw obywateli, a z drugiej – Pocztę Polską, która broni się przed „publicznym upominaniem” i przypomina o skali swoich działań. Problem w tym, że dla obywatela, który dostaje otwartą kopertę z sądu albo w ogóle nie dostaje przesyłki, niewiele znaczą statystyki o milionach obsługiwanych adresów.
Być może właśnie dlatego interwencja UODO – nawet jeśli dla Poczty irytująca – jest konieczna. Bo w dobie cyfryzacji i RODO każda rozszarpana koperta to nie tylko wstyd, ale i potencjalny proces o odszkodowanie.