Prezydent nie tylko zawetował ustawę, ale też wskazał dość poważne błędy prawa uchwalonego przez Sejm
Rzadko się zdarza, by na naszej spolaryzowanej scenie politycznej dwie główne partie duopolu są mniej-więcej zgodne w jakiejkolwiek głośnej medialnie sprawie. Ustawa łańcuchowa została przegłosowana przez obydwie izby parlamentu przy znikomym oporze ze strony posłów Prawa i Sprawiedliwości. Pomimo tego prezydent Karol Nawrocki postanowił ją zawetować. Czy to oznacza, że głowa państwa nienawidzi psów i jest nieczuły na warunki bytowe czworonogów trzymanych po wsiach na łańcuchu? Rzecz w tym, że właśnie niekoniecznie.
We wtorek 2 grudnia prezydent zdecydował się na zawetowanie tzw. ustawy łańcuchowej. Trzeba przyznać Karolowi Nawrockiemu, że w przeciwieństwie do poprzednika skorzystanie przez niego z prawa weta wiąże się z dość szczegółowym omówieniem, dlaczego prezydent podjął tak drastyczną decyzję. Nie inaczej jest i tym razem. Jak możemy przeczytać na stronie internetowej głowy państwa:
Choć intencja – ochrona zwierząt – jest słuszna i szlachetna, to sama ustawa była źle napisana. Zamiast rozwiązywać problemy, tworzyła nowe, które mogły doprowadzić do pogorszenia, a nie polepszenia sytuacji zwierząt.
Proponowane normy kojców dla psów były kompletnie nierealne. Kojce wielkości miejskich kawalerek – to absurd, który uderzałby w rolników, hodowców i zwykłe wiejskie gospodarstwa. To prawo było oderwane od rzeczywistości. Martwe prawo jest gorsze niż brak prawa. Nie będę sankcjonował przepisów, których nie da się wykonać, a państwo nie da rady ich egzekwować.
Nie da się ukryć, że ustawa łańcuchowa stanowiła znakomity punkt wyjścia dla żartów o tym, że teraz pies będzie miał lepiej od Polaka. Nakazywała ona w końcu zapewnienie psom przebywającym przez cały czas na świeżym powietrzu kojców o określonej powierzchni, która okazuje się zauważalnie lepsza od typowej mikrokawalerki. Przypomnijmy:
Psy o masie poniżej 20 kg będą musiały mieć kojec o rozmiarze co najmniej 10 m2
Przy masie od 20 do 30 kg minimalny rozmiar kojca wyniesie 15 m2
Psom cięższym niż 30 kg będzie przysługiwać kojec o powierzchni powyżej 20 m2
Ktoś złośliwy mógłby rzeczywiście stwierdzić, że nie może być tak, by psy miały zagwarantowane lepsze warunki bytowe od ludzi. Sam dość często kpiłem sobie z obecnego stanu rynku wtórnego nieruchomości. Okazuje się jednak, że prezydent ma zupełnie inne argumenty na poparcie swojej decyzji.
Paradoksalnie ustawa łańcuchowa osłabiłaby ochronę prawną zwierząt przed nadużyciami
Zacznijmy od rozprawienia się z najważniejszym nieporozumieniem. Karol Nawrocki wcale nie jest entuzjastą trzymania psów na uwięzi. W uzasadnieniu weta wyraźnie możemy przeczytać, że zakaz trzymania psów na uwięzi odpowiada oczekiwaniom społecznym. Prezydent przygotował nawet własny projekt ustawy, który zakazuje tej praktyki w nieco bardziej racjonalny sposób. Do tej kwestii jeszcze wrócimy. Weto rzeczywiście zostało podparte wytknięciem bardzo konkretnych wad przyjętemu przez Sejm i Senat projektowi.
Najważniejsze zarzuty stawiane przez głowę państwa są tak naprawdę dwa. Pierwszym jest niewłaściwe dobranie kryteriów, które narzucały określoną powierzchnię psiego kojca. Prezydent słusznie zauważa, że sama waga zwierzęcia nie do końca musi odpowiadać jego potrzebom. Przede wszystkim masa psa nie zawsze ma bezpośrednie przełożenie na jego zapotrzebowanie na przestrzeń. Są rasy, które są stosunkowo ciężkie, ale równocześnie niskie. Nie mają takich potrzeb ruchowych jak szczuplejsze zwierzęta. Uproszczając, przyjmijmy, że do pierwszej kategorii należy buldog angielski, a do drugiej chart, też angielski. Zgodnie z treścią przyjętej przez Sejm ustawy, to temu pierwszemu należałoby zapewnić kojec o większej powierzchni.
Na ironię zakrawa to, że trzymanie ciężkiego psa w mikrokawalerce o rozmiarach przeciętnej łazienki byłoby całkowicie legalne, a zapewnienie mu kojca poniżej ustawowych norm stanowiłoby naruszenie przepisów.
Kluczowe jest jednak to, że ustawa ma zastosowanie wyłącznie wobec psów. Jak się łatwo domyślić, tak skonstruowane przepisy nie zapewniają dostatecznego dobrostanu zwierząt należących do innych gatunków. Owszem, trudno sobie wyobrazić trzymanie na przykład krowy, świni albo kot na łańcuchu. Prezydent jednak zwraca uwagę na obowiązujący już przepis, który zabrania stosowania takich praktyk wobec zwierząt niezależnie od ich gatunku. Mowa o art. 9 ustawy o ochronie zwierząt:
1. Kto utrzymuje zwierzę domowe, ma obowiązek zapewnić mu pomieszczenie chroniące je przed zimnem, upałami i opadami atmosferycznymi, z dostępem do światła dziennego, umożliwiające swobodną zmianę pozycji ciała, odpowiednią karmę i stały dostęp do wody.
2. Zabrania się trzymania zwierząt domowych na uwięzi w sposób stały dłużej niż 12 godzin w ciągu doby lub powodujący u nich uszkodzenie ciała lub cierpienie oraz niezapewniający możliwości niezbędnego ruchu. Długość uwięzi nie może być krótsza niż 3 m.
Nie sposób się nie zgodzić, że nowe przepisy niejako "nadpisywałyby" te istniejące. Równocześnie jednak ustawa łańcuchowa w praktyce zmniejszałaby kary za trzymanie zwierząt domowych na uwięzi. Dotyczy to także psów. Zupełnie osobną kwestią jest skuteczność egzekwowania prawa, które już przecież obowiązuje.
Postawmy sprawę jasno: prezydencki projekt nie jest idealny, ale jest zauważalnie lepszy niż ustawa łańcuchowa
Co w takim razie proponuje prezydent Karol Nawrocki? Jak już wspomniałem, głowa państwa ma nieco inny pomysł na rozwiązanie problemu. Prezydencki projekt formułuje zakaz trzymanie zwierząt domowych na uwięzi niezależnie od ich gatunku. Zakłada równocześnie dość racjonalne wyjątki od tej reguły, które znajdziemy w art. 1 ust 2) projektu:
„3. Zakaz, o którym mowa w ust. 2, nie dotyczy prowadzenia zwierzęcia domowego na
smyczy lub jego uwiązania na czas:
1) transportu tego zwierzęcia;
2) jego udziału w wystawie, pokazie, konkursie, występie, treningu lub tresurze;
3) przeprowadzanego na tym zwierzęciu zabiegu lekarsko-weterynaryjnego, profilaktycznego
lub pielęgnacyjnego;
4) krótkotrwały, poza miejscem stałego bytowania zwierzęcia, w określonych warunkach
wskazanych przez właściciela, w sposób niepowodujący naruszenia jego dobrostanu;
5) niezbędny, poza miejscem jego stałego bytowania, w celu zapobieżenia:
a) niebezpieczeństwu stwarzanemu przez to zwierzę dla życia lub zdrowia człowieka lub
innego zwierzęcia,
b) wyrządzeniu szkody przez to zwierzę
– w sytuacji gdy zastosowanie innego środka nie jest w danych okolicznościach możliwe
lub uwięź jest środkiem najlepiej znoszonym przez to zwierzę.
Tego rzeczywiście zabrakło w projekcie przyjętym przez Sejm. Propozycja prezydenta ma także tę zaletę, że wyraźnie narzuca osobom trzymającym psy na zewnątrz określone wymagania dotyczące zapewnienia zwierzętom dostatecznie ocieplanej budy. Nie oznacza to jednak, że projekt głowy państwa jest idealny.
Jego wadą jest całkowite pominięcie kwestii minimalnej powierzchni, jaką trzeba by zapewnić zwierzęciu. Zdaję sobie sprawę z tego, że przyjęcie regulacji wykraczającej poza realia rynku wtórnego nieruchomości byłoby kłopotliwe dla całej klasy politycznej. Równocześnie nie da się ukryć, że zwierzęta trudniej przekonać, że przecież w takiej klitce tylko śpią, a tak w ogóle, to mała powierzchnia ma większy potencjał inwestycyjny względem poniesionych kosztów. Obrona mikrokawalerek stałaby się dosłownie niemożliwa.
Prawdę mówiąc, po zaznajomieniu się z treścią obydwu projektów, wybrałbym bez większych wątpliwości ten prezydencki. Jest bardziej racjonalny i lepiej odpowiada aktualnym potrzebom społecznym. Nie da się jednak ukryć, że brakuje choćby symbolicznego odniesienia się do kwestii zapewnienia czworonogom przestrzeni. Wystarczyłaby tymczasem norma programowa zobowiązująca właściciela zwierzęcia do zapewnienia mu przestrzeni adekwatnej do jego potrzeb. Takie sformułowanie jest wystarczająco ogólne, by pozostawało elastyczne. Równocześnie gwarantuje, że żadne zwierzę nie będzie trzymane na powierzchni, którą nawet entuzjaści mikrokawalerek uznaliby za przesadę.