Wielu sądzi, że w takiej formule państwo daje im pełną wolność: żadnych papierów, żadnego ZUS-u. Ale jak zwykle – rzeczywistość okazuje się bardziej zawiła, a przepisy kryją niejedną pułapkę.
Zero obowiązków dla sprzedającego?
Zacznijmy od najważniejszego: osoba prowadząca działalność nierejestrowaną nie jest płatnikiem ZUS. To oznacza, że nie musi się zgłaszać do Zakładu, składać formularzy ani odprowadzać składek. W teorii więc, jeśli ktoś co miesiąc sprzedaje parę ubrań na Vinted czy wykonuje na zamówienie biżuterię, nie ma najmniejszego obowiązku wobec ZUS-u.
Problem zaczyna się, gdy spojrzymy na drugą stronę transakcji – czyli na klienta. Bo to właśnie on, w pewnych przypadkach, może zostać wplątany w machinę składkową.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Kiedy klient staje się płatnikiem
Jeśli ktoś zamawia od osoby działającej nierejestrowanie usługę – np. sesję fotograficzną albo regularne sprzątanie – formalnie zawiera z nią umowę. I tu pojawia się rozróżnienie:
- Umowa o dzieło – np. jednorazowe wykonanie konkretnego makijażu, uszycie sukienki czy zrobienie grafiki. W takim wypadku klient nie musi odprowadzać składek, choć powinien zgłosić umowę w ZUS na formularzu RUD. W praktyce, jeśli klient sam nie prowadzi działalności, brak zgłoszenia i tak nie rodzi dla niego sankcji.
- Umowa zlecenia – np. cykliczne sprzątanie mieszkania czy regularne korepetycje. W tym wariancie to klient musi zgłosić się jako płatnik, wypełniać formularze, odprowadzać składki, a po zakończeniu współpracy wyrejestrować siebie i wykonawcę. Na papierze wygląda to logicznie, ale w realnym życiu – to kompletny absurd.
Jak zauważa Robert Wielgórski, doradca podatkowy i twórca aplikacji PanTax, oczekiwanie, że zwykły Kowalski będzie dla kilku godzin sprzątania w miesiącu prowadził pełną buchalterię wobec ZUS, jest iluzoryczne. W praktyce więc przepisy te są masowo ignorowane i państwo raczej nie ma narzędzi, by je egzekwować.
Granica między dziełem a zleceniem
Największy kłopot tkwi w tym, że różnica między umową o dzieło a zleceniem jest nieostra. W teorii dzieło oznacza konkretny rezultat, a zlecenie – wykonywanie czynności starannych, np. rozliczanych godzinowo. Ale w praktyce jedno łatwo może być uznane za drugie.
Dlatego osoby działające nierejestrowanie często „uproduktawiają” swoje usługi. Zamiast wystawiać w ewidencji sprzedaży „usługę marketingową”, wpisują „sprzedaż kursu PDF”. Formalnie niczego nie łamią – bo przepisy nie narzucają szczegółowego wzoru ewidencji. To rodzaj cichego kompromisu między rzeczywistością a literą prawa.
Wielgórski podkreśla, że cała ta sytuacja pokazuje, jak nieżyciowe są przepisy. Nie tylko klient może zostać wmanewrowany w rolę płatnika składek, ale jednocześnie przepisy nie wymagają od osoby prowadzącej działalność nierejestrowaną nawet przechowywania danych klientów. To tworzy dodatkowy chaos: wiadomo, że usługa była wykonana, ale często nie wiadomo, kto był jej odbiorcą.
ZUS wchodzi tylnymi drzwiami
Warto też pamiętać o wyjątkach. Jeśli usługodawca jest studentem do 26. roku życia, klient nie ma żadnych obowiązków wobec ZUS – niezależnie od tego, czy współpraca wygląda bardziej na dzieło czy na zlecenie. To furtka, z której korzysta wielu młodych ludzi dorabiających sobie na studiach.
Ale co z osobami starszymi? Tutaj ryzyko formalne istnieje. Teoretycznie nawet jednorazowy klient może wpaść na listę płatników ZUS, jeśli kontrola uzna, że zawarta została umowa zlecenia. Choć w praktyce takie przypadki są marginalne, sama możliwość pokazuje, jak chaotyczne są przepisy.
Cały ten problem miesza się jeszcze z kwestią podatków. Działalność nierejestrowana nie zwalnia z obowiązku rozliczania przychodów w PIT – to osobny temat, ale bardziej przejrzysty niż ZUS. W podatkach nie ma tego dziwnego przerzucania obowiązków na klienta.
Dla osób dorabiających sprzedażą w internecie kluczowe jest więc zrozumienie: nie, nie musisz odprowadzać ZUS-u za swoje ogłoszenia na Vinted czy OLX. Ryzyko dotyczy raczej klientów – ale i ono, w przypadku zwykłych osób fizycznych, jest czysto teoretyczne.
Absurd, który się utrzyma?
Przepisy o ZUS-ie przy działalności nierejestrowanej wydają się oderwane od realiów. Państwo oczekuje, że ktoś zamawiający sprzątanie raz w tygodniu będzie wypełniał stos papierów i przelewał składki. W efekcie mamy sytuację, w której prawo swoje, a życie swoje.
Czy to się zmieni? Trudno powiedzieć. ZUS na pewno nie zrezygnuje z prób uszczelniania systemu. Ale dopóki mówimy o drobnej sprzedaży czy jednorazowych usługach, realne ryzyko dla sprzedających – i kupujących – pozostaje niewielkie.