800 Plus tylko dla pracujących to hasło, które nie wróży nic dobrego przede wszystkim Polakom
Prezydent Karol Nawrocki zdecydował o zawetowaniu nowelizacji ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy. Uwaga opinii publicznej skupiła się na dwóch aspektach decyzji głowy państwa. Przede wszystkim chodzi o argument o zawetowaniu 800 Plus dla niepracujących Ukraińców, który akcentował sam prezydent.
Ustawa o pomocy obywatelom Ukrainy nie dokonuje tej korekty, wokół której toczyła się debata publiczna, że 800 plus powinno należeć się tym Ukraińcom, którzy podejmują się obowiązku pracy. [...] Nie ma na to mojej zgody. „Po pierwsze Polska, po pierwsze Polacy” to nie tylko hasło wyborcze. Powinniśmy doprowadzić tutaj do sprawiedliwości społecznej.
Nie mam nic przeciwko racjonalizowaniu programów socjalnych istniejących w naszym kraju. To w końcu poważne obciążenie dla budżetu państwa, który obecnie znajduje się w dość nieciekawym położeniu. Rzecz jednak w tym, że 800 Plus dla cudzoziemców stanowi jedynie ułamek kosztów. Program Rodzina 800 Plus kosztuje nas rocznie ok. 70 mld zł. Na obywateli innych państw z tej puli przypadać ma ok. 5 proc. Różne szacunki wskazują kwotę między 1,3 a 3,4 mld zł. Warto zauważyć, że większość tej grupy stanowią osoby pracujące. Oszczędność będzie więc znikoma.
W ogóle nie jestem zwolennikiem populistycznego hasła "800 Plus tylko dla pracujących", bo prowadzi ono nieuchronnie do próby wychowywania obywateli przez państwo. Równocześnie pogłębia tylko koncepcyjny błąd programu w postaci redystrybuowania dochodu od wszystkich podatników w stronę tych zamożniejszych. Nie da się w końcu ukryć, że niepracujący są w trudniejsze sytuacji finansowej od pracujących. Jeżeli dzisiaj zrobimy wyłom z powodu Ukraińców, to jutro najprawdopodobniej politycy podobny sprawią Polakom. Pretekstem może być na przykład dziura budżetowa.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Weto w sprawie pomocy dla Ukrainy może wyrządzić polskiej gospodarce dość poważne szkody
Drugą kwestią wzbudzającą emocje w sprawie prezydenckiego weta są Starlinki. Ustawa o pomocy obywatelom Ukrainy zawiera bowiem przepisy stanowiące podstawę finansowania satelitarnego internetu, z którego korzysta ukraińska armia. Dzięki niemu jest w stanie skutecznie zwalczać rosyjskiego agresora. W interesie Polski jest to, by maksymalnie osłabić moskiewskie hordy. To właściwie wstyd, że tak istotna kwestia jest uzależniona od obowiązywania tymczasowej ustawy z paroletnim okresem ważności.
W rzeczywistości jest jednak dużo gorzej. Ten sam mechanizm dotyczy bowiem spraw, które są jeszcze ważniejsze od legalności współfinansowania Starlinków przez Polskę, nie wspominając nawet o politycznej awanturze o 800 Plus. Weto w sprawie pomocy dla Ukraińców wywraca je do góry nogami.
Ustawa o pomocy obywatelom Ukrainy dotyczy spraw niemalże fundamentalnych z punktu widzenia interesów polskiej gospodarki. W pierwszej kolejności należałoby wskazać na podstawy prawne legalności pobytu obywateli Ukrainy uciekających przed wojną. Chodzi o nadawanie im numeru PESEL, który z kolei umożliwia im dostęp nie tylko do świadczeń, opieki zdrowotnej i edukacji, ale także pracy. Bez nowelizacji obowiązujące w tej chwili rozwiązania mogą funkcjonować do 30 września. Wówczas nadane Ukraińcom numery PESEL stracą ważność.
Rezultat jest łatwy do przewidzenia. Pracownicy, których można było zatrudnić na zgłoszenie i bez konieczności uzyskania zezwolenia, nagle stracą możliwość legalnej pracy. Owszem, teoretycznie będą mogli wyrobić sobie zezwolenie. Problem w tym, że czas na dopełnienie wszystkich formalności powinniśmy liczyć w tygodniach, a nie dniach. Można się zresztą spodziewać kolejek w urzędach wywołanych nagłością sytuacji. To z kolei oznacza, że razem z ukraińskimi pracownikami w zawieszeniu będą także ich polscy pracodawcy. Oznacza to nie tylko ludzkie dramaty i problemy poszczególnych przedsiębiorstw, ale także bardzo wymierne straty dla krajowej gospodarki.
Weto w sprawie pomocy dla Ukraińców zahamuje również prace nad następcą numeru PESEL dla obywateli Ukrainy w postaci karty pobytu CUKR. To tymczasowa trzyletnia legalizacja pobytu zapewniająca czas na załatwienie sobie stałych pozwoleń przy zachowaniu dostępu do rynku pracy w Polsce. Bez nowelizacji ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy CUKR nie powstanie, co tylko potęguje problemy związane z wygaśnięciem ich numerów PESEL.
Rozumiem część racji prezydenta, ale i tak uważam, że sprawę można było załatwić inaczej
Wspomniałem wyżej o zdrowiu i edukacji. W pierwszym przypadku problemem, na który zwracał uwagę prezydent Nawrocki, jest przyznanie obywatelom Ukrainy prawa bezpłatnego dostępu do opieki zdrowotnej. Słusznie zauważył, że Polacy są traktowani gorzej. By mieć tytuł do ubezpieczenia zdrowotnego, musimy być zatrudnieni we właściwej formie – bo polski ustawodawca nienawidzi pracujących na umowie o dzieło – albo przynajmniej zarejestrować się jako bezrobotni. Możemy też zdrowo przepłacać, wykupując dobrowolne ubezpieczenie w NFZ. Pytanie jednak brzmi: czy to sposób traktowania Ukraińców jest tutaj źródłem problemu? Śmiem wątpić.
Środowiska lekarskie przyklaskują z kolei wstrzymaniu uproszczonych zasad podejmowania pracy przez lekarzy i pielęgniarki z Ukrainy. W przypadku edukacji ustawa o pomocy obywatelom Ukrainy stanowi podstawę finansowania przez samorządy integracji ukraińskich dzieci z polskim systemem oświaty.
Co równie istotne: w zawetowanej ustawie znajdziemy także przepisy dotyczące kwestii ściśle związanych z bezpieczeństwem Polski. Chodzi przede wszystkim o pozyskiwanie danych biometrycznych przy nadawaniu Ukraińcom numerów PESEL oraz zapewnieniu poprawnej wymiany informacji pomiędzy instytucjami naszego państwa, ze szczególnym uwzględnieniem Urzędów do Spraw Cudzoziemców oraz Straży Granicznej. Naprawdę wolelibyśmy, żeby wyłapywanie rosyjskich dywersantów oraz ewentualnych zagranicznych przestępców było prostsze niż trudniejsze.
Wygląda więc na to, że weto w sprawie pomocy dla Ukraińców było dość pochopne. Zamiast wetować istotną ustawę, należało zaproponować własne rozwiązania prawne eliminujące z niej sporne kwestie, którą Sejm mógłby przyjąć nieco później. Uniknęlibyśmy w najlepszym wypadku zbędnej nerwowości i perturbacji na arenie międzynarodowej, w najgorszym zaś chaosu prawnego.