„Telefoniczny terror” to trafne określenie niekończących się telefonów, esemesów i innych wiadomości od windykatorów domagających się spłaty. Ale być może już wkrótce ten terror trafi do lamusa. Do Ministerstwa Sprawiedliwości wpłynęła właśnie petycja o penalizację windykacyjnego stalkingu.
Autor petycji (anonimowy, bo nie zgodził się na ujawnienie danych) domaga się wprowadzenia do Kodeksu karnego przepisu, który zakaże uporczywego nękania dłużników przez firmy windykacyjne. Brzmi znajomo? Tak, chodzi o rozszerzenie definicji stalkingu na działania windykatorów. Czy to oznacza szansę na koniec bezkarnego wydzwaniania do dłużników?
Petycja przeciw bezkarnemu nękaniu dłużników
25 sierpnia 2025 r. złożono petycję w Ministerstwie Sprawiedliwości, która wprost postuluje utworzenie nowych przepisów karnych lub przynajmniej doprecyzowania istniejących aby uwzględniły zakazanie uporczywego nękania w celu wymuszenia spłaty długu przez firmy windykacyjne. Petycja ta wzywa resort do podjęcia inicjatywy ustawodawczej, innymi słowy, do przygotowania nowelizacji prawa, która ukróci agresywne metody windykatorów.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Co istotne, dokument zwraca uwagę na obecny wybieg stosowany przez firmy windykacyjne jakim jest nękanie dłużnika poprzez wielu różnych pracowników lub zleceniobiorców, przez co żadnemu z nich nie da się przypisać indywidualnej odpowiedzialności jako sprawcy stalkingu. Innymi słowy, windykacyjny mobbing jest rozproszony, ponieważ dziś dzwoni pani X z działu windykacji, jutro pan Y z call center, pojutrze terenowy przedstawiciel. Żaden z nich z osobna nie wykonuje „uporczywego” nękania, więc wszyscy uchodzą bezkarnie. Petycja chce zamknąć tę lukę i jasno wskazać, że skoordynowane, uporczywe nękanie dłużnika przez firmę (nawet jeśli realizowane kolektywnie) ma być przestępstwem.
Co warte odnotowania, podobną petycję skierowano także do Prezydenta RP. Wnoszący proszą głowę państwa o inicjatywę ustawodawczą chroniącą osoby zadłużone przed uporczywym nękaniem, tak, by działania windykatorów o znamionach stalkingu można było ścigać karnie. Zarówno Ministerstwo, jak i Kancelaria Prezydenta, muszą teraz pochylić się nad postulatem. Ministerstwo Sprawiedliwości ma czas na odpowiedź do 25 listopada 2025 r.. Czy władze powiedzą „dość” telefonicznym dręczycielom i poprą pomysł? Wiele wskazuje, że społeczna presja jest duża, a argumenty mocne.
„Telefoniczny terror” i inne sztuczki windykatorów
Żeby zrozumieć wagę problemu, wystarczy zajrzeć do relacji mediów. Portal money.pl opisał historię pani Małgorzaty, która przez dwa lata odbierała telefony w sprawie nieznanego jej Tomasza, kolejne firmy w odpowiedzi na tłumaczenia o pomyłce odpowiadały na zasadzie, że lepiej się z nimi dogadać i rozłożyć to na raty, a gdy pewnego razu się zdenerwowała, usłyszała, że „musi przestać być agresywna”.
Ten sam portal przytoczył przypadek pana Jana, który kilkanaście razy tłumaczył, że nie jest poszukiwanym dłużnikiem, pomogła dopiero groźba zgłoszenia sprawy na policję. Money.pl zebrał też historię mężczyzny, do którego pod dom podchodzili windykatorzy w sprawie rzekomego długu sprzed lat, ostatecznie przegonił ich jego pies. Według portalu, windykatorzy potrafią dzwonić z dziesiątek numerów, podszywać się pod sąd czy grozić ujawnieniem długu sąsiadom. Choć formalnie nie wolno im nękać wieczorami, w nocy czy w święta, praktyka pokazuje coś zupełnie innego .
Pamiętajmy, dług długiem, spłacać trzeba, nikt temu nie przeczy. Ale co innego stanowczo egzekwować należność legalnymi metodami, a co innego zamienić życie człowieka w koszmar nieustannych wezwań i gróźb. Sądy cywilne już dawno dostrzegły, że nachalna windykacja narusza podstawowe prawa obywatelskie. Sąd Apelacyjny we Wrocławiu orzekł, że „są granice, których wierzycielowi przekroczyć nie wolno” – windykator, który lekceważąc dobre obyczaje i zasady współżycia społecznego nęka człowieka różnymi sposobami, zmuszając go do zapłaty spornego lub przedawnionego długu, narusza jego dobra osobiste, wolność, prywatność, mir domowy. Innymi słowy, windykacyjny stalking jest bezprawiem.
Poszkodowani dłużnicy wygrywają nawet w sądach odszkodowania za takie praktyki. Ale ścieżka cywilna jest długa i kosztowna, a przede wszystkim działa po fakcie. Pieniężne zadośćuczynienie to marna pociecha, gdy ktoś przez wiele miesięcy żył w strachu i stresie.
Dlaczego prawo (jeszcze) nie chroni ofiar windykacyjnego stalkingu?
Skoro uporczywe nękanie osoby jest już przestępstwem (stalking z art. 190a kodeksu karnego), dlaczego windykatorzy wciąż mogą bezkarnie dręczyć dłużników? Problem tkwi w lukach prawnych i samej specyfice windykacji. Art. 190a k.k. przewiduje karę do 3 lat więzienia za uporczywe nękanie, wywołujące poczucie zagrożenia lub naruszające prywatność. Brzmi jak idealny paragraf na windykatorów, ale w praktyce trudno go stosować. Dlaczego? Bo jak wcześniej wspomnieliśmy, działania rozkładają się na wielu pracowników, każdy dzwoni kilka razy i formalnie wykonuje „dozwolone” czynności. Dopiero suma tych działań staje się torturą. Rzecznik Praw Obywatelskich podkreśla, że poszkodowani są bezbronni, bo żadnemu z windykatorów nie da się przypisać współsprawstwa, a odpowiedzialność firm jako całości również nie jest przewidziana. To wygodna furtka prawna.
Co ciekawe, w 2019 r. pojawił się projekt nowelizacji kodeksu karnego, który miał wprost zaostrzyć kary za stalking w celu ściągnięcia długu, nawet do 8 lat więzienia, a w razie tragicznych skutków do 10 lat. Jednak przepisy te ostatecznie wyparowały z projektu, a całość reformy utknęła w Trybunale Konstytucyjnym. W 2023 r. RPO pytał, dlaczego zrezygnowano z penalizacji windykacyjnego nękania. Ministerstwo Sprawiedliwości odpowiedziało w 2024 r., że obowiązujące przepisy dają dostateczną ochronę, więc nie ma potrzeby zmian.
Państwo rozważało też inne rozwiązania, projekt ustawy o działalności windykacyjnej i zawodzie windykatora, który miał wprowadzić licencje i możliwość ich cofnięcia za nadużycia. UOKiK niekiedy interweniował, zarzucając firmom wywieranie presji licznymi telefonami i wizytami. Problem w tym, że kary finansowe są traktowane przez niektóre firmy jak koszty biznesu. Dlatego coraz częściej powraca postulat, że bez sankcji karnych nie uda się skutecznie powstrzymać windykacyjnego stalkingu.
Czy tym razem się uda?
Ton petycji do Ministerstwa Sprawiedliwości jest jednoznaczny, dość chowania się windykatorów za paragrafami, czas na realną ochronę dłużników. Społeczny odbiór też jest przychylny, bo kto choć raz nie odebrał telefonu z podejrzanego numeru? Ofiarami bywają nawet osoby bez długów, a prawo nie daje szybkiej ochrony. Nowelizacja kodeksu karnego daje nadzieję na koniec „telefonicznego terroru”.
Pozostają tylko pytania - karać pracowników, menedżerów czy całe firmy? Jak rozróżnić przypomnienie od nękania? Rozważa się też odpowiedzialność podmiotów zbiorowych. Jedno jest pewne - przyzwolenie na windykacyjny stalking maleje. Rośnie liczba pozwów, skarg i interwencji prawników. Petycja jest głosem, którego nie da się zignorować. Jeśli resort odpowie pozytywnie, proces legislacyjny może zakończyć się długo oczekiwanymi przepisami. Być może już niedługo windykator zamiast dzwonić po dziesięć razy dziennie, wyśle grzeczny list.