Inwestorzy zareagowali entuzjastycznie – akcje WBD skoczyły o 29 proc., osiągając najwyższy poziom od trzech lat, a notowania Paramount wzrosły o 15 proc. Rynek wierzy w konsolidację branży i liczy na spektakularne fuzje, które odmienią los pogrążonych w stagnacji gigantów.
Pytanie o timing powraca w komentarzach analityków
Od miesięcy mówiło się, że WBD planuje podział na dwie odrębne spółki w 2026 roku – jeden podmiot miał skupiać CNN i kanały telewizyjne, drugi HBO, wytwórnię Warner Bros. i serwisy streamingowe. Wielu postrzegało ten ruch jako preludium do dalszych przejęć. Tymczasem Paramount próbuje wyprzedzić ten proces i zgarnąć cały pakiet, zanim poszczególne elementy zostaną rozparcelowane.
Wejście Paramountu na scenę nie musi być ostatnim aktem. W kuluarach mówi się o zainteresowaniu Comcastu, Amazona czy nawet Netfliksa. Zwłaszcza ta ostatnia spółka – od lat „samotny wilk” w świecie streamingu – mogłaby znacząco wzmocnić swoje portfolio treści, przejmując HBO i Warner Bros. Wells Fargo nazwał nawet Netfliksa „najbardziej przekonującym kandydatem” do zakupu.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 20,77%
Wymuszona konsolidacja
Oczywiste jest, że branża medialna stoi przed koniecznością konsolidacji. Model streamingu, przez chwilę uznawany za złotą kurę znoszącą jajka, boleśnie zderzył się z rzeczywistością: rosnące koszty produkcji, odpływ abonentów, nasycony rynek i presja inwestorów. Nawet Netflix, przez lata nietykalny, odczuwa skutki spowolnienia. A Disney, Paramount czy WBD toną w długach i walczą o rentowność.
Czytaj też: Liga hiszpańska atakuje zwykłego internautę, bo trafił mu się taki sam IP co pirackiej stronie ze streamami
W tym kontekście konsolidacja nie jest już kwestią strategii, lecz przetrwania. Łączenie bibliotek treści, synergia technologiczna, wspólne zakupy reklamowe – to jedyny sposób, by obronić się przed gigantami technologicznymi, którzy coraz odważniej wchodzą w świat rozrywki.
W mediach najwięcej piszą o Paramount
Na szczególną uwagę zasługuje rola Davida Ellisona – nowego CEO Paramountu i syna miliardera Larry’ego Ellisona. Jeszcze niedawno kierował niewielką Skydance Media, a dziś jest architektem fuzji z Paramountem. Swoją pozycję budował nie tylko pieniędzmi ojca, ale i sprawnym lobbingiem – to on miał zapewnić zielone światło dla transakcji w czasach administracji Trumpa. Dziś, uzbrojony w świeży mandat, chce pójść dalej.
Warner Bros. Discovery to konglomerat o wartości dziesiątków miliardów dolarów, zadłużony i pełen kontraktowych zobowiązań. Do tego dochodzą kwestie regulacyjne – amerykańskie organy antymonopolowe mogą patrzeć krzywo na kolejną megafuzję, zwłaszcza gdy w grę wchodzą rynek treści i dystrybucji. Proces potrwa miesiące, jeśli nie lata. A konkurencja nie śpi – każda plotka o ruchach Netfliksa, Amazona czy Comcastu jest też monitorowana przez giełdowych inwestorów.
Co czeka TVN?
Na marginesie tej globalnej układanki warto przypomnieć, że Warner Bros. Discovery to również właściciel TVN-u. Dla polskiego widza takie giełdowe rozgrywki nie są abstrakcją – mogą bezpośrednio przełożyć się na kształt stacji, która od lat należy do najważniejszych graczy na krajowym rynku. Problem w tym, że TVN od dekady nie ma szczęścia do stabilnych właścicieli. Jeszcze niedawno był własnością Scripps Networks, później przejął go Discovery, następnie doszło do fuzji z WarnerMedia i powstało WBD. Teraz znów mówi się o kolejnym możliwym przejęciu. Dla pracowników i widzów to oznacza nieustanne poczucie tymczasowości.
Częsta zmiana właściciela oznacza też brak długofalowej wizji rozwoju. Każdy nowy podmiot ma własne priorytety – raz większy nacisk kładzie się na streaming, raz na produkcję lokalnych treści, raz na cięcia kosztów. Efekt? Stacja musi stale dostosowywać się do nowych strategii, zamiast budować własną stabilną pozycję. Jeśli Paramount rzeczywiście połknie WBD, TVN znów znajdzie się w centrum globalnej transformacji, która raczej będzie podyktowana interesami Hollywood niż specyfiką polskiego rynku.
Dla rynku medialnego to moment przełomowy. Jeśli Paramount naprawdę odważy się na przejęcie, otworzy puszkę Pandory i rozpocznie falę fuzji, która na nowo poukłada rynek rozrywki. Znikną złudzenia o samodzielnych, niezależnych graczach. W grze zostanie garstka superkoncernów – i to one zdefiniują, co będziemy oglądać w kolejnych dekadach.