Wolna Wigilia świąt Bożego Narodzenia to coś, o co Polacy dopominali się od lat. Minister rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz–Bąk zapowiedziała złożenie przez Lewicę projektu ustawy, który ma ziścić te aspiracje. Ryszard Petru z Trzeciej Drogi stwierdził, że koszt wprowadzenia tego pomysłu to 6 mld zł. Czy rzeczywiście polska gospodarka nie podniesie się po takim ciosie?
Jakim cudem 24 grudnia nie jest jeszcze dniem wolnym od pracy?
Wigilia świąt Bożego Narodzenia jest jednym z ważniejszych dni w kalendarzu większości Polaków. Wieczerza wigilijna to moment, w którym rodziny zasiadają razem przy stole. Religijna konotacja tego dnia jest oczywista. Trzeba jednak pamiętać, że tradycja do coś, co uskuteczniają także niewierzący i areligijni mieszkańcy naszego kraju. Ktoś mógłby nawet postawić tezę, że Wigilia przyćmiewa nieco właściwe święto Bożego Narodzenia. Równocześnie z jakiegoś kompletnie niezrozumiałego powodu 24 grudnia jest dniem pracującym.
Teraz być może coś się zmieni. Lewica zapowiedziała złożenie stosownego projektu ustawy, który miałby uczynić Wigilię dniem wolnym. Takie posunięcie zapowiedziała minister rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz–Bąk. Wtórował jej także wicemarszałek Włodzimierz Czarzasty. Czy nowe prawo wejdzie w życie już w tym roku? Politycy Lewicy przekonują, że wszystko zależy od tempa prac parlamentarzystów. Nie wydaje mi się więc, by się udało. Sejm pracuje w tej kadencji zaskakująco powoli.
Nie da się również ukryć, że na przeszkodzie mogą stanąć także zwyczajowe wewnątrzkoalicyjne tarcia. Tym razem rolę swego rodzaju adwokata diabła postanowił odegrać Ryszard Petru z Polski 2050 współtworzącej Trzecią Drogę. Polityk przekonuje, że wolna Wigilia to poważne koszty dla polskiej gospodarki. Przy okazji podpowiada dość proste rozwiązanie problemu.
Każdy dodatkowy dzień wolny od pracy kosztuje gospodarkę 6 mld zł. Jeśli Wigilia miałaby być dniem wolnym to kosztem innego święta w roku, tak aby liczba dni wolnych – których mamy 13 – nie zmieniła się.
Z pewnością większość z nas w tym momencie spogląda na święto Trzech Króli, które nie odgrywa obecnie ważnej roli w polskiej tradycji. Alternatywę stanowią Zielone Świątki w dniu 19 maja albo nawet 1 maja i Święto Pracy. Nie jest to irracjonalna propozycja. Czy jednak aby na pewno musimy likwidować jakiś dzień ustawowo wolny od pracy, by zrobić miejsce dla Wigilii? Nie wydaje mi się.
Wolna Wigilia nie jest żadnym przepisem na gospodarczą katastrofę, bo i tak staramy się tego dnia nie pracować
Przede wszystkim warto się zastanowić, skąd Ryszardowi Petru wzięło się te 6 mld zł kosztów dla gospodarki. Dość zbliżoną kwotę uzyskamy, jeśli podzielimy nominalne PKB Polski przez liczbę dni w roku. Przy czym nie jest ona tożsama. PKB naszego kraju wynosi ok. 880 miliardów dolarów, a więc 3 535 miliardów złotych. Po podzieleniu przez 365 dni wychodzi nam ok. 9,6 mld zł. W rzeczywistości jednak trzeba wziąć poprawkę na specyfikę Wigilii. Zwróciła na nią uwagę także przywołana już Agnieszka Dziemianowicz–Bąk.
Obecnie pracodawcy skracają czas pracy, ludzie biorą wolne w Wigilię. Dobrze byłoby, aby prawo nadążało za rzeczywistością, urealnijmy to prawo. Dzięki wolnemu od pracy w Wigilię, każdy będzie mógł się przygotować do świąt. Ucieszą się rodziny wierzące i niewierzące.
Postawmy sprawę jasno: 24 grudnia zdecydowana większość Polski już i tak robi wszystko, co tylko może, żeby nie pracować. Pracownicy biorą urlopy, pracodawcy idą im na rękę i skracają godziny pracy. Freelancerzy tak organizują sobie pracę w grudniu, by w ten konkretny dzień nie musieć robić nic. W rzeczywistości więc wolna Wigilia nie będzie ciosem, po którym nasza gospodarka się już nie podniesie. Tak naprawdę po prostu stan prawny dostosowalibyśmy do stanu faktycznego.
Nie sposób także nie zauważyć, że mielibyśmy do czynienia z efektem zbliżonym do wprowadzenia zakazu handlu w niedzielę, choć oczywiście w dużo mniejszej skali. Zakupy i tak polskie rodziny muszą zrobić. Tym samym niedzielny handel przeniósł się w zdecydowanej większości na soboty. Warto wspomnieć, że piszę te słowa, pozostając zadeklarowanym przeciwnikiem tego zakazu. Można się więc spodziewać, że duża część niewytworzonego w Wigilię PKB również przeniesie się na 23 grudnia.
W zamian zyskujemy coś, czego Polacy rzeczywiście oczekują. Sondaże przeprowadzane co jakiś czas sugerują, że chce tego ponad 80 proc. mieszkańców naszego kraju. Wolna Wigilia to spokojne przygotowania do wieczerzy oraz świąt Bożego Narodzenia bez konieczności niezbyt produktywnego przesiedzenia kilku godzin w pracy. W ostateczności jednak po prostu poświęćmy 6 stycznia i miejmy problem z głowy.