Partnerzy serwisu:
Gospodarka Państwo

Wolność gospodarcza za PiS miała się dużo gorzej, niż wynikałoby to z międzynarodowych rankingów

Rafał Chabasiński
08.11.2023
Wolność gospodarcza za PiS miała się dużo gorzej, niż wynikałoby to z międzynarodowych rankingów

Osiem ostatnich lat było bardzo ciekawym okresem z perspektywy corocznych raportów Index of Economic Freedom. Można by dojść do wniosku, że wolność gospodarcza za PiS miała się całkiem nieźle. Pozycja Polski w rankingu praktycznie się nie zmieniła. Nie oznacza to jednak, że rządy Zjednoczonej Prawicy to był dobry czas, jeśli chodzi o relacje państwo-gospodarka-przedsiębiorcy.

W międzynarodowych rankingach wolność gospodarcza za PiS wcale nie ucierpiała

Wynik tegorocznych wyborów parlamentarnych stanowi całkiem niezły powód, by podsumować dorobek ostatnich ośmiu lat rządów Zjednoczonej Prawicy. Czy był to czas, w którym wolność gospodarcza kwitła, albo przynajmniej miała się względnie dobrze? Do takich wniosków moglibyśmy dojść, gdybyśmy porównali sytuację Polski nakreśloną przez raporty Index of Economic Freedom.

W tym roku zajęliśmy 40 pozycję w rankingu z wynikiem 67,7 punktów. W 2015 r. nasz kraj zajął 42 pozycję, osiągając wynik 68,6 punktów. Szczegóły nie podsuwają nam jakichś dramatycznych różnic. Wskazać możemy co najwyżej oczywistości. Polska ma problemy z rozbudowanymi wydatkami państwa i wydajnością wymiaru sprawiedliwości. Dobrze sobie za to radzimy w kwestii ochrony prawa własności oraz szeroko rozumianą swobodą działalności gospodarczej. Dlaczego więc podświadomie zdajemy sobie sprawę z istotnej zmiany, jaka zaszła w trakcie dwóch kolejnych kadencji PiS? Dane statystyczne to nie wszystko.

Z punktu widzenia potencjalnych inwestorów albo osób chcących otworzyć własną działalnością gospodarczą nie bez znaczenia jest to, w jaki sposób dane państwo się zachowuje. Dotyczy to także konkretnych spraw, które wskazują na pewne tendencje mogące świadczyć o poważniejszym ryzyku. Dość łatwo można wskazać kilka sytuacji, które podpowiadają, że wolność gospodarcza za PiS także ucierpiała. Poniższa lista stanowi subiektywne zestawienie oderwane od porządku chronologicznego.

Nasze państwo może ci kazać zamknąć sklep pod w gruncie rzeczy byle pretekstem

Dość jaskrawym odejściem od zasad wolności gospodarczej było chyba wprowadzenie w Polsce zakazu handlu w niedzielę. Odbyło się w końcu z rażącym wręcz pogwałceniem konstytucyjnych gwarancji dla swobody prowadzenia działalności gospodarczej. Przypomnijmy: zgodnie z Konstytucją RP ustawodawca może wprowadzać jej ograniczenia, ale wyłącznie ze względu na ważny interes społeczny. Co więcej, ograniczenia konstytucyjnych praw i wolności nie może nigdy naruszać ich istoty.

Rządzący argumentowali, że wprowadzenie zakazu jest konieczne, by zapewnić pracownikom sklepów wolne w niedzielę. Takie postawienie sprawy od razu nasuwa kilka pytań. Dlaczego beneficjentami mają być wyłącznie pracownicy handlu, a nie wszyscy obywatele? Czy nie można było osiągnąć zbliżonego rezultatu w inny sposób, na przykład poprzez obowiązek zapewnienia pracownikom wyższego wynagrodzenia za pracę w niedzielę i przynajmniej dwóch dni wolnych niedziel w miesiącu?

Najważniejszym pytaniem jest jednak to, czy ustawodawca nie miał w tym przypadku jakiegoś ukrytego motywu. Nie trudno takowy zdarzyć. W końcu za wprowadzeniem zakazu handlu w niedzielę praktycznie od lat dziewięćdziesiątych lobbował Kościół. Biskupi ruszyli do obrony zakazu, gdy tylko Polacy na poważnie wzięli się za kwestionowanie jego sensu w trakcie epidemii covid-19. Okazało się więc, że nasze państwo jest gotowe bez mrugnięcia okiem dokonać drastycznej ingerencji w relacje pracownik-przedsiębiorca tylko po to, by podlizać się swoim politycznym sojusznikom.

Wolność gospodarcza za PiS została wręcz podeptana w trakcie covidowych lockdownów

Skoro już wspomniałem o covid-19, to wypadałoby poruszyć temat najbardziej drastycznego przypadku ingerencji państwa w gospodarkę po 1989 r. Mowa oczywiście o covidowych lockdownach, które spowodowały ogromne wręcz utrudnienia dla wielu polskich firm. Ograniczono działalność handlu poprzez wprowadzenie limitów klientów dla sklepów wielkopowierzchniowych oraz tzw. godzin dla seniorów. Pozamykano siłownie, salony fryzjerskie, obiekty sportowe, puby i restauracje.

Restrykcje w ciągu poszczególnych fal koronawirusa miały różną intensywność. Wydaje się, że z jakiegoś powodu rządzący szczególnie uwzięli się na branżę fitness. Na początku epidemii wydawało się, że ostra reakcja jest tą właściwą. Przynajmniej dopóki nie przekroczyła ona granic absurdu zakazem wstępu do lasu. W wizerunku państwa walczącego z epidemią szybko pojawiły się poważne rysy.

Nas interesuje w szczególności to, że przez długi czas próbowano sterować krajem rozporządzeniami także tam, gdzie wymagana była forma ustawowa. Sądy administracyjne wydały całkiem sporo wyroków stwierdzających, że kary nakładane na przedsiębiorców były niezgodne z prawem. Co gorsza, restrykcyjna polityka względem firm kontrastowała z wyjątkową pobłażliwością wobec środowisk antyszczepionkowych. To ponownie nakazuje zastanowić się nad intencjami, które przyświecały władzy w trakcie wprowadzania ograniczeń.

Nie sposób także nie wspomnieć o niechęci PiS do wprowadzenia któregoś ze stanów nadzwyczajnych. Podawany wówczas powód był wręcz alarmujący: chodziło o to, by nie musieć wypłacać odszkodowań tym przedsiębiorcom, którzy mogliby ponieść szkodę w wyniku restrykcji.

Tak zwana reforma wymiaru sprawiedliwości zagroziła także przedsiębiorcom

Problemy natury legislacyjnej nie dotyczyły wyłącznie sytuacji nadzwyczajnych. Na co dzień zaufanie do organów naszego państwa podkopała tzw. reforma wymiaru sprawiedliwości. Co ciekawe, przed objęciem władzy przez PiS praktycznie wszystkie stronnictwa polityczne głosiły potrzebę dokonania takowej. Zgadzały się z nimi także środowiska prawnicze. Problem w tym, że mało kto uważał, że taką reformę należy przeprowadzać poprzez zagarnięcie wszystkich istotnych stanowisk w wymiarze sprawiedliwości przez partyjnych nominatów.

W rezultacie sądy pracują wolniej, prokuratura stała się narzędziem w ręku partii, a zaufanie do sądów jest w Polsce wyjątkowo niskie. Co to jednak ma wspólnego z wolnością gospodarczą? Działalność gospodarcza czasem wiąże się z koniecznością wchodzenia w różnego rodzaju spory. Możemy się spierać z partnerem biznesowym, pracownikiem, konsumentem, albo nawet państwem. Niezawisłość sądów gwarantuje, że nie zostanie nam narzucony jakiś stronniczy wyrok.

Jeśli procesujemy się z państwem, spółkami Skarbu Państwa, albo nawet jakimś partyjnym aparatczykiem, to dzisiaj nie mamy pewności, że postępowanie będzie sprawiedliwe. Co gorsza, nie mamy teraz pewności, że raz uzyskany wyrok się utrzyma w nadchodzących latach. W końcu skażone pisowską reformą zostały kluczowe instytucje władzy sądowniczej w Polsce: Trybunał Konstytucyjny, Sąd Najwyższy czy Krajowa Rada Sądownicza. Ktoś złośliwy dodałby jeszcze, że nowe prawo jest przy okazji naprawdę fatalnej jakości. Wolność gospodarcza za PiS ucierpiała na zmianach w sądownictwie dużo bardziej, niż się wydaje.

Nie ma mowy, żebym odpuścił rządzącym likwidację karty podatkowej i nowe obowiązki sprawozdawcze dla firm

Skutki zmian w podatkach nie zawsze będą oczywiste i jednoznaczne. Dlatego nie chcę się zbytnio pastwić nad Polskim Ładem. Nie sposób jednak nie wspomnieć o dwóch problematycznych elementach. Chciałbyś w Polsce otworzyć sobie drobny warsztat rzemieślniczy, rozliczać się z państwem w możliwie prosty sposób i przede wszystkim nie musieć się męczyć z całą tą księgowością oraz innymi wymogami natury biurokratycznej? Kiedyś mogłeś, teraz już nie. Polski Ład odebrał nowym przedsiębiorcom prawo do rozliczania się w formie karty podatkowej. Będą im to wypominać jeszcze bardzo długo.

Drugim problemem jest „jednolita” składka zdrowotna, której nie można już odliczyć od podatku dochodowego. To znaczy: taki był plan, ale protesty wymusiły na PiS korektę kursu. Teraz z częściowych odliczeń mogą skorzystać liniowcy, relikty wspomnianej karty podatkowej oraz ryczałtowcy. Nie zmienia to faktu, że mamy do czynienia z de facto podatkiem zdrowotnym, który stanowi integralny dodatek do podatku dochodowego.

Równocześnie nowe przepisy zmusiły wszystkich przedsiębiorców do składania deklaracji ZUS DRA. Dotyczy on nawet rozliczających się w ramach karty podatkowej, którzy każdego miesiąca płacą składkę o dokładnie tej samej wysokości. Dodatkowe wymogi natury biurokratycznej raczej nie ułatwiają prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce.

Wątpliwej jakości wolność gospodarcza za PiS to także drobiazgi w rodzaju obowiązkowych laurek w sklepach

Skoro już mowa o dodatkowych wymogach, to należałoby wspomnieć także o wprowadzenie zerowego VAT na żywność. Rządzący wymyślili sobie, że każdy sklep będzie musiał wywiesić karteczkę, że klienci niższe ceny zawdzięczają dobrodziejom z rządu. Informacja taka miała być „czytelna i dobrze wyeksponowana”.

Wszystko po to, by elektorat nie przeoczył tego, komu ma być wdzięczny. Przy okazji stworzono problematyczną dychotomię. Niższe ceny były możliwe dzięki rządowi, za wyższe zaś odpowiada „przebrzydły kapitalista”. Sprzedawcy stali się w ten sposób swego rodzaju kozłem ofiarnym. Można powiedzieć, że to taka pasywna agresja ze strony ustawodawcy.

Krytykujesz władzę? Władza spróbuje cię wywłaszczyć

Nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej. Co jednak w sytuacji, gdyby jakaś firma aktywnie podpadła tej konkretnej władzy? Przekonała się o tym telewizja TVN. Tak się składa, że krytyczne wobec Prawa i Sprawiedliwości medium należy obecnie do amerykańskiego koncernu Discovery, a wcześniej do holenderskiej spółki celowej. PiS bardzo nie lubi  TVN-u. Co więc zrobili nasi genialni rządzący? Przyjęli specjalną ustawę, której podstawowym założeniem był zakaz udzielania koncesji na naziemne nadawanie stacjom, które nie są kontrolowane przez firmy z Europejskiego Obszaru Gospodarczego. Tak po prostu.

Lex TVN, bo o tej ustawie mowa, przeszła niemalże całą drogę legislacyjną. Ostatecznie zawetował ją prezydent Andrzej Duda. Stany Zjednoczone wyraźnie dały do zrozumienia, że nie zamierzają tolerować prób rugowania ich kapitału z polskiego rynku takimi metodami. Sprawa więc rozeszła się po kościach. Trzeba jednak przyznać, że temat różnego rodzaju koncesji dla poszczególnych kanałów TVN-u co jakiś czas wraca. Doszło wręcz do tego, że Polacy aktywnie kibicowali Amerykanom mieszającym się w mimo wszystko polskie prawodawstwo.

Sam fakt istnienia koncesji na nadawanie jest kompletnie absurdalny w dobie cyfrowego nadawanie i internetu. Na uwagę zasługuje także dość bezczelne kłamstwo, jakim była próba uzasadnienia nowych regulacji. Nie można było w końcu otwarcie powiedzieć, że chodzi o wywłaszczenie TVN-u. Rządzący przekonywali więc, że nieszczęsna ustawa była po to, by przypadkiem Rosjanie albo bogacze z krajów arabskich nie weszli na polski rynek medialny.

Orlen pod kierownictwem Daniela Obajtka to dowód, że politycy nie powinni się dotykać do kierowania wielkimi firmami

Niechęć do Arabów brzmi szczególnie zabawnie w kontekście Orlenu. Koncern w końcu oddał część przejętego Lotosu w ręce między innymi saudyjskiego Aramco. Owszem, bezpośrednią przyczyną tej jakże „genialnej” decyzji były warunki Komisji Europejskiej, które trzeba było spełnić, aby fuzja Orlenu z Lotosem doszła do celu. Nas jednak powinno zainteresować teraz to, że w ogóle do niej doszło. Zjednoczona Prawica wymyśliła sobie, że zrobi z Orlenu polski odpowiednik koreańskich czeboli, albo wręcz megakorporacji rodem z Cyberpunka.

Problem polega na tym, że koncentrując możliwie wiele aktywów w ręce spółki Skarbu Państwa, narusza się rynkową równowagę. Orlen pożarł nie tylko okrojony Lotos, ale także PGNiG oraz Energę. Przymierza się do przejęcia Grupy Azoty. W coraz większej liczbie branż polski koncern zaczyna się ocierać o pozycję monopolisty. Dotyczy to także rynku prasy lokalnej. Rządzący kazali Orlenowi kupić koncern Polska Press. Powód był prosty: żeby państwowa firma mogła uprawiać prorządową propagandę.

Jak się kończy wielki państwowy moloch zarządzany pod kątem interesu partii, mogliśmy się dowiedzieć tuż przed wyborami parlamentarnymi. Cudownym zrządzeniem losu paliwo na Orlenie zaczęło tanieć, choć wszystkie znaki na niebie i ziemi podpowiadały, że powinno drożeć. Tzw. scenariusz węgierski dopełnił się po wyborach, gdy ceny błyskawicznie wróciły do normy. Po drodze poważne problemy miały inne podmioty uczestniczące w polskim rynku paliw. Na Orlenie tankowały nawet autobusy, które normalnie powinni zaopatrywać hurtownicy.

Warto odnotować, że Orlen za cały dumpingowy manewr zapłacił kompromitacją w postaci podejrzanej plagi „awarii” dystrybutorów. Niektórzy komentatorzy sugerują nawet, że operacja stanowiła działanie na szkodę spółki.

PiS w gospodarce był niczym serialowy Homelander przekonany, że może robić wszystko, co tylko zechce

Jeśli spróbujemy wyciągnąć jakiś wspólny mianownik, to możemy dojść do wniosku, że wolność gospodarcza za PiS cierpiała na syndrom znanego z serialu „The Boys” Homelandera. Osobnik ten wychodził w końcu z założenia, że dzięki brutalnej sile i bezkarności może robić wszystko to, co mu się żywnie podoba. Przy okazji w ten sposób maskował swoje kompleksy i brak większych kompetencji przywódczych.

Czy można prowadzić działalność gospodarczą w państwie, które pod wpływem kaprysu jest w stanie z dnia na dzień wywrócić ci biznes do góry nogami? Jak najbardziej. Znamy w końcu przypadki zagranicznych koncernów, które uwielbiają robić interesy w państwach dyktatorskich albo wręcz totalitarnych. Nie oznacza to jednak, że jest to optymalne rozwiązanie dla większości normalnych uczestników wolnego rynku.

Aktywna w biznesie władza, dla której liczy się przede wszystkim własny interes i która jest gotowa uprzykrzyć życie każdemu, kto wejdzie jej w drogę, stanowi poważne ograniczenie oraz ryzyko. Można zaryzykować stwierdzenie, że polscy przedsiębiorcy cały czas radzą sobie pomimo władzy, a nie dzięki jej wysiłkom. Dlatego właśnie oderwanie bezpośredniego wpływu polityków na gospodarkę staje się w naszym kraju coraz bardziej palącym problemem.

fundacja wolności gospodarczejArtykuł stanowi część cyklu „Wolność Gospodarcza„, prowadzonego na łamach Bezprawnika w ramach projektu komercyjnego realizowanego z Fundacją Wolności Gospodarczej. To założona w 2021 roku fundacja, której filarami jest liberalizm gospodarczy, nowoczesna edukacja, członkostwo Polski w Unii Europejskiej i państwo prawa. Więcej o działalności i bieżących wydarzeniach możecie przeczytać na łamach tej strony internetowej.