Najpóźniej do 13 kwietnia 2020 r. część firm musi dokonać specjalnego zgłoszenia. Jeśli tego nie zrobią, mogą zapłacić nawet 1 mln zł kary

Firma Państwo Dołącz do dyskusji (82)
Najpóźniej do 13 kwietnia 2020 r. część firm musi dokonać specjalnego zgłoszenia. Jeśli tego nie zrobią, mogą zapłacić nawet 1 mln zł kary

O wpis do nowego Centralnego Rejestru Beneficjentów Rzeczywistych spółki muszą zadbać do 13 kwietnia 2020 r. Nowe firmy, które dopiero rozpoczynają działalność, muszą odpowiednie kroki podjąć znacznie szybciej. Wszystko po to, by uniknąć wysokiej – nawet milionowej – kary.

Obowiązkowy wpis do Centralnego Rejestru Beneficjentów Rzeczywistych. Lepiej nie zostawiać tego na ostatnią chwilę

Centralny Rejestr Beneficjentów Rzeczywistych, o którym pisałam już na Bezprawniku, funkcjonuje w polskim porządku prawnym już od 13 października 2020 r. Rejestr utworzono z myślą o zapobieganiu praniu brudnych pieniędzy; dodatkowo ma także zmniejszyć ryzyko terroryzmu.

O wpis do Centralnego Rejestru Beneficjentów Rzeczywistych muszą zadbać spółki handlowe. Obowiązek dotyczy zarówno spółek jawnych, spółek z.o.o. czy spółek akcyjnych (za wyjątkiem giełdowych) jak i spółek komandytowych czy komandytowo-akcyjnych. Do rejestru mają trafić dane – jak sama nazwa wskazuje – rzeczywistych beneficjentów firm.

Jeśli zostały zarejestrowane jeszcze przed tym, jak rejestr zaczął funkcjonować (czyli przed 13 października) to wciąż na dopełnienie formalności mają trochę czasu. Muszą jednak zdążyć przed 13 kwietnia 2020 r., w innym wypadku mogą je spotkać wyjątkowo nieprzyjemne konsekwencje. O ile ustawodawca przyzwyczaił do nakładania wysokich kar na przedsiębiorców za niedopełnienie jakiegoś obowiązku, o tyle w tym przypadku kara może być faktycznie rekordowa. Może wynieść nawet do 1 mln zł.

W gorszej sytuacji są spółki, które zostały zarejestrowane w Krajowym Rejestrze Sądowym po 13 października. Firmy mają w takim przypadku tylko siedem dni na zgłoszenie się do rejestru.

Warto też pamiętać o tym, że jeśli spółka dokonywała zmiany danych, również musi zgłosić to do rejestru. I na dopełnienie tego obowiązku również ma siedem dni. Niektórzy mogą nie zdawać sobie sprawy z tego faktu, przez co również narażają się na nieprzyjemne konsekwencje.

Zgłoszenia do Centralnego Rejestru Beneficjentów Rzeczywistych dokonuje osoba upoważniona do reprezentowania spółki. To oznacza, że np. w przypadku spółki kapitałowej może tego dokonać jedynie członek zarządu.

Na szczęście zgłoszenie danych do rejestru nic nie kosztuje i odbywa się drogą elektroniczną.

Rejestr jest wymierzony przede wszystkim w korporacje. Ale to nie oznacza, że mniejsze spółki nie mają się czego bać

Centralny Rejestr Beneficjentów Rzeczywistych ma zapobiegać temu, by osoby fizyczne – będące w rzeczywistości decydentem w spółce – mogły swobodnie ukrywać się w korporacyjnej strukturze i tuszować swój wpływ na procesy w firmie. Zresztą nie tylko dane osób podejmujące kluczowe decyzje muszą znaleźć się w rejestrze. Powinni do niego trafić też wszyscy, którzy są upoważnieni do reprezentowania spółki. W teorii zatem dane wszystkich „kluczowych” osób z punktu widzenia firmy mają trafić do spisu.

W kontekście zapobiegania praniu brudnych pieniędzy warto zwrócić uwagę na dane Generalnego Inspektora Informacji Finansowej. Wynika z nich, że transakcje z użyciem rachunków bankowych, gdzie można ukryć dane rzeczywistych zleceniodawców, są obarczone najwyższym poziomem ryzyka. Tylko w zeszłym roku aż 66 proc. postępowań wszczętych przez GIIF dotyczyło właśnie tego rodzaju podejrzanych transakcji. Okazało się, że lwia część z przelewanych środków trafiała do Hongkongu – mowa nawet o 10,3 mld zł. Utworzenie rejestru ma znacząco zmniejszyć skalę tego procederu.

Teoretycznie, jak twierdzą eksperci, rejestr jest wymierzony w podejrzane działania prowadzone przez wielkie firmy, a nie małe spółki. W praktyce jednak obowiązkowi podlegają wszystkie spółki handlowe.

Wprowadzenie rejestru to efekt zastosowania się polskiego ustawodawcy do unijnej dyrektywy. Co istotne, rejestr ma charakter publiczny, a dostęp do informacji jest nieodpłatny. To oznacza, że właściwie każdy zainteresowany obywatel może sprawdzić kto – przynajmniej oficjalnie – bierze pełną odpowiedzialność za daną spółkę. Ma to być zresztą dodatkowy element kontroli.