Pozew powódki przeciwko Skarbowi Państwa został odrzucony przez krakowski sąd z powodu umieszczenia w nim zwrotów powszechnie uważanych za obelżywe. Sąd umieszczone w pozwie obelgi i zniewagi uznał za brak formalny i domagał się ich zmiany, czego powódka nie uczyniła.
Nie pierwszy rzuci kamień ten, kto choć raz pisząc pismo procesowe nie miał ochoty w dosadniejszych słowach opisać zachowania strony przeciwnej. Zwykle jednak chęci te zostają zduszone przez wewnętrznego cenzora, który choć dostrzega, że w sądach również pracują ludzie, przyznaje, że mogą oni nie podzielić naszych emocji w równie dosłowny sposób.
Rzeczywiście, pomimo pełnego zrozumienia dla emocji targających stronami sądowych sporów, pisma urzędowe muszą zachować pewne standardy. To przekonanie podzielił również krakowski sąd, który dał temu wyraz w wydanym ostatnio postanowieniu, na które zwraca uwagę Czasopismo Lege Artis.
Pozwu nie można niekulturalnie „wzbogacać”
Krakowski Sąd Okręgowy zwrócił się do powódki z wezwaniem o uzupełnienie braków formalnych pozwu, polegających na pominięciu słów powszechnie uważanych za obelżywe. W odpowiedzi powódka zwróciła się z prośbą o literalne wskazanie zwrotów, które powinny zostać usunięte. Sąd nie wyszedł naprzeciw prośbie i pozew odrzucił.
Sprawa trafiła do Sądu Apelacyjnego, który podzielił zdanie sądu I instancji, przyznając, że pozew, jak również każde inne pismo urzędowe: powinien być napisany w sposób jasny i zrozumiały, pozbawiony wulgaryzmów i innych zwrotów, które mogą zostać uznane za obraźliwe nie tylko dla stron postępowania, ale także dla osób trzecich. Sąd natomiast nie ma obowiązku dokładnego wskazania, które słowa w jego opinii za takie uchodzą, gdyż ich identyfikacja nie wymaga żadnej szczególnej wiedzy.
Wulgaryzmy w pozwie
Zaznaczył również, że co prawda przepisy Kodeksu Postępowania Cywilnego nie wskazują, że pismo procesowe powinno być pozbawione wulgaryzmów, taki wymóg stawia im jednak ustawa o języku polskim z dnia 7 października 1999 r., która w swej preambule obliguje wszystkie organy i instytucje publiczne Rzeczypospolitej Polskiej jak również wszystkich obywateli do ochrony języka polskiego jako podstawowego elementu narodowej tożsamości i dobra narodowej kultury.
W art. 3 ust. 1 pkt 2 ustawa doprecyzowuje natomiast, że ochrona ta polega w szczególności na przeciwdziałaniu jego wulgaryzacji.
Niestety z uzasadnienia postanowienia nie dowiadujemy się, o jakie sformułowania toczył się bój. Trudno więc solidaryzować się – bądź nie – z autorką pozwu. Przypuszczalnie jednak, powódka po prosu dosadnie zwerbalizowała to, co ciśnie się na usta pewnej części społeczeństwa w zetknięciu z państwowymi instytucjami.