Już niebawem mieszkańcy całej Unii Europejskiej pójdą do urn. Wybory do Parlamentu Europejskiego nie cieszą się w Polsce przesadnym zainteresowaniem. Frekwencja do tej pory ani razu nie przekroczyła 25%. Jest to jednocześnie jedyna unijna instytucja, na której obsadzenie obywatele Unii mają bezpośredni wpływ.
Wybory do Parlamentu Europejskiego do tej pory były raczej lekceważone prze wyborców
Parlament Europejski rzadko kiedy zaprząta uwagę opinii publicznej. Instytucja ta sprawia na pierwszy rzut oka wrażenie oderwanej od rzeczywistości, nawet tej politycznej. Jeśli już jest jakoś szerzej kojarzony, to z trzech siedzib, tajemniczych frakcji oraz lukratywnych zarobków deputowanych. Najczęściej dzieje się to wtedy, gdy któryś z europosłów się wygłupi, albo kiedy akurat powstaje jakieś szczególnie kontrowersyjne prawo.
Nie powinno dziwić, że wybory do Parlamentu Europejskiego nie cieszą się przesadnym zainteresowaniem ze strony Europejczyków. Przykładem może być chociażby Polska. W naszym kraju wybory te cieszyły się raczej umiarkowanym zainteresowaniem. Dotychczas frekwencja w naszym kraju wynosiła od 20,9% do 24,53%. Dla porównania: w zeszłorocznych wyborach samorządowych udział wzięło 48,83% uprawnionych do głosowania. Dlaczego właściwie wyborcy mieliby się przejmować tą instytucją? Odpowiedź na to pytanie leży zarówno w kompetencjach Parlamentu, jak i w jego politycznym kształcie, oraz wpływie na politykę krajową poszczególnych państw członkowskich.
Parlament stał się jedną z najbardziej wpływowych instytucji Unii Europejskiej
Zwykło się przyjmować, że Parlament nie ma jakichś większych uprawnień – a znaczeniem ustępuje zarówno Komisji, jak i Radzie Unii Europejskiej. Z pewnością, kiedyś była to prawda. Początkowo najważniejszą rolą tej instytucji było po prostu istnieć, jako jakiś organ wybieralny, reprezentujący wolę wyborców. Do dzisiaj instytucja ta sprawuje demokratyczny nadzór nad pozostałymi organami Unii Europejskiej. Z czasem jednak możliwości Parlamentu stopniowo zaczęły rosnąć. Na tyle, że instytucja ta jest w stanie rywalizować o władzę i wpływy z pozostałymi dwiema.
Trzeba przyznać, że organ ten posiada obecnie bardzo istotne dla funkcjonowania Wspólnoty kompetencje. W pierwszej kolejności należałoby oczywiście wskazać podejmowanie decyzji o rozszerzeniu Unii Europejskiej. Nie jest to może najbardziej prawdopodobny obrót wypadków w tym momencie, jednak nie sposób odmówić podniosłości takiego posunięcia. Dalsze rozszerzenie w przyszłości nie jest też nierealne – o członkostwo we Wspólnocie wciąż ubiegają się pozostałe państwa bałkańskie i Turcja.
Realnie najważniejszą kompetencją Parlamentu Europejskiego jest wybór przewodniczącego Komisji, oraz zatwierdzanie jej składu. Warto zauważyć, że Parlament może również zmusić Komisję do dymisji, uchwalając niejako „wotum nieufności”, większością 2/3 głosów. Równie istotne wydaje się także udzielanie, lub nie, absolutorium z wykonania budżetu. To Parlament, wraz z Radą – a w oparciu o wnioski Komisji, uchwala przepisy prawa europejskiego. Warto w tym momencie przypomnieć, że tzw. ACTA2 przegłosowana została dzięki glosom bardzo konkretnych europosłów.
Równowaga sił w Parlamencie Europejskim będzie kształtować przyszłość Unii w nadchodzącej kadencji
Warto przy tym pamiętać, że ten parlament różni się znacząco od swoich odpowiedników w poszczególnych państwach. W wyborach do parlamentu krajowego najczęściej głosuje się na konkretną osobę, albo na partię polityczną, która wystawiła kandydata. Wybory do Parlamentu Europejskiego zawierają jeszcze jeden czynnik – frakcje. Siłą rzeczy, krajowe partie polityczne nie miałyby zbyt wielkiej siły przebicia w ponadnarodowej instytucji. Zwłaszcza, że jeden kraj nie jest w stanie uzyskać większości w Parlamencie. W tym celu partie łączą się w ogólnounijne sojusze, połączone wspólnotą poglądów i czasem interesów.
Obecnie by utworzyć frakcję w Parlamencie Europejskim, potrzeba 25 deputowanych z minimum siedmiu państw członkowskich. Wbrew pozorom, nie jest to wcale takie proste. W kończącej się kadencji wskazać można osiem frakcji, z czego tak naprawdę największe znaczenie mają dwie. Mowa o Europejskiej Partii Ludowej, zrzeszającej chadeków i umiarkowanych konserwatystów, oraz Partii Europejskich Socjalistów – a więc socjaldemokracji. Warto wspomnieć jeszcze o Europejskich Konserwatystach i Reformatorach, Porozumieniu Liberałów i Demokratów na Rzecz Europy, oraz Europie Narodów i Wolności.
Wybory do Parlamentu Europejskiego zdecydują o tym, jaka wizja Europy będzie w najbliższych latach wiodąca. Skoro to Parlament wybiera przewodniczącego Komisji Europejskiej, koalicja frakcji która uzyska większość uzyska niebagatelny wpływ na przyszłość Wspólnoty.
Za enigmatycznymi nazwami stoją znane nam siły polityczne, idee, poglądy i konkretni rozpoznawalni w Polsce politycy
Dlaczego wymieniłem akurat te konkretne frakcje? Europejska Partia Ludowa to frakcja Platformy Obywatelskiej, do Europejskich Konserwatystów i Reformatorów należy Prawo i Sprawiedliwość. Filozofii obydwu grup chyba nie trzeba nikomu bliżej przedstawiać. To Europejska Partia Ludowa, trzeba przyznać: razem z Socjalistami, jest niejako twarzą obecnej Unii Europejskiej – zarówno z jej zaletami, jak i wadami. Konserwatyści i Reformatorzy to wizja Unii Europejskiej suwerennych państw, niekoniecznie prącej do pogłębiania integracji, opartej o przynajmniej deklarowane chrześcijańskie wartości.
Do Partii Europejskich Socjalistów należy Frans Timmermans, kojarzony nad Wisłą przede wszystkim z działań wymierzonych przeciwko reformom polskiego rządu dotyczącym wymiaru sprawiedliwości. Polityk ten jest także kandydatem swojej frakcji na przewodniczącego Komisji. Porozumienie Liberałów i Demokratów na Rzecz Europy to grupa, której jednym z najbardziej wyrazistych polityków jest Guy Verhofstadt, znany z radykalnych poglądów, jeśli idzie o dalszą przyszłość Wspólnoty. A także zaprzysięgły wróg „populistów” i „nacjonalistów”. Europa Narodów i Wolności to frakcja zrzeszająca jednych i drugich – a trzeba przyznać, że te poglądy w ostatnich latach zdobywają w Europie coraz szersze poparcie.
Tegoroczne wybory do Parlamentu Europejskiego mają znaczenie także dla krajowej rozgrywki o władzę, jednak to dla dalszego rozwoju Wspólnoty będą kluczowe
Rada Unii Europejskiej stanowi wyraz woli rządów państw członkowskich – a więc ich poszczególnych rządów. Rządy te są wyłaniane dzięki wyborom krajowym. Komisję Europejską tworzy jej przewodniczący, z kandydatów zaproponowanych przez państwa członkowskie. Instytucja ta niejako stanowi emanację samej Unii Europejskiej, kojarzona jest z brukselską biurokracją. Zarówno Komisja, jak i Rada wybierane są pośrednio – przez takich czy owakich przedstawicieli obywateli państw członkowskich. Tylko wybory do Parlamentu Europejskiego są bezpośrednimi wyborami obywateli. Tegoroczne są szczególnie ważne. Unia Europejska znajduje się niejako na rozdrożu. Koncepcja „Europy dwóch prędkości”, stały problem z migracją z Afryki i Azji, Brexit, kwestia praworządności w poszczególnych państwach członkowskich – liczba problemów będzie tylko rosnąć.
Tak naprawdę to właśnie te wybory do Parlamentu Europejskiego zdeterminują kształt Unii w nadchodzących kluczowych latach. Nie tylko jednak, patrząc z polskiej perspektywy. Jesteśmy w trakcie maratonu wyborczego. Poszczególne krajowe partie polityczne zrozumiały znaczenie tych wyborów dla powodzenia w następnych – parlamentarnych. Wynik poszczególnych opcji może mieć bezpośrednie przełożenie na życie obywateli. Chociażby w postaci kolejnych obietnic wyborczych, czy zmian w prawie mających odwrócić negatywne trendy. Jesienne wybory parlamentarne zdecydują o tym, kto będzie rządzić w Polsce. Wybory do Parlamentu Europejskiego są jednak ewidentnie już częścią tego najważniejszego w krajowej polityce starcia.