Zwolnienie lekarskie w pracy to takie usprawiedliwienie nieobecności w szkole, z tym że wystawia je lekarz, a nie rodzic. Odpoczywanie w domu jest zdecydowanie najprzyjemniejsze z całego chorowania. Mniej przyjemne, choć uzasadnione, jest niższe wynagrodzenie na zwolnieniu lekarskim, które wynosi 80% podstawowego wynagrodzenia. Pojawiają się jednak pomysły, aby obniżyć je do 60%.
Wszystkiemu winny jest, a jakże, dziurawy budżet Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. To nie jest żadna tajemnica, chociaż rządzący nie kwapią się do naprawiania tej sytuacji, ani tym bardziej reformowania całego systemu. Zamiast tego stawia na jednorazowe działania, takie jak zniesienie limitu składek ZUS. Jeszcze inne, jak obniżenie wieku emerytalnego, będą miały katastrofalne skutki. Tym będą musiały się przejmować ekipy rządzące za kilka lat.
Wynagrodzenie na zwolnieniu lekarskim
Zgodnie z obowiązującymi przepisami, wynagrodzenie na zwolnieniu lekarskim ulega obniżeniu do 80%. Koszty przebywania pracownika na zwolnieniu lekarskim przez pierwsze 33 dni ponosi pracodawca. W sytuacji, gdy zwolnienie jest dłuższe, zasiłek chorobowy wypłaca ZUS. To oczywiste, że środki na ich wypłatę są pokrywane ze składek ZUS, które odprowadza każdy z nas. Członkowie Rady Nadzorczej ZUS mówią, że deficyt Funduszu Chorobowego ZUS wynosi aż 9 miliardów złotych. To właśnie z tej kasy wypłacane są zasiłki chorobowe i macierzyńskie. Skoro kasa jest na minusie, to pojawiają się pomysły na jej zapełnienie. Jeremi Mordasiewicz, członek Rady Nadzorczej ZUS oraz ekspert konfederacji Lewiatan proponuje obniżenie zasiłku chorobowego do 60% wynagrodzenia.
Pytanie więc, jak wypełnić lukę: podnosząc składki dla wszystkich pracowników czy obniżyć zasiłki dla chorych na zwolnieniu lekarskim z 80 do 60 procent wynagrodzenia. Ten model świetnie sprawdza się choćby w Czechach, gdzie również trzy pierwsze dni na zwolnieniu są całkowicie bezpłatne. Przypomnę, że na chorowanie jednych płacą ci wszyscy, którzy w tym czasie pracują. Jestem przekonany, że po takich zmianach liczba osób na L-4 od razu by się skurczyła. Wiadomo też, że w Polsce wiele osób nadużywa tego prawa. Poza tym bardzo trudno skontrolować zasadność L-4 w pierwszych dniach, skoro pracownik ma siedem dni na dostarczenie go do kadr swojej firmy.
Obniżenie wynagrodzenia na zwolnieniu lekarskim do 60%? Wolne żarty!
Nie mam wątpliwości, że ten pomysł jest żywcem wyjęty z podręczników polskiej szkoły przedsiębiorczości. To jasne, że na chorowanie jednych płacą ci, którzy w tym czasie pracują. Tak samo, jak na emerytury, renty, zasiłki z opieki społecznej, 500 plus czy chociażby wynagrodzenie członków Rady Nadzorczej ZUS. To nie oznacza jeszcze, że z tego powodu zasiłki powinny być śmiesznie niskie. Wystarczy, aby ich zasadność była odpowiednio kontrolowana, a nadużycia surowo karane. Przypomnę, że ZUS bardzo skrupulatnie podchodzi do kontroli wypłacania zasiłków. Wielokrotnie opisywaliśmy na Bezprawniku historie z tym związane.
Również samo obniżenie wysokości wynagrodzenia na zwolnieniu do 60% jest tragicznym pomysłem. Tak drastyczne obniżenie pensji z pewnością spowoduje ogromne spustoszenie w domowych budżetach, zwłaszcza wśród najmniej zarabiających pracowników. Odejmijcie od minimalnego wynagrodzenia 40% i spróbujcie wtedy spiąć budżet. W jednym trzeba jednak przyznać rację Jeremiemu Mordasiewiczowi. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że po takich zmianach liczba osób na l-4 od razu by się skurczyła i to z bardzo prostego sposobu. Na zwolnienie przechodziliby pracownicy, którzy zwyczajnie nie mieliby siły do dalszej pracy. Życzę powodzenia w liczeniu zysków firmy, w której wszyscy pracownicy nagle pójdą na zwolnienie lekarskie, bo jedna osoba zaraziła pozostałych grypą.
Poza tym wypadałoby też wspomnieć o tym, że od 1 stycznia 2018 roku zwolnienie lekarskie będzie dostarczane do zakładu pracy w formie elektronicznej, niemal w chwili wizyty w gabinecie lekarza. Pracownicy nie będą już mieli obowiązku dostarczania l-4 do zakładu pracy. Chyba odpada argument o braku zasadności zwolnienia w pierwszych dniach.