W weekend oficjalnie weszły w życie przepisy, które obniżają wiek emerytalny w Polsce. Od 1 października 2017 roku, ponownie, kobieta może przejść na emeryturę w wieku 60 lat, a mężczyzna w wieku 65 lat. To gwóźdź do trumny ZUS.
W kolejce po przyznanie świadczenia według nowych zasad jest już ponad 200 tysięcy osób. Tyle właśnie wniosków o przyznanie emerytur wpłynęło w samym wrześniu 2017 roku. Od tego miesiąca była możliwość składania dokumentacji w oddziałach ubezpieczyciela. O tym, jak wielka to ilość niech świadczy fakt, że tylko w tym miesiącu do ZUS wpłynęło więcej wniosków o przyznanie emerytury niż w całym 2016 roku. To również ponad dwukrotnie więcej niż w całym 2013 roku!
Obniżony wiek emerytalny
To realizacja bardzo populistycznej obietnicy wyborczej, która w konkretnych sytuacjach może i jest bardzo korzystna dla emeryta. Trzeba jednak pamiętać, że dla całego systemu ubezpieczeń społecznych może okazać się katastrofalna w skutkach. Wiele razy w Bezprawniku pisaliśmy o tym, że ten system można porównać do jednego wielkiego worka, albo nawet i do piramidy finansowej. Bieżące emerytury są wypłacane ze środków, które do wspólnej kasy wpłacają obecnie pracujący. To rodzaj pewnej umowy społecznej, w której młodzi utrzymują starszych. Ten system nazywa się systemem redystrybutywnym.
Obniżony wiek emerytalny przyczyni się do ogromnego wzrostu deficytu budżetowego
Kilka dni temu opisywałem raport Fundacji Kaleckiego, który przedstawiał kilka wariantów przyszłości ZUS. Wnioski, jakie płynęły z tego dokumentu, są katastrofalne – do ZUS będziemy z budżetu dopłacać blisko 100 miliardów złotych rocznie. Ta suma ma stanowić aż 20% budżetu państwa! Warto sobie zadać pytanie, czy Polskę stać na takie wydatki? Liczba osób, które opłacają składki do ZUS, jest na tyle mała, że analitycy rynku pracy od wielu lat biją na alarm. Do tego stopnia, że składki, jakie trafiają do ZUS od pracujących w Polsce imigrantów, czyli głównie Ukraińców, ale i Białorusinów stanowią zauważalny procent budżetu tej instytucji. Złośliwi powiedzą, że to nadchodzi koszmar narodowców. Przyszłość naszego ZUS w dużej mierze zależy od napływu imigrantów, którzy swoją pracą będą utrzymywać naszych emerytów.
Zastanawiające jest to, że widmo potężnego kryzysu, o ile nie upadku Zakładu Ubezpieczeń Społecznych nadchodzi nieubłagalnie, a rządzący wciąż nie mają żadnego pomysłu na jakiekolwiek uniknięcie katastrofy. Zamiast tego serwują najzwyklejsze w świecie rozdawnictwo.