To ZUS powinien wypłacać chorobowe od samego początku zwolnienia lekarskiego pracownika

Firma Praca Zdrowie Dołącz do dyskusji
To ZUS powinien wypłacać chorobowe od samego początku zwolnienia lekarskiego pracownika

Politycy tak emocjonują się składką zdrowotną przedsiębiorców, a tymczasem prawdziwa niesprawiedliwość tkwi gdzie indziej. Jeżeli pracownik pójdzie na zwolnienie lekarskie, to przez pierwszych 33 dni wypłacanie chorobowego spada na jego pracodawcę. Właściwie dlaczego? Chodzi oczywiście o pieniądze, których państwo by nie wyczarowało. Nie zmienia to faktu, że obowiązujące rozwiązania nieproporcjonalnie obciążają firmy.

Aż dziwne, że nikt nie zapytał o to, dlaczego właściwie pracodawca ma płacić pensję ubezpieczonemu w ZUS

Każdemu może się przytrafić choroba. Prawdę mówiąc, pracownik ignorujący swój kiepski stan zdrowia to bardziej kłopot, niż pożytek dla firmy. Nie dość, że taka osoba nie pracuje w pełni wydajnie, to jeszcze może zarazić kolegów. Tyle tylko, że jeśli pójdzie ona na L4, to pracodawca wciąż problem. Nie ma pracownika przez czas obowiązywania zwolnienia, który może być akurat niezbędny do prawidłowego funkcjonowania firmy. Jego obowiązki ktoś musi wykonywać. Do tego przedsiębiorcę czeka jeszcze wypłacanie chorobowego przez pierwszych 33 dni.

Owszem, wynagrodzenie chorobowe to jedynie 80 proc. pensji danego pracownika. Istnieją także przesłanki do obniżenia tej kwoty jeszcze bardziej. Przykładem może być niedostarczenie przez pracownika zwolnienia w terminie 7 dni od dnia jego wystawienia. Co więcej, od 34 dnia zwolnienia ten obowiązek przejmuje ZUS. Tylko właściwie, dlaczego to pracodawca ma wypłacać pensję niepracującemu pracownikowi, który jest ubezpieczony właśnie na wypadek choroby?

Nie sposób nie zauważyć, że ubezpieczenie chorobowe wiąże się z koniecznością odprowadzania co miesiąc składek. W tym konkretnym przypadku mowa o 2,45 proc. podstawy wymiaru. Ta nie może być niższa od 60 proc. aktualnie obowiązującego przeciętnego wynagrodzenia. Biorąc pod uwagę aktualną relację średniej krajowej i płacy minimalnej, najsłabiej zarabiający pracownicy płacą nawet więcej niż te 2,45 proc. Pozwolę sobie raz jeszcze zaakcentować: akurat tę składkę płaci pracownik. Jego pracodawca jest jedynie płatnikiem, który musi ją obliczyć, pobrać i przekazać do ZUS.

Pytanie o to, dlaczego wypłacanie chorobowego przez pierwsze 33 dni spada na przedsiębiorcę zatrudniającego pracownika, jest tym bardziej zasadne, że nie jest on nawet stroną relacji pomiędzy nim a ZUS. Ktoś mógłby argumentować, że skoro składkę odprowadza pracownik, to wynagrodzenie chorobowe powinien płacić pracodawca. Nie sposób jednak nie podnieść po raz kolejny argumentu, że ten sam pracownik jest ubezpieczony w ZUS, a nie u swojego pracodawcy.

Nie ma się co łudzić, że ZUS byłoby stać na wypłacanie chorobowego od pierwszego dnia zwolnienia

Trudno byłoby negować to, że pracownik, który musi pójść na zwolnienie lekarskie, jest zabezpieczony przez system. Pozostaje jednak pytanie o to, czy obowiązujące rozwiązanie jest sprawiedliwe względem przedsiębiorców, którzy taką osobę zatrudniają. Odpowiedź brzmi „nie”. Niestety w tym momencie musimy zejść na chwilę na ziemię. Ubezpieczenia chorobowego nie da się zorganizować bez współpłacenia po stronie pracodawcy.

Powód takiego stanu rzeczy jest bardzo prosty. Państwa nie byłoby stać na wypłacanie chorobowego każdej osobie, która akurat pójdzie na L4. Politycy bardzo lubią się chwalić, jakiej to części PKB nie przeznaczają na poszczególne cele, kiedy akurat ich partia sprawuje władzę. Tak naprawdę jednak w dyspozycji rządu nie jest PKB Polski, ale budżet państwa. Do ZUS zaś trafia tyle pieniędzy, ile przewidują przepisy prawa regulujące jego źródła finansowania. Kluczowe są tutaj oczywiście składki, ale tych nie jest znowu tak dużo.

Prosta matematyka podpowiada, że przy 2,45 proc. składki na ubezpieczenie chorobowe ta jedna pensja na L4 zwróciłaby się ZUS po nieco ponad 32 miesiącach. Problem w tym, że nasz pracownik może w tym czasie pójść na zwolnienie lekarskie jeszcze raz, albo i więcej razy. Oczywiście są pracownicy, którzy nie chorują, albo właśnie unikają opuszczania dni w pracy jak ognia. Można jednak śmiało postawić tezę, że system wymaga dodatkowych nakładów pieniężnych.

Czy to oznacza, że obecnego sposobu nie da się ulepszyć w taki sposób, by był bardziej sprawiedliwy? Prawdę mówiąc, chyba nic nie stoi na przeszkodzie, by przesunąć wypłacanie chorobowego przez ZUS z 34 dnia nieobecności na 15 dzień. Tym samym pracodawca wciąż finansowałby te przypadki nieobecności swoich pracowników, które nie wiążą się zazwyczaj z poważniejszą chorobą. Można by wręcz rzec: typowe przeziębienia, łagodne grypy i podobne dolegliwości. Równocześnie ZUS ograniczyłby koszty po stronie przedsiębiorców związane z bardziej długotrwałą kuracją pracownika.

Powyższe rozważania stanowią też pewien eksperyment myślowy. Nawet jeśli uznamy, że konstrukcji ubezpieczenia chorobowego nie da się w najmniejszym stopniu zmienić, to wciąż pozostaje kwestia roli pracodawców całym systemie. Obecne rozwiązanie uzasadnia na swój sposób preferencje w składce zdrowotnej po stronie przedsiębiorcy. Ot, coś za coś.