W ostatnim roku Polacy częściej sięgali po książki. Pandemia i seriale nakręcają czytelnictwo w Polsce znacznie lepiej niż ubolewający nad nieczytającym narodem profesorowie i literaci.
Czytelnictwo w Polsce 2020 — kolejny efekt koronawirusa?
Z ostatnich badań przeprowadzonych przez IMAS International wynika, że w czasie pandemii Polacy zaczęli czytać. Co trzeci Polak w ubiegłym roku częściej sięgał po książkę, a 17 procent przyznało, że kupiło ich więcej. Efekt lockdownu? Z całą pewnością. Polacy zaczęli się zwyczajnie nudzić. A nuda i zamknięcie w domach sprzyja statycznym rozrywkom. Z tego samego powodu w ubiegłym roku wzrosła również sprzedaż gier planszowych. Czy ten nagły trend wzrostowy powinien cieszyć? Na pewno. Rynek książki w ostatnich latach nie radził sobie najlepiej. Sytuacja stała się dramatyczna po zamknięciu stacjonarnych księgarni w marcu ubiegłego roku. Na szczęście sprzedaż i promocja szybko przeniosła się do Internetu, który zresztą już od dawna wygrywa z tradycyjnymi księgarniami pod względem oferowanych cen.
Nie wiem, czy obecny trend wzrostowy się utrzyma, a w naszym społeczeństwie zagości czytelniczy duch. Chyba nie ma to większego znaczenia. Bo coroczne ubolewanie nad spadkiem czytelnictwa w Polsce jest już pewną tradycją. A same statystyki utrzymują się na podobnym poziomie od 2004 roku. Czyta ten, kto chce albo ten, kto się nudzi. Narracja płynąca z tego typu statystyk dla mnie zawsze trąci intelektualnym bełkotem klasy średniej, która zinstrumentalizowała książki i stara się nimi leczyć kompleksy.
Seriale Netflix na podstawie książek
Sam rynek książki radzi sobie dość dobrze, wydawane są nowe tytuły, które znajdują swoich odbiorców. Przebija się i zyskuje uznanie dobra literatura, często nie ustępująca popularności tej czysto rozrywkowej. Z drugiej strony właśnie ta rozrywkowa wartość literatury jest czynnikiem determinującym sprzedaż i popularność. W ostatnim czasie możemy zauważyć dość silnie pojawiający się na świecie i w Polsce trend, który określiłabym jako „efekt Netflixa”. Świetnie zobrazowała go lutowa lista bestsellerów New York Timesa, na której połowę z dziesięciu pozycji zajmowały książki na podstawie których stworzono serialowe hity. Prym wiodła oczywiście seria powieści Julii Quinn „Bridgertonowie”.
Z ciekawości zajrzałam na nasz polski ranking na stronie lubimyczytać.pl. Pierwsze miejsce w lutym oczywiście nie zaskoczyło. Mijający się z realiami historycznymi serial święcił wtedy triumfy również w Polsce. W marcowych rankingach jak na razie odbija się popularność dość mocno promowanego na platformie serialu „Firefly Lane” na podstawie książki Kristin Hannah. Popularność po serialu Netflixsa zyskała również mało znana książka Waltera Tevisa „Gambit królowej”. W Europie, po sukcesie serialu „Lupin”, czytelnicy przypomnieli sobie o powieściach Maurice’a Leblanca.
Efekt Netflixa
Tych przykładów na przestrzeni ostatnich lat można mnożyć. Książki stają się inspiracją dla twórców, którzy dają im drugie życie. Tym samym wyciągają je z czytelniczego niebytu. Zamiast więc gniewać się na telewizję, warto uścisnąć jej rękę, bo dobrze zrobiony film lub serial może tylko pomóc, z całą pewnością nie odciągnąć. Niestety nie jesteśmy społeczeństwem statecznych intelektualistów, a w literaturze tak jak w życiu poszukujemy rozrywki, emocji, zabawy i mądrości. Nie powinniśmy się więc dziwić, że nie trafiają do nas lektury z kanonu, a po ukończeniu edukacji dla większości kończy się przygoda z literaturą. Książka po lekcjach języka polskiego kojarzy nam się z nudą i przymusem.
Niestety, ale pozytywistyczne podejście do książki jest już mocno nieaktualne. Jego powielanie przez osoby, które od wielu lat głośno i medialnie ubolewają nad spadkiem czytelnictwa w Polsce, przynosi więcej szkody niż pożytku. Kończenie dnia z książką w ręku nie przesądza o naszym wykształceniu czy inteligencji, nie jest też bardziej wartościowe od dobrego filmu czy serialu. Kultura idzie z duchem czasu. Jej środki przekazu i wyrazu również.