Wenecja być może jest i najpiękniejszym miastem świata, ale robi też wiele, by być też najsurowiej traktującym turystów miejscem na globie. W mieście rozmaitych zakazów jest już mnóstwo, ale teraz burmistrz chce pójść dalej i wprowadzić… zakaz siadania na ziemi.
Zakaz siadania na ziemi i na schodach – to nowy pomysł burmistrza Wenecji. Ma być poddany pod głosowanie na radzie miasta jeszcze w październiku. Przewinienie może się wydawać dość błahe, ale kary już wcale takie nie będą. Jeśli przepisy wejdą w życie, to za siadanie na ziemi będzie można dostać mandat w wysokości od 50 do nawet 500 euro.
Zakaz siadania w Wenecji. Czy to już nie przesada?
Ktoś może powiedzieć, że zakaz siadania to wcale nie jest taki zły pomysł, zwłaszcza jeśli dotyczy zabytkowych, wymagających szacunku miejsc. Tyle że w takich punktach zakaz siadania w Wenecji już obowiązuje – nie można tego robić na przykład na Placu Św. Marka czy na schodach Mostu Rialto. Nowy zakaz miałby już objąć całe centrum słynnego miasta. Jak władze miasta tłumaczą więc ten pomysł? – Ludzie mogą się w Wenecji świetnie bawić, ale muszą zrozumieć, że Wenecja to nie plaża – tłumaczył brytyjskiemu dziennikowi The Telegraph Paolo Mar z miejscowego wydziału turystyki.
Zakaz siadania. Wenecja jest zirytowana turystami
Nowy pomysł weneckich władz to element szerszej kampanii, znanej jako #EnjoyRespectVenezia. W jej ramach wprowadzane są coraz to nowe zakazy. Niektóre, trzeba przyznać, są bardzo zdroworozsądkowe. Władze włoskiego miasta zakazują na przykład pływania czy nurkowania w zabytkowych kanałach – za to grozi grzywna w wysokości 450 euro. Co ciekawe, nieco mniej surowe kary są za malowanie graffiti – do 400 euro.
Inne kary w Wenecji już budzą jednak większe kontrowersje. Za pokazanie się na ulicy w stroju kąpielowym grozi 200 euro. Zabroniona jest w centrum nawet jazda na rowerze – grozi za to 100 euro. Jeszcze surowsi są Włosi dla tych, którzy kupują podróbki od ulicznych handlarzy. Taki zakup od sprzedawcy bez licencji może się skończyć nawet mandatem w wysokości 7 tysięcy euro.
Zabronione jest też na przykład jedzenie podczas siedzenia na niektórych obiektach, karmienie gołębi czy rozkładanie namiotu.
Włosi fochują się na turystów. Bo mogą
Sporo więc tych zakazów. Znowu, niektóre są sensowne, ale inne mogą być uznane za komplikowanie życia turystom. Trochę to dziwne, w końcu Wenecja żyje głównie z nich. Może władze uznały jednak, że jest ich po prostu za dużo? Albo chcą przyciągać tylko tych bogatszych, którzy nie będą musieli jeść siedząc na ulicy, bo są w stanie wydać krocie na weneckie restauracje?
Polityka wprowadzania coraz to nowych zakazów coraz bardziej zresztą irytuje już samych mieszkańców miasta, zwłaszcza tych młodszych. Na przykład aktywiści z ruchu Occupy Venice uważają, że nie ma nic zdrożnego w tym, że niezamożna osoba kupi sobie kanapkę i podczas przerwy w zwiedzaniu usiądzie na chodniku i ją zje. Wręcz przeciwnie, uważają oni, że to coraz częściej odwiedzający miasto miliarderzy z całego świata psują Wenecję i jej klimat. Postulują więc, by wprowadzić inne zakazy – na przykład wynajmowania turystom zbyt wielu apartamentów. Niektórzy radni Wenecji chcą natomiast by zamiast zakazywać siadania, po prostu rozstawić w mieście dla turystów ławki.
Tak naprawdę chyba jednak żaden zakaz siadania czy też każdy inny niewiele zmieni – i tak miliony osób będą chciały co roku zobaczyć przepiękną Wenecję. Włosi chyba doskonale to wiedzą. Ich kraj jest tak piękny, że nie muszą o turystów się starać, a mogą się na nich bezkarnie fochować. A jakby się nie fochowali, to turyści i tak będą. Wiedzą to Włosi, a jeszcze lepiej wiedzą to Francuzi.
Fot. Hernán Piñera/Flickr