Widziałeś kiedyś Drogę Mleczną na nocnym niebie? Prawdopodobnie nie. Wszystko przez coraz powszechniejsze zanieczyszczenie światłem, które dodatkowo ma fatalny wpływ na zdrowie człowieka i nieco pogłębia kryzys energetyczny. Tymczasem z problemem nikt w Polsce nawet nie próbuje walczyć. Wyjąwszy Rzecznika Praw Obywatelskich, który stara się interweniować w tej sprawie.
Nadmiar światła w miastach odbiera nam nie tylko Drogę Mleczną, ale i zdrowy sen
Rozwój cywilizacji niesie ze sobą różnego rodzaju zjawiska, z których nie wszystkie są pozytywne. Jednym ze stosunkowo nowych zjawisk jest zanieczyszczenie światłem, któremu sprzyjają wszechobecne lampy, podświetlane bilbordy, reflektory samochodów, a teraz upowszechnienie się różnego rodzaju LED-owych lampek. Jak światło może zanieczyszczać cokolwiek? Nadmierne oświetlenie w nocy sprawia, że w danej okolicy robi się dużo jaśniej, niż być powinno. Ma to określone negatywne skutki, na które zwracał ostatnio uwagę Rzecznik Praw Obywatelskich.
Przede wszystkim, zanieczyszczenie światłem w miastach może być na tyle silne, że na nocnym niebie nie będzie widać nawet gwiazd. W nieco mniejszych miejscowościach ich obserwacja może być nieco utrudniona. Teraz wyobraźmy sobie, że teoretycznie na bezchmurnym nocnym niebie powinniśmy być w stanie dostrzec Drogę Mleczną. W Polsce wciąż jest to możliwe w najmniej zanieczyszczonych światłem częściach kraju, na przykład w Bieszczadach. Nie chodzi jednak o całe góry, a o konkretny specjalnie zorganizowany Park Gwiezdnego Nieba – obszar chroniony przed wpływem sztucznego światła.
Problem nie dotyczy tylko domorosłych astronomów, którzy nie mają warunków do cieszenia się pięknem przyrody. Powszechne zanieczyszczenie światłem ma fatalny wpływ na zdrowie ludzi. Rzecznik Praw Obywatelskich stawia sprawę jasno: zakłóca naturalny biorytm człowieka i powoduje m.in. bezsenność. Tym samym zjawisko to obniża komfort życia mieszkańców nie tylko miast ale i wsi.
Jak się łatwo domyślić, nie tylko ludzie cierpią z powodu nadmiaru światła przez całą dobę. W przypadku zwierząt zanieczyszczenie światłem może prowadzić nie tylko do zaburzenia orientacji przestrzennej, ale także do zupełnej zmiany zachowania i relacji pomiędzy poszczególnymi gatunkami.
Jakby tego było mało, upowszechnienie się technologii LED do zbędnego oświetlania wszystkiego, co popadnie, jest także marnotrawstwem energii elektrycznej. Marcin Wiącek wiąże zanieczyszczenie światłem z potęgowaniem skutków kryzysu energetycznego. Wytyka przy tym rządzącym akcję zachęcania obywateli do oszczędzania energii poprzez… podświetlane nocą bilbordy. Trzeba przyznać, że autor tej kampanii wysyła Polakom sprzeczne sygnały.
Zanieczyszczenie światłem ma wiele przyczyn, LED-y są tylko jedną z nich
Jak już wspomniano, Wiącek upatruje jedno z ważniejszych źródeł problemu we wszechobecnym podświetleniu LED. Podaje przy tym konkretne dane na poparcie tej tezy. Możemy się z nimi zapoznać na stronie internetowej Rzecznika Praw Obywatelskich.
Dostępne badania naukowe wskazują, iż globalnie zanieczyszczenie świetlne wzrastało średnio o 9,6% rocznie w latach 2011-2022 i jest spowodowane przede wszystkim przejściem na półprzewodnikowe oświetlenie LED. Nowe oprawy oświetleniowe oparte na technologii LED sprzyjają zwiększeniu bezpieczeństwa oraz zmniejszeniu zużycia energii. Niemniej poprawa bezpieczeństwa, jaką daje montaż oświetlenia LED, wynika także z tego, że światło oparte na tej technologii jest ostrzejsze, a oświetlane obiekty wyraźniejsze – w konsekwencji czego na oświetlanym obszarze może dojść do wzrostu zanieczyszczenia światłem.
Nie sposób oczywiście nie wspomnieć o innych przyczynach zanieczyszczenia światłem. Istotę problemu z pewnością zrozumieją osoby, którym postawiono latarnię uliczną świecącą prosto w okno sypialni. Podobnymi ofiarami świetlnej agresji są mieszkańcy miast muszący borykać się z bilbordami reklamowymi, pylonami cenowymi stacji benzynowych, słupami reklamowymi z logo sieci fast food i innymi źródłami oświetlenia skierowanymi w ich stronę. Kolejną ważną częścią składową problemów jest nazbyt agresywne oświetlenie nocne dużych zakładów przemysłowych.
Rzecznik Praw Obywatelskich uważa przy tym, że nieograniczona, nadmierna emisja sztucznego światła w przestrzeni publicznej godzi w konstytucyjne prawa obywateli do ochrony zdrowia oraz do czystego środowiska.
Instytucje krajowe i unijne dopiero od niedawna zauważają problem nadmiaru światła
Czy organy naszego państwa coś w tej sprawie robią? Krótka odpowiedź brzmi: nie. Dłuższa sprowadza się do tego, że Rzecznik Praw Obywatelskich poprosił kilka instytucji o ustosunkowanie się do sprawy. Okazało się, że kwestia uregulowania przestrzennego pozostaje w gestii samorządów. Lokalne uchwały krajobrazowe dość często walczą z bilbordozą, ale już niekoniecznie z zanieczyszczeniem światłem. Ewentualna poprawa sytuacji w danym miejscu jest więc zwykle przypadkowa i raczej niewielka.
Także Ministerstwo Zdrowia oraz Ministerstwo Klimatu i Środowiska nie prowadzą żadnych działań w tej sprawie. Trzeba przy tym odnotować, że Państwowa Inspekcja Sanitarna podejmowała działania informacyjno-edukacyjne skierowane do przedsiębiorców, szkół i samych uczniów. Główny Inspektor Sanitarny zadeklarował także chęć dalszemu przyjrzeniu się sprawie.
Prawdę mówiąc, jesteśmy obecnie na etapie zlecania pierwszych poważnych analiz problemu. Najprawdopodobniej minie trochę czasu, zanim naukowcy dokładnie zmierzą skalę zanieczyszczenia światłem w Polsce. Równocześnie Unia Europejska od jakiegoś czasu finansuje badania nad tym zjawiskiem.
Niestety, najwyraźniej poczekamy o wiele dłużej, zanim decydenci w Warszawie czy w Brukseli łaskawie postanowią coś z tym zrobić. O ile w ogóle zechcą. Można się w końcu spodziewać, że pewne zaskakująco wpływowe grupy interesu uznają, że jakiekolwiek próby ograniczania wyimaginowanego „prawa do oświetlenia” stanowią kolejny zamach na wolność obywateli. Jeżeli jednak cenimy sobie przespane noce, estetyczne miasta, niższe rachunki za prąd i ładny widok na nocnym niebie, to powinniśmy potraktować zanieczyszczenie światłem poważnie.