Zaoferował rower za darmo i za 100 złotych, a teraz nie chce oddać pieniędzy, także za dojazd. Kto ma rację?

Na wesoło Zakupy Dołącz do dyskusji
Zaoferował rower za darmo i za 100 złotych, a teraz nie chce oddać pieniędzy, także za dojazd. Kto ma rację?

Media społecznościowe podbija wypowiedź z serwisu „Spotted”, o której szczerze mówiąc trudno nawet powiedzieć, czy opowiada autentyczną historię. Nie da się jednak ukryć, że oddaje pewnego charakterystycznego ducha towarzyszącego polskiemu internetowi czy serwisom pokroju OLX, co pewnie było nie bez znaczenia dla emocji, które wzbudziła.

W poście opublikowanym na lokalnej grupie internetowej, autorka wylewa swoje żale na transakcję, która, według niej, zakończyła się oszustwem. W skrócie: ona i jej mąż zakupili rowerek dziecięcy za 100 zł z odbiorem osobistym, choć na miejscu próbowali stargować cenę do 50 zł. Kiedy sprzedawca odmówił, zażądali rekompensaty w wysokości 30 zł za paliwo i amortyzację pojazdu, jednak i ta propozycja została odrzucona. Ostatecznie kupili rowerek za pełną cenę.

Po powrocie do domu okazało się jednak, że tydzień wcześniej sprzedający wystawił ten sam rowerek na innej grupie za darmo. Rozżalona autorka postanowiła więc zażądać zwrotu pieniędzy, twierdząc, że woli skorzystać z darmowej opcji. Sprzedawca odmówił, co doprowadziło do wściekłości i pytania o prawne możliwości wyciągnięcia konsekwencji.

Zatem pobawmy się – co może zrobić bohaterka naszej historii?

Zanim zagłębimy się w prawną analizę, warto zauważyć, że cała sytuacja ma w sobie elementy komediowe, które mogą wywołać uśmiech u czytelnika. Niemniej jednak, sytuacja ta może służyć jako dobry przykład do omówienia kilku istotnych kwestii prawnych.

Czy żądanie zwrotu pieniędzy jest uzasadnione?

Głównym argumentem autorki jest fakt, że sprzedawca wystawił rowerek na innej grupie za darmo, a ona zapłaciła za niego 100 zł. Niestety, z punktu widzenia prawa cywilnego, jej roszczenia są bezpodstawne. Cena zakupu została uzgodniona przed zawarciem umowy, a kupująca świadomie zgodziła się na warunki transakcji.

Ostateczna cena jest wynikiem swobodnej umowy obu stron – nawet jeśli na innej platformie rowerek był oferowany za darmo, to autorka zawarła umowę na 100 zł i dokonała zakupu. Art. 535 kodeksu cywilnego jasno stanowi, że „przez umowę sprzedaży sprzedawca zobowiązuje się przenieść na kupującego własność rzeczy i wydać mu rzecz, a kupujący zobowiązuje się rzecz odebrać i zapłacić sprzedawcy cenę”. W tym przypadku umowa została wykonana – rowerek został przekazany, a cena zapłacona.

Czy można żądać zwrotu pieniędzy na podstawie nieuczciwości sprzedawcy?

Nawet jeśli sprzedawca wcześniej oferował rowerek za darmo, nie można uznać tego za działanie niezgodne z prawem. W momencie, gdy autorka kontaktowała się z nim, rowerek był już oferowany za 100 zł, a ona dobrowolnie przystała na tę cenę. W związku z tym trudno mówić o jakimkolwiek oszustwie czy wprowadzeniu w błąd. Art. 84 kodeksu cywilnego dotyczący błędu nie znajduje tutaj zastosowania, ponieważ błąd musi dotyczyć treści czynności prawnej, a nie okoliczności transakcji. Sama decyzja sprzedawcy o zmianie formy oferty (z „oddania za darmo” na sprzedaż) nie jest podstawą do uznania tej czynności za nieważną.

Koszty paliwa i amortyzacji – czy mają znaczenie?

Autorka wspomina o propozycji zwrotu 30 zł za „paliwo i amortyzację pojazdu”, co również jest bezpodstawne. W prawie cywilnym istnieje zasada, że kupujący ponosi koszty dojazdu do miejsca transakcji, chyba że strony umówią się inaczej. Próba obciążenia sprzedawcy dodatkowymi kosztami podróży jest zatem nietrafiona i może być uznana za nieuzasadnioną próbę wyłudzenia dodatkowej kwoty.

Czy autorka może wyciągnąć konsekwencje prawne?

W poście pojawia się pytanie o możliwość wyciągnięcia konsekwencji prawnych wobec sprzedającego. Jak wynika z powyższej analizy, żadne przepisy nie zostały złamane. Autorka nie ma więc podstaw, aby kierować sprawę do sądu, ani tym bardziej liczyć na wygraną. Postawa sprzedającego, choć może budzić mieszane uczucia, nie jest niezgodna z prawem – miał on prawo zmienić warunki oferty, a kupująca zaakceptowała cenę.

Choć emocje autorki są zrozumiałe (przynajmniej dla niej, bo sądząc z reakcji internautów – o ile w ogóle nie jest to jakiś żart – ta postawa wywołała powszechne rozbawienie), jej żale nie mają oparcia w przepisach prawa. To klasyczny przypadek, w którym kupujący po fakcie zaczyna mieć wątpliwości co do dokonanej transakcji. Niestety, w świecie prawa cywilnego najważniejsze są ustalenia stron i dobrowolność zawarcia umowy – w tym przypadku wszystko odbyło się zgodnie z przepisami. Czasem po prostu trzeba pogodzić się z faktem, że dana transakcja nie była korzystna, i wyciągnąć z tego lekcję na przyszłość. A może warto też czasem zaakceptować, że ktoś po prostu potrafi lepiej sprzedać to, co inni oddają za darmo?