Fundusz Kościelny to nieaktualny od dawna komunistyczny relikt. Powinien jednak wciąż istnieć

Państwo Dołącz do dyskusji
Fundusz Kościelny to nieaktualny od dawna komunistyczny relikt. Powinien jednak wciąż istnieć

Koalicja Obywatelska postuluje zlikwidowanie Funduszu Kościelnego. Teoretycznie to ponad 200 milionów złotych oszczędności rocznie. Oficjalne powody utworzenia Funduszu zdezaktualizowały się już dawno. Pomimo tych faktów uważam, że to nie jest najlepszy pomysł. Wszystko przez ubezpieczenie zdrowotne duchownych. 

Tak naprawdę Fundusz Kościelny to drobniaki w skali całego budżetu państwa

Fundusz Kościelny od lat budzi spore kontrowersje. Jak to zwykle bywa, naród jest podzielony na pół. Środowiska kościelno-konserwatywne opowiadają się za jego zachowaniem, świecko-liberalne wolałyby zlikwidować Fundusz Kościelny. Teraz taki postulat możemy znaleźć w programie wyborczym Koalicji Obywatelskiej, skądinąd partii centrowej i mimo wszystko umiarkowanie konserwatywnej.

Powodów, by zaoszczędzić nieco ponad 250 milionów złotych rocznie, znajdzie się aż nadto. Przede wszystkim powód istnienia Funduszu Kościelnego już dawno się zaktualizował. Nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, że technicznie rzecz biorąc, jego powołanie stanowi rekompensatę wymyśloną przez władze komunistyczne za znacjonalizowane kościelne nieruchomości ziemskie. Mechanizm był zresztą całkiem racjonalny. Skoro proboszczowie nie mogą już czerpać pożytków z ziemi, a kościoły cały czas trzeba utrzymywać i remontować, to państwo powinno w jakimś stopniu wyrównać stratę.

Problem w tym, że w wolnej Polsce politycy zwykli bardzo hojnie obchodzić się z Kościołem. Można by wręcz zaryzykować stwierdzenie, że duchowni dostatecznie mocno przyklejeni do akurat sprawującej władzę partii, którakolwiek by to akurat nie była, na niedostatek narzekać nie mogą. Jak to zwykle w takich przypadkach bywa, ostentacyjne bogactwo kościelnych instytucji kłuje po oczach część społeczeństwa. Czy słusznie? Niekoniecznie.

Tak naprawdę wspomniane 250 milionów złotych w skali budżetu państwa to niemalże kieszonkowe na drobne wydatki. Dużo więcej wydajemy chociażby na samą rekompensatę dla mediów publicznych z tytułu istnienia zwolnień podmiotowych z obowiązku opłacania abonamentu RTV. Według wyliczeń portalu OKO.press z 2021 r. same podmioty powiązane z o. Tadeuszem Rydzykiem miały od państwa otrzymać ponad 325 milionów złotych z najróżniejszych niezwiązanych z Funduszem Kościelnym powodów. Nie wydaje się więc, żeby było o co kruszyć kopię. Zwłaszcza że zlikwidowanie Funduszu Kościelnego wygenerowałoby zupełnie nowe problemy.

Zlikwidowanie Funduszu Kościelnego nie jest warte problemów, z którymi musielibyśmy się potem mierzyć

Wszelkie górnolotne hasła o wyrównywaniu krzywd z czasów, które nikogo poza politykami już za bardzo nie obchodzą, możemy zignorować. W dyskusji o sensie istnienia Funduszu Kościelnego nie można jednak zapominać o tym, do czego ta instytucja właściwie służy. Mowa o trzech celach, z których dwa są naprawdę ważne. Wspieranie kościelnej działalności dobroczynnej możemy spokojnie zignorować.

Fundusz Kościelny pokrywa koszty konserwacji i remontów obiektów sakralnych oraz kościelnych o wartości zabytkowej. To nie tylko nieruchomości należące do Kościoła, ale także element naszego wspólnego dziedzictwa kulturowego. Troska o zabytki jak najbardziej należy do pożytecznych sposobów na wydawanie państwowych pieniędzy.

Najtrudniejszą do rozwiązania kwestią związaną z Funduszem jest opłacanie składek na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne duchownych. W idealnym i zgodnym z treścią Konstytucji RP świecie każdemu obywatelowi państwo zapewniłoby równy dostęp do opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych. Niestety w idealnym świecie nie żyjemy. Każdy z nas musi najpierw posiadać jakiś tytuł do ubezpieczenia, a większość dorosłych Polaków odprowadza składki zdrowotne w jakiejś formie. Z emeryturami, jak uczy przykład artystów, bywa naprawdę różnie.

Zlikwidowanie Funduszu Kościelnego oznaczałoby, że księża nagle wypadają nam z systemu. Nie bardzo wiadomo, co z nimi teraz zrobić. Teoretycznie mogliby sobie wykupywać dobrowolne ubezpieczenia w NFZ i ZUS. Poważny problem z opłacaniem składek mogliby mieć proboszczowie i wikariusze z mniejszych parafii, w których nie mogą liczyć na zbyt hojne ofiary wiernych. Moglibyśmy też stworzyć jakiś dedykowany podatek kościelny, na przykład na wzór niemiecki. Wówczas cała operacja zapewne wyszłaby podatnikom bokiem. W ostateczności państwo mogłoby stwierdzić, że księży zwolni z obowiązku odprowadzania składek. Tylko czemu w takim razie cała reszta społeczeństwa miałaby być traktowana gorzej?

Dobrego rozwiązania problemu tak naprawdę nie ma. Dlatego Fundusz Kościelny powinien trwać dalej. Jak głosi stare porzekadło: jeżeli coś jest głupie i działa, to nie jest wcale takie głupie.