Znachor a prawo
Fabuła filmu jest dla większości zdecydowanie doskonale znana, ale przypomnę ją pokrótce. Profesor Rafał Wilczur, najsłynniejszy kardiochirurg, otrzymuje od swojej żony wiadomość, że ta zabiera córkę i od niego odchodzi. Profesor, załamany, trafia za namową przypadkowo napotkanego bezdomnego do baru, w którym złodzieje dostrzegają zasobność jego portfela.
Zostaje następnie pobity i okradziony, w wyniku czego traci pamięć. Przyjmuje tożsamość Antoniego Kosiby, którego dokument kradnie podczas jednego z zatrzymań za włóczęgostwo. Wilczur, jako Kosiba, nie pamięta, kim jest, co w poprzednim życiu robił, a także swojej rodziny.
Włóczęga trafia pod dach Prokopa, który zatrudnia go jako robotnika w młynie. Poznaje również jego syna, który jest kaleką. Wskutek pomyślnej operacji, wykonanej przez Kosibę, ów syn odzyskuje sprawność. Zyskuje wówczas sławę wśród lokalnej społeczności jako znakomity znachor.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Kosiba niezbędne przyrządy kupuje w miejscowym sklepie, w którym pracuje Marysia, która wydawała mu się znajoma. Po jakimś czasie dziewczyna ulega wypadkowi motocyklowemu, a znachor — ukradłszy wcześniej narzędzia miejscowemu lekarzowi — ratuje jej życie. Za kradzież narzędzi Kosiba zostaje skazany na 3 lata więzienia.
I tutaj, cały na biało, wchodzi Piotr Fronczewski
Od wyroku udaje się odwołać. Osoby wdzięczne znachorowi za jego dokonania wynajmują adwokata, który to jako eksperta w rozprawie odwoławczej wzywa docenta Dobranieckiego (Piotr Fronczewski). Dobraniecki rozpoznaje w Antonim Kosibie swojego współpracownika, profesora Rafała Wilczura. Marysia okazała się ponadto jego córką, którą ostatecznie rozpoznaje i... film się kończy, a znachor zostaje uwolniony.
Warto też wspomnieć o filmie "Znachor", ale nie z 1981 roku, a z 1937, który to jest dużo bliższy oryginałowi, czyli powieści o tym samym tytule, napisanej przez Tadeusza Dołęgę-Mostowicza. Tam Kosiba oskarżony jest nie tylko o kradzież narzędzi, ale także wykonywanie działalności lekarskiej bez dyplomu lekarza.
W wersji z 1937 Dobraniceki rozpoznaje w znachorze kardiochirurga, ale wkracza na salę za późno, bo podczas odczytywania wyroku. Na szczęście profesor Wilczur zostaje "uwolniony od winy i kary" ze względu na to, że operacje prowadzone były w celu ratowania życia i w pełni profesjonalnie, więc i tam jest happy end.
Znachor a współczesne prawo
Artykuł 58 ust. 1 i 2 ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty stanową, że:
- Kto bez uprawnień udziela świadczeń zdrowotnych polegających na rozpoznawaniu chorób oraz ich leczeniu, podlega karze grzywny.
- Jeżeli sprawca czynu [...] działa w celu osiągnięcia korzyści majątkowej albo wprowadza w błąd co do posiadania takiego uprawnienia, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
Oznacza to, że samo udzielanie świadczeń zdrowotnych bez odpowiednich uprawnień jest wykroczeniem, a wykonywanie takich działań w celach zarobkowowych stanowi nawet przestępstwo. Działania, powzięte przez osobę nieuprawnioną mogą być również innymi przestępstwami (związanymi na przykład z narażeniem na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia, a także z uszkodzeniem ciała), a także deliktami prawa cywilnego.
Profesor Wilczur miał jednak i kwalifikacje i odpowiedni dyplom. Ponadto, nawet jeżeli utracił pamięć, w dalszym ciągu posiadał odpowiednie umiejętności, a jego tożsamość - w świetle prawa - nie zniknęła, chociaż uznano go za zaginionego. W związku z czym swoje działania — dzisiaj — podejmowałby na pierwszy rzut oka legalnie, o ile były zgodne ze sztuką lekarską.
Kradzież narzędzi
Kradzież narzędzi w celu uratowania życia nie jest kradzieżą w myśl prawa karnego. Kradzież, uregulowana w art. 270 Kodeksu karnego, wymaga, by zabór mienia następował w celu przywłaszczenia. Jeżeli celem zabierającego cudzą rzecz nie jest jej przywłaszczenie, a krótkotrwałe użycie (jeżeli nie jest to pojazd mechaniczny), to nie może być mowy o przestępstwie kradzieży.
Ponadto, wszelkie działania znachora po kradzieży narzędzi były z pewnością podejmowane w ramach stanu wyższej konieczności, gdyż zagrożone było ludzkie życie, które tylko znachor — pewny swoich umiejętności i wiedzy — mógł uratować.