Afera z blogerką i kurierem staje się coraz głośniejsza. Mimo że sprawa ma coraz więcej wątków, to istota sprowadza się do jednego: czy kurier ma obowiązek wnieść lub rozładować dostarczany towar?
Afera z kurierem i blogerką
Sama sprawa zaczęła się od relacji znanej blogerki prowadzącej serwis MumMe. Jako że całe zdarzenie jest wielowątkowe, to do opisania całości historii posłużę się wpisem użytkownika Serghio na Wykopie.
Oprócz bloga, kobieta prowadzi także profil na Instagramie (niedostępny), Facebooku oraz – ze swoim mężem – sklep z winami. To właśnie z tym ostatnim związana jest cała afera.
Do sklepu z winami zamówiono bliżej nieokreślony towar, który został dostarczony – z racji gabarytu – na palecie przez kuriera, którego służbowej przynależności nie podano do wiadomości.
Wiadomo jednak, że dostawca paletę „ściągnął” z pojazdu i zostawił pod sklepem. Zamawiająca towar poprosiła – jak twierdzi, była to prośba, a nie żądanie – dostawcę o pomoc w rozładunku (oferując zapłatę), ale kurier – powołując się na brak czasu – odmówił i pojechał dalej.
Ostatecznie przy rozładunku pomogły inne osoby (nieokreślone), a bohaterka wpisu nie była w stanie tego zrobić z uwagi na przepuklinę w kręgosłupie. Sprawa – zapewne – nigdy nie trafiłaby do sieci, gdyby nie przesiąknięty bulwersacją post.
„Dlatego jest kurierem, bo k**wa nie myśli”
Na instagramowym profilu blogerki najpierw pojawiło się stories (w którym nazwała kuriera frajerem), a potem – na Facebooku – poniższy wpis. Na szczęście dzięki temu, że zrobiono zrzuty ekranu, treść przekazu została zachowana.
Z uwagi na dosyć negatywny odbiór posta, jego autorka zareagowała publikując kilka podobnych treści. Do dyskusji włączył się także mąż blogerki, który kilkuminutowe wideo odnoszące się do sprawy zaczął od stwierdzenia, że dostawca, który nie rozładował palety „dlatego jest kurierem, bo k**wa nie myśli”. Dodał też, że praca kuriera nie jest ciężka, bo ten przecież „siedzi w samochodziku i słucha radyjka”.
Generalnie zarówno blogerka, jak i jej mąż, raczej nie odnoszą się do samego – nazwijmy to – prawnego obowiązku rozładowania palety. Cała przesiąknięta bulwersacją argumentacja sprowadza się do tego, że – upraszczając – każdy mężczyzna ma bliżej nieokreślony prawnonaturalny (moralny) obowiązek pomagania kobietom w noszeniu ciężkich rzeczy, zaś ten, który od tego obowiązku się uchyla, traci przymiot prawdziwego mężczyzny.
„Wykop już przejrzał, Wykop już wie…”
Społeczność, m.in. Wykopu, w sposób raczej jednoznacznie negatywny odniosła się do przedmiotowej afery. Co więcej – jak to zazwyczaj bywa – prześwietlono zarówno biznesy (blogerki lub jej męża), jak i publikowane przez nich treści et cetera.
Samej postawie, zarówno blogerki, jak i jej męża, nie będę poświęcał czasu, bo trudno to jakkolwiek skomentować. Zresztą – społeczność internetowa wyraziła opinię dobitnie. Trzeba też dodać, że pojawiły się również wobec małżeństwa wyzwiska i groźby, co oczywiście całkowicie i bezwzględnie potępiam.
Czy kurier musi wnieść paczkę pod drzwi? Najczęściej ta kwestia uregulowana jest w umowie odnoszącej się do sprzedaży lub dostawy towaru. Jako zasadę uznaje się, że pod drzwi nieodpłatnie dostarczyć należy paczkę, której waga nie przekracza 30 kg. W stosunkach między przedsiębiorcami zastosowanie mogą też mieć reguły Incoterms.
Kurier – jeżeli nie jest to jego obowiązkiem wynikającym z umowy – nie musi „na prośbę” rozładowywać towaru. Denerwowanie się na kogoś, kto z własnej woli odmawia zrobienia czegoś, do czego nie jest zobowiązany, jest – delikatnie mówiąc – nietaktem.