Alkohol też jest narkotykiem, a jego spożycie rośnie lawinowo. Polacy spędzili łącznie milion dni na L4 z powodu nadużywania alkoholu

Gorące tematy Praca Zdrowie Dołącz do dyskusji (147)
Alkohol też jest narkotykiem, a jego spożycie rośnie lawinowo. Polacy spędzili łącznie milion dni na L4 z powodu nadużywania alkoholu

„Wyborcza” opisuje, że Polacy w 2018 roku na chorobowym z powodu zaburzeń związanych ze spożywaniem alkoholu (a w zasadzie w związku z jego nadużywaniem) spędzili ponad milion dni. Pijemy coraz więcej i widać to w każdej dziedzinie – a nawet bierzemy z tego powodu zwolnienia lekarskie. Alkoholizm a „L4”.

Alkoholizm a „L4”

„Wyborcza” wskazuje, że tylko w trzech pierwszych kwartałach 2019 roku liczba wystawionych zwolnień lekarskich w związku z nadużywaniem alkoholu wyniosła ponad pół miliona. Można w zasadzie uznać, że państwo płaci za alkoholików, co jednak można – także krzywdząco – odnieść do nałogowych palaczy, czy osób otyłych.

Powodem takiego stanu rzeczy jest brak edukacji społecznej, wespół z krzywdzącą relatywizacją alkoholu za pomocą szeroko pojętej tradycji. Ciągłe rozróżnianie alkoholu i narkotyków jedynie podkreśla stosunek do tego rodzaju substancji. Edukacja, mająca na celu przeciwdziałanie alkoholizmowi w tym zakresie nie działa, po alkohol sięgają coraz młodsi, a szkodliwość substancji jest rozmywana

Osób, które mają problem z kontrolą spożywania alkoholu, jest coraz więcej. W grupie nadmiernie pijących są nie tylko ci biedniejsi – tu wstaw stereotyp pijaka – a przedstawiciele wszystkich grup społecznych. Włącznie z architektami, lekarzami, nauczycielami akademickimi, duchownymi, prawnikami, policjantami. Każdy może być alkoholikiem.

Zatrważające liczby

Polacy spożywają coraz więcej alkoholu, a spożycie piwa jest niemalże identyczne jak spożycie wody mineralnej. Rządzący dostrzegają umiłowanie Polaków do alkoholu, który przecież jest elementem tradycji i – mając na względzie uniwersalną zasadę „chleba i igrzysk” – proponują m.in. liberalizację przepisów w odniesieniu do samodzielnej produkcji alkoholu. Jest to krok w złą stronę

Co ważne, sam alkoholizm nie jest wystarczający do wystawienia zwolnienia, czy przyznania renty – liczą się skutki i powikłania. W odniesieniu do renty – alkoholizm może ją determinować tylko wtedy, gdy z powodu szkód zdrowotnych uprawniony nie jest w stanie pracować, czy samodzielnie się utrzymać.

Sytuacja z roku na rok wygląda coraz gorzej. „Wyborcza” przypomina, że w 2014 roku wydatki na tzw. absencję chorobową wynosiły aż 41,6 procent wydatków na świadczenia związane z faktem niezdolności do pracy. Rok później było to 44,6 procent, w 2016 roku 46,4 procent, w 2017 roku – 48,2 procent, a w roku 2018 odsetek ten przekroczył 50 procent.

Co da się zrobić?

Po pierwsze, edukować. Alkohol jak każdy narkotyk zawsze będzie chętnie spożywany, natomiast oddzielanie jednego narkotyku od innych – działających podobnie – i dopisywanie mu łatki elementu tradycji, który w rozsądnych ilościach nie szkodzi, powoduje zupełnie odmienny skutek od zamierzonego.

Organizacje społeczne i agencje państwowe – jak PARPA – powinny podejmować nieco inne działania niż ma to miejsce do tej pory – na przykład poprzez promowanie spożywania piw bezalkoholowych. Tym bardziej że – podkreślmy – spożycie alkoholu wśród Polaków sukcesywnie rośnie i nic nie wskazuje na to, aby ten trend miał się w niedalekiej przyszłości odwrócić.

Jedynym działaniem rządu, związanym jakkolwiek z rosnącym spożyciem alkoholu, jest sukcesywne podnoszenie akcyzy tak, by z powodu wzrostu spożycia wzrastały także wpływy do budżetu. Wydaje mi się, że nie tędy droga.