Prezydent Andrzej Duda prezentuje projekty ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa. Niestety, nadzieje na to, że prezydent stanie na wysokości zadania i zaproponuje dobre rozwiązania legislacyjne, okazały się płonne.
Oczekiwania były wielkie. Z pewnością były odwrotnie proporcjonalne do wcześniejszych ocen prezydenta. Po lipcowym wecie – bardzo ciepło przyjętym w naszej redakcji – my, Polacy, mieliśmy prawo oczekiwać, że prezydent Andrzej Duda porzuci wizerunek Adriana z Ucha Prezesa, prezydenta-marionetki, i, wzniósłszy się ponad partyjne podziały, pokaże, jak się tworzy dobre prawo. No, bo przecież o to chodzi – aby sądy pracowały na bazie dobrych ustaw, prawda?
Wydawałoby się, że to nie jest takie trudne. Każdy absolwent studiów prawniczych już na początku swojej edukacji, na zajęciach z podstaw prawoznawstwa poznaje m.in. zasady techniki prawodawczej – zbiór reguł „jak zbudować ustawę i się nie wywrócić w trakcie”. Studenci prawa uczą się też prawa konstytucyjnego, poznają setki ustaw, a nawet, pokonując kolejne szczeble prawniczej kariery, dostrzegają coś więcej niż suche przepisy – poznają PRAWO rozumiane jako system współzależnych norm. Prawo niebędące zbiorem odizolowanych przepisów, ale większą całością opartą na pewnych ogólnych zasadach (choćby takich jak zasadą domniemania niewinności, która ma przełożenie na konstrukcję procesu karnego). Niestety, obecnie rządząca partia dosyć swobodnie podchodzi do tych kwestii, pisząc prawo pod konkretne osoby, jak choćby przyznając ogromne uprawnienia jednej osoby – ministrowi sprawiedliwości, prokuratorowi generalnemu, Zbigniewowi Ziobro.
Prezydent przedstawia projekty ustaw – równie fatalne jak te, które zawetował
I w tym momencie wkracza on, Andrzej Duda, cały na biało. Wetuje niekonstytucyjne ustawy o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa. Wygłasza przy tym mowę, która mnie – człowieka z zupełnie innej, politycznej bajki – szczerze wzruszyły jako obywatela. Ba, byłem nawet w stanie zrozumieć, dlaczego jedną z ustaw – tą o sądach powszechnych – podpisał, choć doskonale sobie zdaję sprawę z tego, jak wielkim prawniczym bublem ona jest. Jednocześnie prezydent zapowiada, że przedstawi własne projekty.
I to zrobił. 25 września obwieścił wszem i wobec założenia zmian, choć zabrakło (przynajmniej w chwili pisania niniejszego tekstu) pełnego tekstu obu ustaw. Ale wystarczy zapoznać się z założeniami obu aktów prawnych, aby dojść do wniosku, że całe to zamieszanie okazało się niepotrzebne. Dlaczego? Bo, w dużym skrócie, mamy te same propozycje – z tą delikatną różnicą, że tam, gdzie poprzednio władzę absolutną miał minister sprawiedliwości, tam obecnie miałby ją mieć… tak, dobrze zgadliście – prezydent.
Tak się ma sprawa z wygaszeniem kadencji sędziów Sądu Najwyższego. Z automatu w stan spoczynku mają przejść sędziowie w wieku 65 lat, chyba, że zgodę na dalsze pełnienie sędziowskiej funkcji wyrazi prezydent. Prezydent będzie mógł wyjść z inicjatywą powołania Nadzwyczajnego Rzecznika Dyscyplinarnego. Jeśli parlament nie będzie w stanie wybrać członków Krajowej Rady Sądownictwa, decyzję w tym zakresie podejmie prezydent.
Co ciekawe – ta ostatnia zmiana jest wprost niekonstytucyjna. Ba, prezydent sobie z tego zdaje sprawę, więc proponuje… zmianę konstytucji, co w obecnym kształcie parlamentu jest wysoce mało prawdopodobna. Tak, zgadza się – dwa miesiące prezydent i jego doradcy poświęcili na wymyślenie takiego rozwiązania, które jest niekonstytucyjne.
Skarga nadzwyczajna – nowe narzędzie w rękach polskich pieniaczy sądowych
Aby przypodobać się suwerenowi – innego powodu nie widzę – prezydent proponuje nowe rozwiązanie w polskim prawie, jakim ma być skarga nadzwyczajna. Cóż to za twór? Otóż:
od każdego prawomocnego orzeczenia sądowego kończącego postępowanie w sprawie będzie można wnieść skargę nadzwyczajną, jeżeli:
1) orzeczenie narusza zasady lub wolności i prawa człowieka i obywatela określone w Konstytucji;
2) orzeczenie w sposób rażący narusza prawo przez błędną jego wykładnię lub niewłaściwe zastosowanie;
3) zachodzi oczywista sprzeczność istotnych ustaleń sądu z treścią zebranego w sprawie materiału dowodowego.
Skargę nadzwyczajną będzie mógł wnieść Prokurator Generalny, Rzecznik Praw Obywatelskich, grupa co najmniej 30 posłów lub 20 senatorów, oraz – w zakresie swojej właściwości – Prezes Prokuratorii Generalnej Rzeczypospolitej Polskiej, Rzecznik Praw Dziecka, Rzecznik Praw Pacjenta, Przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego i Rzecznik Finansowy. Skargi nadzwyczajne będą rozpatrywane w osobnej, nowej izbie Sądu Najwyższego – Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Co ciekawe, skargi będą rozpatrywane nie tylko przez zawodowych sędziów, ale i ławników. To tak, jakby Zbigniewowi Relidze przy pierwszym przeszczepie serca asystowali studenci pierwszego roku medycyny.
Obawiam się (a raczej – jestem pewien), że powyższe instytucje będą zalewane wnioskami o złożenie stosownych skarg. Skarga nadzwyczajna będzie się wydawać ostatnią deską ratunku dla tych, którzy olali sobie aktywne uczestnictwo w procesie i przez swoje zaniechanie dopuścili do wydania niekorzystnego dla siebie orzeczenia. Po co w takim razie idea dwuinstancyjnego sądownictwa, zapisana w konstytucji, skoro każdy będzie mógł wnieść o złożenie skargi nadzwyczajnej? Co z pewnością prawa – przejawiającego się w niewzruszalności prawomocnych orzeczeń sądowych? Nie wspominając o przedłużenie sporów. Czy spory „o gruszę” staną się dziedzictwem pieniaczy sądowych, przekazywanym z pokolenia na pokolenie niczym rodowy posag?
Dobre prawo powinno być proste, precyzyjne i sensowne. Andrzej Duda prezentuje projekty ustaw, które są tego zaprzeczeniem
Powinno, ale nie jest. Niestety, projekty takie jak te, które zaprezentował prezydent Andrzej Duda się do tego przyczyniają. Tworzenie kolejnych wytrychów w sądowych procedurach, pisanie prawa na kolanie ignorując zapisy wciąż obowiązującej Konstytucji, uporczywe ignorowanie trójpodziału władz (prezydent jest organem władzy wykonawczej, nie zapominajmy o tym). To nie jest dobra zmiana. To są dobrze znane i niezbyt lubiane projekty, z tą różnicą, że zamiast Zbigniewa Ziobro władzę uzyskuje Andrzej Duda.
Fot. tytułowa: Krzysztof Sitkowski / KPRP