„Antyinflacyjna tarcza Biedronki” chyba nie do końca spodobała się UOKiK-owi. Szef Urzędu Tomasz Chróstny wszczął postępowanie wyjaśniające wobec działań sieci. Ciekawe, czy to postępowanie też się skończy wielomilionowymi karami.
Czołowa polska sieć dyskontów, delikatnie powiedziawszy, nie ma najlepszego przelotu z UOKiK-iem. Pod koniec 2020 r. Chróstny nałożył na przykład na firmę gigantyczną karę w wysokości 723 mln zł. Sprawa toczy się w sądzie, ale teraz UOKiK znowu daje się we znaki sieci.
Rozchodzi się o akcję promocyjną o nazwie „Tarcza Biedronki Antyinflacyjna”. W największym skrócie – sieć zapowiadała jeszcze w połowie kwietnia, że aż do końca czerwca nie wzrosną ceny najczęściej sprzedawanych produktów. Miała to być odpowiedź na drożyznę, ale też, cóż, na działania rządu.
„Skorzystanie z niej może być dla konsumentów nieopłacalne i uciążliwe. Sprawdzimy, jak klientom przedstawiane są benefity wynikające z promocji i zasady uczestnictwa w akcji” – wskazuje prezes Chróstny.
Co jest nie tak z promocją? UOKiK podkreśla na przykład, że konsumenci, którzy chcieliby uzyskać zwrot różnicy w cenach (na to pozwala „tarcza” Biedronki), muszą spełnić sporo warunków. Powinni w tym samym tygodniu kupić produkt w Biedronce i taniej w innym, określonym w regulaminie, konkurencyjnym sklepie. Dowody zakupu muszą wysłać do siedziby firmy spółki pocztą tradycyjną, a to oznacza konieczność opłaty za list. Zwrot różnicy w cenie można natomiast zrealizować… tylko w sklepie Biedronki.
„Antyinflacyjna tarcza Biedronki” to konkurencja dla rządu?
Miedzy Bogiem a prawdą, „winy” Biedronki nie wyglądają na jakoś strasznie poważne. Przecież każdy zdaje sobie sprawę z tego, że „antyinflacyjna tarcza Biedronki” to po prostu akcja promocyjna, a jej reguły wcale jakoś nie różnią się od innych działań tego typu.
Sieć jednak nie jest zbyt lubiana przez rolników, a to ważny elektorat dla partii rządzącej. Może więc każda okazja jest dobra, by trochę utrudnić jej życie? A kto, wie, może rządzących (którzy kontrolują przecież UOKiK) zdenerwowało promowanie się w oparciu o tarczę inflacyjną, która była w końcu pomysłem rządu?
Na razie UOKiK zaznacza, że postępowanie toczy się „w sprawie”, a nie przeciw sieci. Niemniej kary nie są wykluczone, a mogą one sięgać do 10 proc. rocznego obrotu sieci.