CETA – umowa handlowa między Kanadą a Unią Europejską – budzi coraz większe emocje; tym wyższe, im bliżej jej wejścia w życie. Jedni uważają ją za nowe wcielenie niesławnego TTIP, inni – w tym, jak się wydaje, polski rząd – zwracają uwagę na planowane korzyści, m.in niższe ceny. Jednym z ważnych elementów CETA są sądy arbitrażowe. O co w tym chodzi?
Sądy arbitrażowe (polubowne) to nie jest nowy wynalazek. Idea instytucji rozstrzygającej spory, odrębnej od sądów powszechnych, na dobre przyjęła się zarówno w prawie polskim, jak i międzynarodowym. Stosunkowo niedawno nawet pisaliśmy na Bezprawniku o takim sądzie: Trybunał Arbitrażowy do Spraw Sportu, który decydował o kształcie ligowej tabeli Ekstraklasy, to właśnie taki sąd.
Sądy arbitrażowe charakteryzują się dwiema rzeczami:
- orzekają w nich specjaliści w danej dziedzinie, niekoniecznie prawnicy;
- zgodę na udział w postępowaniu muszą wyrazić wszystkie strony sporu – odpowiednia zgoda często jest zawarta we wcześniejszej umowie między nimi.
Co do zasady, wyroki sądów polubownych są wiążące i ostateczne. Kodeks postępowania cywilnego, który reguluje podstawowe zasady funkcjonowania arbitrażu w Polsce, przewiduje jednak możliwość wnioskowania o uchylenie orzeczenia – m.in. wtedy, gdy treść rozstrzygnięcia jest sprzeczny z podstawowymi zasadami porządku prawnego Rzeczypospolitej Polskiej (tzw. klauzula porządku publicznego).
W Polsce funkcjonuje wiele sądów arbitrażowych, rozstrzygających m.in. spory bankowe, gospodarcze, konsumenckie.
Dlaczego zatem sądownictwo arbitrażowe, którego powołanie zakłada CETA, budzi tak wielkie kontrowersje?
Arbitraż CETA
Trybunał (tak nazywa się ów sąd arbitrażowy CETA) i jego druga instancja Trybunał Apelacyjny będą rozstrzygały spory między inwestorami a państwem. 15-osobowy Trybunał będzie rozstrzygał spory przede wszystkim na gruncie zasad określonych w umowie CETA (w szczególności zasad niedyskryminacji zagranicznych przedsiębiorców). Prawo krajowe w tym zakresie nie będzie miało zastosowania – indywidualne decyzje organów administracji publicznej będą oceniane pod kątem zgodności z CETA.
Główną zaletą sądów arbitrażowych (polubownych) jest szybkość decyzji. Trybunał ustanowiony przez CETA stawia jednak szereg wymogów, aby inwestor mógł pozwać państwo. W szczególności chodzi tu o obowiązkową mediację i danie państwu minimum 180 (a czasami – 270) dni na reakcję. Mediacje co do zasady toczą się w kraju sporu – przykładowo, polski rolnik będzie musiał udać się do Ottawy, aby prowadzić mediacje z kanadyjskim rządem. Ułatwieniem w tym zakresie jest to, że mediacje mogą się odbywać za pomocą wideokonferencji. Warto zatem przypomnieć sobie obsługę Skype’a.
Jeśli mediacje nie przyniosą skutku, będzie można wytoczyć powództwo, które musi opierać się na jednych z następujących reguł:
- ICSID Convention and Rules of Procedure for Arbitration Proceedings,
- ICSID Additional Facility Rules,
- UNCITRAL Arbitration Rules,
- innych reguł, na stosownie których wyrażą zgodę obie strony.
Mylne byłoby zatem przekonanie, że sądy arbitrażowe CETA będą „łatwym w obsłudze” narzędziem w rękach przedsiębiorców. Koszty obsługi prawnej w przypadku ewentualnych sporów powodują, że arbitraż będzie dostępny dla dużych korporacji, nie dla polskiego rolnika.
A jeśli tak – to można się zastanowić, czy danie dodatkowego, obok sądów powszechnych, narzędzia zagranicznym korporacjom (i dostępnym tylko dla nich) leży w polskim interesie?