Rossmann to, jak wiadomo, firma z Niemiec, choć bardzo silnie obecna w Polsce. Widocznie jednak Polska nie jest dla Rossmanna tak istotnym rynkiem, by przygotowywać polskie opakowania. Więc artykuły w Rossmannie, przynajmniej te marek własnych, są w opakowaniach niemieckich. Rozumiemy jeszcze Ohrhaarschneider, ale papier toaletowy?!
Jak będziecie w Rossmannie, to zwróćcie uwagę na produkty marek własnych tej sieci. Czyli chociażby na artykuły spod znaku Alouette, Genuss Plus czy Ideen Welt. Zdecydowana większość jest w opakowaniach oryginalnych. Oryginalnych, a zatem niemieckich. Niemieckie też są nazwy. I tak mamy na przykład takie towary, jak Innen und Außenthermometer (czyli termometr) czy Ohrhaarschneider (przedmiot do usuwania włosów z uszu). Nawet papier toaletowy Alouette to w Rossmannie Toilettenpapier – my widzieliśmy go nawet w „Sparpack” – czyli opakowaniu dla oszczędnych. Często na opakowaniach jest też oryginalna cena, w euro.
Artykuły w Rossmannie po niemiecku. To nie dramat, ale to po prostu nieeleganckie…
Można i zrozumieć, że artykuły takie jak Gästebett (dosłownie łóżko dla gości, czyli dmuchany materac) czy Warmluftbürste (szczotka do włosów) są dość niszowe – i rzeczywiście może Rossmannowi nie opłacałoby się tłumaczyć opakowań. Ale jednak można zgadywać, że papier toaletowy czy chusteczki do nosa to artykuły, które dość szybko schodzą ze sklepowych półek. Więc takie opakowania już wypadałoby przetłumaczyć.
W sumie dziwne, że Rossmann tego nie rozumie. W końcu uchodzi za firmę i dużą, i profesjonalnie działającą. To prawda, z tym że doświadczenia w podbijaniu rynków zagranicznych wcale tak dużego nie ma. Sieć Rossmann powstała w 1972 roku i długo rozwijała się głównie w swojej ojczyźnie. Obecnie w Niemczech ma ponad 2 tysiące drogerii. Drugim najważniejszym rynkiem dla firmy jest właśnie Polska. U nas ma ok 1,2 tys. marketów. Sporo, ale poza tymi dwoma krajami Rossmann wcale gigantem nie jest. Na Węgrzech ma ok. 200 sklepów, w Czechach nieco mniej. Firma funkcjonuje też w Turcji i Albanii, ale tam to wielki biznes nie jest.
Być może w Rossmannie jeszcze nie do końca czują, że tłumaczenie opisów i opakowań na język w kraju, w którym dany produkt ma być sprzedawany, jednak jest dość istotne. Choć w sumie powinni czuć, są w Polsce od wczesnych lat 90. Wtedy może i mogli przekonać do siebie trochę bardziej zachodnimi standardami i konkurencyjnymi cenami. Jednak polski klient staje się coraz bardziej wymagający – i jednak już czas, by opakowania były tłumaczone.
Artykuły w Rossmannie. Polskiej prawicy się to może nie spodobać…
Rossmann, jak na dużą korpo przystało, raczej się trzyma daleko od wielkiej polityki. Raz tylko było inaczej, gdy w rossmannowej gazetce „Skarb” ukazała się seria bardzo krytycznych artykułów na temat programu 500+. Wybuchła afera, rządowe media grzmiały, że „niemiecki sklep angażuje się w polską politykę”. Od razu Rossmannowi odechciało się jednak politykować – nakład „Skarbu” poszedł na przemiał, a naczelna gazetki, sama Agata Młynarska, szybko odeszła ze stanowiska. Dziś w darmowym „Skarbie” trzymają się od trudnych spraw jak najdalej się tylko da.
Nie zrozumcie nas źle – nam niemieckie opakowania aż tak nie przeszkadzają, uważamy, że to po prostu nieeleganckie. Ale nieprzetłumaczone artykuły w Rossmannie jednak mogą spowodować gniew skrajnej prawicy. A to już przyjemne nie jest – i na pewno w Rossmannie o tym wiedzą.