Bajkowa rozprawa – brzmi absurdalnie? Być może, ale Wilk z Czerwonego Kapturka niedawno stanął przed wymiarem sprawiedliwości. Za próbę zabójstwa (a konkretniej – zabójstwa poprzez połknięcie). Taką rozprawę mogły obejrzeć dzieci z warszawskich przedszkoli. I chociaż organizatorom należy się pochwała za chęć szerzenie wiedzy o prawie, to…czy warto zabierać się za to w ten sposób?
Wilk, Czerwony Kapturek i jego babcia w sądzie. Razem z przedszkolakami
Całą „bajkową” rozprawę wyreżyserował Michał Zadara. Ba – nie zabrakło również prawników, którzy zgodzili się na udział w całej „zabawie”. W składzie orzekającym znaleźli się sędzia i rzecznik SN Michał Laskowski, sędzia SN Katarzyna Gonera i prezes Iustitia Krystian Markiewicz. Wszystko po to, by bajkowa rozprawa jak najbardziej przypominała tę prawdziwą. To, co działo się na sali sądowej, obserwowały…przedszkolaki z Warszawy. No cóż – trzeba przyznać, że ktoś zabrał się za edukację prawną z przytupem.
Bajkowa rozprawa, czyli Wilk skazany na 10 lat ograniczenia wolności
Zarzuty postawione Wilkowi nawiązywały wprost do tego, co dzieje się w baśniowej rzeczywistości. Czyli do połknięcia przez Wilka i babci, i Czerwonego Kapturka. Obrońca Wilka próbował bronić klienta, wyjaśniając, że tak naprawdę to wszystko jest efektem niechęci ludzi do wilków (przyznam – słaba argumentacja, obrońca mógł się bardziej postarać). Sąd pozostał jednak nieprzejednany i stwierdził, że oskarżony jest winny zarzucanego mu czynu i w związku z tym wymierza karę 10 lat ograniczenia wolności połączonej z zakazem opuszczania lasu oraz zbliżania się do poszkodowanych. Dodatkowo w czasie wykonywania kary Wilk ma wykonywać nieodpłatną, kontrolowaną pracę na cele społeczne w wymiarze 40 godzin miesięcznie. Baśniowy stwór ma usuwać z lasu śmieci, sortować je i składować w miejscu wyznaczonym przez gajowego.
Edukacja prawna jest w Polsce potrzebna, ale…
Nikt nie ma chyba wątpliwości, że edukacja prawna jest w Polsce potrzebna – obywatele na ogół nie rozumieją i nie znają nawet podstawowych przepisów. I to w większości nie jest ich wina – po prostu w toku edukacji nikt nigdy o to nie zadbał. „Bajkowa rozprawa” brzmi jednak nieco absurdalnie. Być może była to dla dzieci jakaś forma zabawy (chociaż to też jest dyskusyjne), jednak czy wyniosły z rozprawy cokolwiek poza tym, że nie można próbować zjadać obcych? Raczej nie. Ale kto wie – być może dzięki rozprawie jakiś pięciolatek już odkrył swoje powołanie.