A gdyby tak 2025 bez alkoholu?

Rodzina Społeczeństwo Zdrowie Dołącz do dyskusji
A gdyby tak 2025 bez alkoholu?

Mam nadzieję, że ból głowy (o ile był) po Sylwestrze minął. Nowy Rok to w końcu też Światowy Dzień Kaca. Alkohol na Sylwestra to dla wielu niemal rzecz święta. Zresztą nie tylko na Sylwestra, w końcu tydzień temu było Boże Narodzenia i kolejna, jedna z wielu „okazji”. A gdyby tak tych „okazji” w tym roku mieć mniej niż zwykle?

Alkohol na każdą okazję

Jeśli po przeczytaniu tego wstępu nasunęła się wam myśl „ciekawe, czy autor pił coś na Sylwestra”, już wam odpowiadam: tak. Jeśli się nie pojawiła, to nawet lepiej, bo to treść tego, co chcę przekazać, jest najważniejsza. Nie jest to też tekst napisany pod wpływem bliżej nieokreślonego postanowienia noworocznego. Nie ma tutaj chęci zwołania wielkiej krucjaty przeciwko alkoholowi. Czasami po prostu są takie chwile refleksji, w których człowiek zastanawia się, ile razy sam przyczynił się do problemu, który trapi istotną część społeczeństwa. Problemem tym jest nic innego jak alkoholizm.

I nie chodzi tutaj jednoznacznie o alkoholizm w sensie stan uzależnienia. To także kwestia tego, jak umieściliśmy alkohol jako sens wielu wydarzeń. Święta, urodziny, imieniny, czy nawet po prostu weekend. Nie jest już sensem spotkanie się z rodziną, a „okazja do napicia się”. Kiedy ostatni raz spotkaliście się z rodziną, przyjaciółmi, znajomymi i nie było tam nawet jednego, małego „piwerka”? Nie chcieliście wypić, ale inni spojrzeli się na was krzywo? A może to ktoś z waszego otoczenia nie chciał się napić, a wy wyskoczyliście do niego z tekstem „ze nami się nie napijesz?”. Nie są to typowo objawy uzależnienia, ale sytuacje, które na pewno mogą sprzyjać rozwojowi tej choroby lub utrudniać walkę z nią, jeśli już kogoś dosięgnęła.

Wyobcowanie nie sprzyja walce z alkoholem. Ludzie nie potrafią odmawiać, nawet jeśli powiedzą na początku „nie”, to zaczynają się usprawiedliwiać. Później dają się wciągnąć w dyskusję, wymiękają i spożywają tak jak otoczenie. Tutaj dochodzi jeszcze ta destrukcyjna racjonalizacja – „to już ostatni raz”, „to tylko jedno, małe piwo”. Ok, ale jeśli to „jedno, małe piwo” występuje w każdy weekend, to być może coś jest nie tak. Jak byście zareagowali, gdyby ktoś poprosił cię, żebyście tego nie zrobili? Nałogi lubią regularność, przyzwyczajenie się do pewnego stanu.

Jak ma walczyć alkoholik?

To jest trudne pytanie, bo jak spojrzymy na otaczającą nas rzeczywistość, to alkoholik jest codziennie wystawiany na dziesiątki prób. W szczególności mam tu na myśli osoby, które są tego świadome i walczą ze swoim uzależnieniem. Wiemy już, że presja społeczna jest olbrzymia. Nawet nie zdajemy sobie jednak sprawy z tego, jak wielki wpływ ma też życie codzienne, a nie tylko okazje pokroju świąt czy dni wolnych. Pójście do sklepu spożywczego z zamiarem kupna świeżego pieczywa czy zatankowanie paliwa, może skończyć się wewnętrzną walką, którą lecząca się osoba przegra.

Jeśli teraz w twojej głowie pojawiła się myśl „a co mnie to obchodzi?”, mam dla was złe wieści. Uzależnienie nie jest tak naprawdę chorobą, która skupia się na jakiejś substancji lub zachowaniu. To nieradzenie sobie z emocjami, które towarzyszą wtedy, gdy nie mamy dostępu do środku zaspokajającego nasze wewnętrzne pragnienie. To dlatego prędzej czy później dotknie on nas w jakiś sposób. Osoby cierpiące to nie tylko sami alkoholicy, ale także ich rodziny, przyjaciele, znajomi, sąsiedzi, koledzy i koleżanki z pracy. Koszty społeczno-ekonomiczne alkoholizmu w Polsce w 2020 roku wyniosły 93,3 mld zł.

Choć spożycie alkoholu w Polsce spada, to dlaczego by nie ułatwić ludziom, którzy walczą ze swoją chorobą? Nie mam tutaj na myśli radykalnej zmiany na wzór krajów skandynawskich. Zastanówmy się nad najprostszym do realizacji – czy na półkach alkohol musi stać akurat za kasjerami?  To jest szczegół, ale wielu osobom może pomóc.

Myślicie sobie, że to absurdalne, przecież to niemożliwe, żeby ktoś mógł w ten sposób skusić się do kupienia alkoholu. Szukanie racjonalności w zachowaniu osób uzależnionych to błąd. Ich myślenie jest przestawione na inne tory niż nasze. Dlatego tym bardziej nie możemy ich piętnować i zapraszać ich pośrednio do niewychodzenia ze swojej choroby.

Zastanówmy się

Tak naprawdę nie musi tutaj chodzić o alkohol, bo uzależnić można się od wielu innych rzeczy. Ale w jaki sposób akurat my możemy pomóc? W końcu istnieje duże prawdopodobieństwo, iż stwierdzimy, że nasze działania i tak nic nie zmienią, bo nie znamy osób walczących z uzależnieniem. Tak się może tylko wydawać. To, co widzimy na zewnątrz niekoniecznie musi przedstawiać to, co dzieje się w środku.

Może ten rok czas, aby nauczyć się odmawiać, dając w ten sposób przykład innym, którzy tego potrzebują, ale nie potrafią tego wyrazić? Nieumiejętność stawiania granic wspiera rozwój nałogu. Zatem nasza obojętność tym bardziej. Nauczmy się być blisko drugiego człowieka, bo to prawdopodobnie najlepszy sposób na przeciwdziałanie uzależnieniom. A może to właśnie wy usprawiedliwiacie się na każdym kroku i mówicie „od następnego tygodnia już nie”?

Pojawią się także głosy pokroju „będę pić i nikt mi tego nie zabroni”. Pewnie, że nie zabroni. Nie o to w tym chodzi i nawet nie taki jest mój cel. To nie jest wielkie nawoływanie do narodowej abstynencji. Podchodźmy do tego ze zdrowym rozsądkiem. Chciałem w was zasiać ziarno refleksji. Mi w trakcie pisania, udało się zasiać w sobie.