Polska nie może mieć broni jądrowej. Szkoda, bo w tych szalonych czasach by się nam przydała

Państwo Zagranica Dołącz do dyskusji
Polska nie może mieć broni jądrowej. Szkoda, bo w tych szalonych czasach by się nam przydała

Jeżeli z wydarzeń ostatnich dni płynie jakiś wniosek dla naszego kraju to taki, że nie warto stawiać wszystkiego na amerykańskie gwarancje bezpieczeństwa. Tak naprawdę jest tylko jeden bezwzględnie skuteczny środek odstraszania agresora: bomba atomowa. Łatwo jednak powiedzieć, trudniej zrobić. Broń jądrowa w Polsce to jednak rozwiązanie, które najprawdopodobniej leży całkowicie poza naszym zasięgiem.

Układ o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej teoretycznie można po prostu wypowiedzieć

Wygląda na to, że na naszych oczach Ukraina przegrywa wojnę. Amerykanie wysyłają co prawda sprzeczne sygnały, ale wśród nich jeden jest szczególnie upiorny. Nie chodzi wcale o antyeuropejskie tyrady wiceprezydenta J.D. Vance’a. Akurat po nim można się było takich wypowiedzi spodziewać.

O wiele bardziej niepokojące są wypowiedzi Donalda Trumpa o tym, jak to Ameryka i Rosja wspólnie walczyły w drugiej wojnie światowej oraz o wielkiej rosyjskiej machinie wojennej, która pokonała Napoleona i Hitlera. Nie ma się co łudzić: sam na to nie wpadł. Tezy zaś wyglądają na żywcem zaczerpnięte z wywiadu Władimira Putina z sympatyzującym z Rosją amerykańskim komentatorem Tuckerem Carlsonem. Także propozycja oddania Stanom Zjednoczonym połowy ukraińskich zasobów w ramach rekompensaty za amerykańską pomoc nie brzmi najlepiej.

Przez wiele lat amerykańskie gwarancje bezpieczeństwa stanowiły wręcz paradygmat polskiej polityki zagranicznej. Teraz okazuje się, że Stany Zjednoczone Europę w najlepszym wypadku lekceważą. Ktoś złośliwy mógłby zwrócić uwagę, że zwrot ku Pacyfikowi trwa przecież od prezydentury Barracka Obamy. W tej sytuacji nasz kontynent musi liczyć na siebie. Nie oznacza to jednak, że Polska powinna się teraz uczepić kurczowo nogi Francji, Niemiec albo Wielkiej Brytanii. Musimy rozwijać własny potencjał obronny. Tylko jak to właściwie zrobić?

Jest tak naprawdę tylko jeden bezwzględnie skuteczny sposób na odstraszanie agresorów. Mowa oczywiście o broni jądrowej. Perspektywa wzajemnej anihilacji otrzeźwia nawet najbardziej oderwanych od rzeczywistości dyktatorów. Czy to oznacza, że – cytując klasyka – powinniśmy teraz „zrobić ściepę narodową i kupić bombę atomową”? Niestety nie jest to takie proste. Na drodze stoją nam bowiem trzy bardzo ważne przeszkody.

Przede wszystkim, broń jądrowa w Polsce kłóci się ze zobowiązaniami międzynarodowymi naszego kraju. Chodzi rzecz jasna o układ o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej, który podpisaliśmy w 1968 roku.

Sama broń jądrowa w Polsce to nie wszystko, trzeba ją jeszcze jakoś dostarczyć do celu

Układ nakłada na państwa nienuklearne konkretne obowiązki. Najważniejszym z nich jest zakaz posiadania broni jądrowej, przyjmowania jej oraz pozyskiwania jakąkolwiek drogą. Nasz program jądrowy może mieć tym samym charakter wyłącznie cywilny. Jakby tego było mało, Polska podlega systemowi środków zabezpieczających Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej. Ma ona czuwać nad tym, by państwa nienuklearne nie pozyskały takiego uzbrojenia.

Istnieją rzecz jasna sposoby na obchodzenie albo ignorowanie postanowień układu. Przykładem może być tzw. NATO Nuclear Sharing, a więc program współdzielenia taktycznej broni jądrowej w obrębie Sojuszu Północnoatlantyckiego. Warto jednak zauważyć, że mowa o amerykańskich głowicach. Stany Zjednoczone zdążyły już odrzucić polskie zabiegi o udziale w tym programie. Można śmiało założyć, że szczególnie wyczulona na rosyjską narrację o „zagrożeniu ze strony NATO” administracja Trumpa nie zmieni tutaj zdania.

Załóżmy jednak, że Polska wypowiedziałaby układ o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej albo zdecydowałaby się na sekretne jej pozyskanie. Co dalej? Musielibyśmy skądś pozyskać dostatecznie dużo materiału rozszczepialnego. Nie mamy elektrowni atomowych, z których moglibyśmy „pożyczyć” surowiec. Nie mamy też infrastruktury do jego wzbogacania.

Samo wyprodukowanie głowic jądrowych nie powinno być jednak aż takim problemem. Szacuje się, że państwom naszego regionu prace zajęłyby co najwyżej kilka lat. Najbardziej optymistyczne szacunki sugerują nawet sukces po pół roku prac. Niestety, ukrycie takich prac wymagałoby sprawnej osłony kontrwywiadowczej. Tymczasem działalność polskich służb pozostawia od dawna wiele do życzenia.

Teraz powinniśmy gdzieś tę broń przetestować. Nie mamy rozległych pustyń ani własnych tropikalnych wysp na Pacyfiku. Pozostaje nam droga obrana przez Koreę Północną i próbne detonacje w specjalnie przystosowanych szybach opuszczonych kopalń.

To jednak nie koniec. Broń jądrowa w Polsce byłaby bezużyteczna bez skutecznych środków jej przenoszenia. Wyspecjalizowanych bombowców nie posiadamy. Te musiałyby się jeszcze przebić przez wrogą obronę przeciwlotniczą. Wydaje się, że musielibyśmy rozwijać produkcję rakiet balistycznych, na przykład pod płaszczykiem pełnoprawnego programu kosmicznego. To wymaga jednak czasu oraz niemałych nakładów pieniężnych. Tymczasem nasz kraj nie jest w stanie nawet zbudować cywilnego reaktora jądrowego albo uruchomić produkcji amunicji artyleryjskiej.