Co trzeba wiedzieć o broni jądrowej? Wyjaśniamy punkt po punkcie

Państwo Zagranica Dołącz do dyskusji (123)
Co trzeba wiedzieć o broni jądrowej? Wyjaśniamy punkt po punkcie

Po pierwsze – nie warto panikować, zresztą potem wyjaśnimy dlaczego. Niemniej warto wiedzieć czym jest broń jądrowa i jakie jest ryzyko, że może zostać użyta. Tym bardziej że temat jest na tapecie i raczej prędko to się nie zmieni. Oto więc co trzeba wiedzieć o broni jądrowej w obecnym kontekście.

Wojna w Ukrainie trwa, a napięcie pomiędzy Rosją a Zachodem rośnie. Kreml co jakiś czas straszy użyciem bomby jądrowej – czasem mówią o tym propagandziści, czasem sami ważni politycy. Co warto więc wiedzieć o tej broni? Darujemy sobie rzecz jasna technikalia, skupimy się na najistotniejszych z naszego punktu widzenia kwestiach.

Co trzeba wiedzieć o broni jądrowej. Kto ma jej najwięcej?

Choć broni po raz pierwszy użyły Stany Zjednoczone, w tej chwili najwięcej głowic ma Rosja. Jest to prawdopodobnie ok. 4,5 tys. głowic, nie licząc tych wycofanych z użytku. USA mają ok. 3,7 tys. Niemniej trochę głowic mają też inne kraje NATO – Wielka Brytania oraz Francja. Rosja ma więc największy arsenał, ale nie ma tu jakiejś wielkiej asymetrii.

Ale czy Rosja naprawdę ma tyle sprawnej broni jądrowej?

Przed wojną w Ukrainie byliśmy przekonani, że Rosja to wielka siła militarna. Nowoczesne samoloty, nowoczesne czołgi, świetny SPECNAZ… Cóż, okazało się, że rosyjska potęga wojskowa to w dużej mierze po prostu ściema.

Nasuwa się więc pytanie, co z tymi „atomówkami”. Czy naprawdę dolecą do celu? A może w ogóle guziki atomowe nie działają? Patrząc na stan rosyjskich sił zbrojnych można stwierdzić, że to całkiem możliwe. Nie jest też wykluczone, że rosyjscy generałowie zapewniają Putina, że wszystko jest tip top i gotowe do odpalenia – a prawda jest zupełnie inna. Ci sami generałowie przecież zapewniali, że Kijów padnie w dwie doby.

Czy Putin może użyć wojny jądrowej w obecnym konflikcie?

Chyba mamy za sobą etap mówienia, że „Putin nie jest szaleńcem” i że „do czegoś się nie posunie”. Trzeba więc stwierdzić jasno, że teoretycznie taka możliwość jest. Tym bardziej, że użycie „atomówek” po prostu zakłada rosyjska doktryna wojskowa.

Czy na tym etapie wojny Rosji by jednak to cokolwiek dało? Użycie taktycznej broni jądrowej w Ukrainie mogłoby rzucić ten kraj na kolana i sprawić, że Rosja wygrałaby wojnę. Jednocześnie reakcja Zachodu na pewno byłaby zdecydowana. No i Putin by się niejako przyznał, że nie był w stanie wygrać normalnymi środkami. Nie jest zresztą jasne, że użycie jednej czy dwóch głowic sprawiłoby Ukraina by się poddała. Jak widać, nie jest to naród, który się poddaje.

A czy atak na Polskę jest możliwy?

Przed takim scenariuszem ostrzegali emerytowani generałowie z USA. Ponoć to też punkt z doktryny Rosji. Jeśli NATO angażuje się lub myśli o zaangażowaniu w jakiś konflikt, zrzućmy bombę taktyczną na Polskę, żeby pokazać, że nie żartujemy.

W tej wersji jednak byłaby użyta bomba taktyczna (zaraz napiszemy o co chodzi), pewnie na jakiś mniejszy cel, a nie np. na Warszawę. Czemu? Wszak chodzi o przestraszenie Zachodu, a nie wywołanie wojny nuklearnej. Więc taki atak miałby pochłonąć z założenia „ograniczoną” liczbę ofiar. Ciągle jednak mówimy tu przynajmniej o dziesiątkach tysięcy ofiar, a może i o setkach.

Groźba takiego ataku była szeroko dyskutowana przy okazji dozbrajania Ukrainy. Wielokrotnie padał argument, żeby nie wysyłać czołgów czy samolotów, bo Putin użyje „atomówki”. Tylko teraz czołgi są dostarczane wręcz masowo, a żadnego ataku nie było.

Obawy jednak pozostają. Wielu zachodnich analityków zastanawia się, czy na przykład gdy Putin będzie czuł, że przegrywa wojnę, to czy nie może użyć broni „ostatecznej”.

Czy Polska jest bezpieczna?

Na broń jądrową można spoglądać dwojako – albo jako na realną broń, albo jako na straszak. To, że dla Putina jest ona straszakiem, jest dość oczywiste. Rosyjskie władze ostatnio chciałby zablokować przyjęcie Finlandii i Szwecji do NATO, strasząc właśnie atomem. Jednak wygląda na to, że nie zmieniło to planów obu krajów, a NATO też się nie przestraszyło.

Polski prezydent skomentował rosyjskie groźby słowami: „nie strasz, nie strasz”. Wbrew pozorom, wygląda to na bardzo przemyślany polityczny ruch. Dajemy do zrozumienia, że rozgryźliśmy politykę zastraszania Putina i nie zamierzamy dać się sparaliżować. Putin wie, że wywołując wojnę atomową z NATO, główne rosyjskie miasta znikną pewnie z powierzchni ziemi.

No dobrze, a jeśli Rosja będzie chciała użyć broni jądrowej jako broni, a nie straszaka? Głowice niemal na pewno są rozmieszczone w Kaliningradzie, tuż przy granicy z Polską. Z drugiej strony – obecnie mamy mnóstwo systemów szpiegowskich czy rozpoznawczych NATO w kraju, są też zaawansowane systemy przeciwlotnicze. Miejmy jednak nadzieję, że broń pozostanie straszakiem.

Nie jest bowiem żadną przesadą stwierdzenie, że wojna jądrowa może oznaczać koniec gatunku ludzkiego – albo przynajmniej to, że nasz kontynent nie nadawałby się już do zamieszkania. Jeśli większość głowic z arsenałów Rosji i NATO zostałaby zużyta, jest to całkiem realny scenariusz.

Czy wciśnięcie guzika atomowego oznacza użycie broni?

Atomowy guzik to trochę wymysł marketingu politycznego. W końcu czujemy się zaniepokojeni, że władca Kremla może jednym przyciskiem unicestwić pół świata, prawda? No właśnie – o to chodzi. W praktyce „naciśnięcie guzika” to uruchomienie skomplikowanej procedury. Ostatecznie o wystrzale – czy to z samolotu, czy na przykład z okrętu podwodnego, decydują żołnierze.

Teoretycznie ci mogą się zbuntować. Amerykańskie media donosiły zresztą, że czołowi generałowie z USA mieli szukać kontaktu ze swoimi rosyjskimi odpowiednikami, by „wypracować sposób działań”, na wypadek gdyby przyszedł taki polityczny rozkaz. Z doniesień mediów wynikało, że rosyjscy generałowie nie podnieśli telefonu. Ale może jednak podnieśli i takie informacje to zasłona dymna?

Co trzeba wiedzieć o broni jądrowej. Czym jest broń taktyczna, a czym strategiczna

Zwykle właśnie takie rozróżnienie się pojawia, gdy słyszymy o broni jądrowej. Gdy Amerykanie zrzucili bomby na Hiroszimę i Nagasaki, chcieli po prostu rzucić Japonię na kolana. W arsenałach jest sporo podobnej strategicznej broni, którą można zrzucić na wielkie miasta, zabijając setki tysięcy osób.

Użycie takiej broni mogło zadziałać, gdy tylko jeden kraj miał „atomówki”. Dziś jednak jest to broń całkiem popularna. A jeśli Kreml by użył strategicznej broni na Londyn czy Nowy Jork, NATO, mogłoby odpowiedzieć, niszcząc Moskwę czy Petersburg.

Powstał więc inny typ broni jądrowej – broń taktyczna. Z założenia ma mniejszą moc i ma być używana w cele militarne. Została pomyślana, by niszczyć cele w pobliżu działań wojennych. W tych czarnych rozważaniach, pamiętajmy zatem, że na razie nie ma dyskusji o „apokaliptycznych” atomówkach, a bardziej raczej właśnie o broni taktycznej.

Czy ryzyko użycia atomówek jest dziś najwyższe w historii?

Są takie głosy. Jednak przeważają chyba te, że jednak w czasie zimnej wojny ryzyko było wyższe. Wtedy w końcu użycie takiej broni zakładały doktryny i NATO, i ZSRR. Teraz Zachód wybiera „racjonalny pacyfizm” i na pewno nie można powiedzieć, że dąży do eskalacji.

Pewnie jednak zagrożenie atakiem będzie w jakiś sposób wisiało nad światem. Pod tym względem po prostu wróciliśmy do czasów zimnej wojny. Nie warto więc panikować, nie warto dać się zastraszać (o to chodzi Putinowi) – choć też warto być świadomym zagrożeń.