Politykom ekscytującym się nowym pomysłem skrajnej prawicy przypominam, że bykowe w Polsce już istnieje

Państwo Podatki Rodzina Dołącz do dyskusji
Politykom ekscytującym się nowym pomysłem skrajnej prawicy przypominam, że bykowe w Polsce już istnieje

Czy powinniśmy wprowadzić bykowe w Polsce? Mowa o podatku płaconym przez singli. Trzeźwo myślący człowiek od razu odrzuci taką koncepcję. Nasza debata publiczna ma jednak niewiele wspólnego ze zdrowym rozsądkiem, dlatego w ostatnich dniach ekscytuje się postulatem Marka Jakubiaka. Tymczasem taki mechanizm już w Polsce od lat funkcjonuje. Nazywa się „800 Plus”.

Okazuje się, że politycy nie potrafią powiedzieć jednoznacznie „nie” nawet najgłupszym pomysłom

Trzeba przyznać, że Marek Jakubiak postanowił się w tych wyborach prezydenckich wyróżnić z tłumu kandydatów. Już na samym początku kampanii zadeklarował w ferworze dyskusji w Polsat News, że „Bykowe trzeba wprowadzić. Dlaczego moje dzieci mają finansować kogoś?”. Czym jest bykowe? Potocznie rzecz ujmując, to podatek, który płaciłyby osoby pozostające poza związkiem małżeńskim i bezdzietne. W latach 1946-1973 w czasach PRL-u sprowadzało się ono do podwyższenia singlom podatku dochodowego. Obejmowało osoby po ukończeniu 21 roku życia, które nie miały ani dziecka, ani współmałżonka.

Z jakiegoś powodu media podchwyciły słowa Marka Jakubiaka. Nie trzeba było dużo czasu, by rozpytywani przez dziennikarzy politycy zaczęli się do tego pomysłu odnosić. Na przykład poseł PSL Jarosław Rzepa z jednej strony zwrócił uwagę na stalinowski rodowód tej daniny, ale z drugiej stwierdził, że „każda dyskusja w obszarze demografii jest w Polsce potrzebna”.

Posłance PiS Urszula Rusecka wprowadzenie bykowego najwyraźniej się podoba. Stwierdziła bowiem, że „jakaś forma ulg dla rodziców lub opodatkowania osób bezdzietnych wydaje się warta rozważenia”.  Najbardziej krytyczne wydają się z kolei słowa posłanki Marceliny Zawiszy z partii Razem.

Karanie za nieposiadanie dzieci to jest okrucieństwo wobec ludzi, którzy na przykład zmagają się z problemem bezpłodności. To jest nieludzkie wobec tych osób, które chciałyby, a nie mogą. Czy pan poseł wyobraża sobie, że taka osoba miałaby przedstawić urzędowi skarbowemu zaświadczenie medyczne? Ludzie generalnie powinni mieć prawo wyboru, czy chcą mieć dzieci, czy nie.

Niestety nikt nie stwierdził wprost, że wprowadzanie bykowego w Polsce to poroniony pomysł, do tego jawna niesprawiedliwość. Nikt też nie pokusił się o stwierdzenie, że mamy już w naszym kraju stanowczo za dużo różnego rodzaju podatków i danin. Nie jestem aż takim optymistą, by spodziewać się poruszenia kwestii dodatkowego komplikowania podatku dochodowego. Pozwolę więc sobie odwrócić pytanie posła Marka Jakubiaka: dlaczego ja mam finansować czyjeś dzieci? To pytanie jest akurat o tyle zasadne, że bykowe w Polsce już w pewnym sensie funkcjonuje.

Bykowe w Polsce byłoby ostentacyjnym wręcz okazaniem przez państwo wrogości bezdzietnym obywatelom

Mam na myśli oczywiście program „Rodzina 800 Plus”. W praktyce mamy do czynienia z bezwarunkowym dochodem podstawowym, który obejmuje jedynie rodziców niepełnoletnich dzieci. Każdego miesiąca dostają oni 800 zł na dziecko z budżetu państwa, czyli z naszych wspólnych podatków. Osoba bezdzietna siłą rzeczy tych pieniędzy nie otrzymuje.

Wiemy już, że bykowe w Polsce nigdy nie było samodzielnym podatkiem w ścisłym tego słowa rozumieniu. Mechanizm ten zwiększał zobowiązanie bezdzietnego podatnika pozostającego poza związkiem małżeńskim. Obecnie nieotrzymywanie 800 Plus oznacza, że w rozliczeniach z państwem osoby bezdzietne wypadają zauważalnie mniej korzystnie od rodziców. Nie mam na myśli samego tylko podatku dochodowego od osób fizycznych, ale całość finansowych relacji państwo-obywatel. Nie mamy dzieci, więc jesteśmy stratni.

Tym razem jednak wcale nie zamierzam narzekać na samo istnienie programu „Rodzina 800 Plus„. Czy tego chcemy, czy nie, jego istnienie w obecnym kształcie stanowi niekwestionowany element politycznego konsensusu. Nikt nie ma zamiaru tego świadczenia likwidować, okrajać, czy jakoś drastycznie zmieniać. Trzeba też przyznać, że ma ono pewne swoje zalety. Nawet jeśli nie mają one nic wspólnego z pierwotnymi celami wprowadzenia całego programu.

Nie sposób jednak twierdzić, że państwo nie faworyzuje rodziców kosztem osób bezdzietnych. Przykłady z ostatnich lat można zresztą mnożyć: bon turystyczny, specjalne obligacje rodzinne dla beneficjentów 800 Plus i inne świadczenia skierowane do rodziców. Czy to źle, że państwo wspiera rodzicielstwo? W żadnym wypadku. Polska desperacko wręcz potrzebuje jakiegoś sposobu na choćby spowolnienie postępującego kryzysu demograficznego. Przy czym nie byłbym sobą, gdybym nie przypomniał, że comiesięczne świadczenia pieniężne do ręki nie działają.

Równocześnie aktywne karanie bezdzietnych jakąś dodatkową daniną byłoby przekroczeniem granicy wrogości ze strony państwa. Czy zachęciłoby to młodych Polaków do rozmnażania? Ależ skąd. Taki podatek i tak byłby niższy od kosztów związanych z wychowywaniem dzieci. Równocześnie bykowe w Polsce byłoby już jawnym złamaniem konstytucyjnej zasady równego traktowania obywateli przez państwo. Już teraz mamy z tym poważne problemy.