Przedsiębiorstwa wodociągowo-kanalizacyjne od dłuższego czasu chciałyby podnieść ceny wody i ścieków. Nie powinno to dziwić w sytuacji, gdy w szybkim tempie drożeje praktycznie wszystko. Na przeszkodzie stoi jednak brak zgody ze strony Wód Polskich. Instytucja odpowiada, że gminy mają możliwość dopłacania do rachunków mieszkańców. Taki układ nie urządza nikogo poza odbiorcami końcowymi.
Przedsiębiorstwa wodno-kanalizacyjne nie mogą podnieść cen bez skrócenia obowiązujących taryf przez Wody Polskie
Galopująca inflacja i kryzys energetyczny dają popalić całej gospodarce. Rosnące ceny elektryczności oznaczają wzrost kosztów prowadzenia działalności przez przedsiębiorstwa wodno-kanalizacyjne. To z kolei powinno mieć przełożenie na ceny wody i ścieków. Tyle tylko, że Wody Polskie musiałyby najpierw zgodzić się na skrócenie obowiązujących taryf i tym samym na podwyżki. Te, jak podaje portal teraz-srodowisko.pl, w zdecydowanej większości przypadków odmawiają.
Instytucja przekonuje: „Tryb skrócenia taryfy jest trybem szczególnym, dlatego Wody Polskie jako regulator cen rygorystycznie oceniają takie wnioski, pod kątem zasadności wzrostu cen”. Przedsiębiorstwa wodno-kanalizacyjne argumentują z kolei, że obecna sytuacja wręcz wymusza podwyżki. Zwraca na to uwagę Marcin Błędzki będący właścicielem jednej z takich firm.
Przedsiębiorstwa wodociągowe w dużej mierze zmagają się z takimi samymi wyzwaniami jak np. piekarnie czy zakłady fryzjerskie, czyli rosnącymi cenami energii elektrycznej i gazu, inflacją, koniecznością podwyżek dla pracowników etc. Tylko że wszyscy inni mogą albo podnieść ceny, albo zakończyć działalność. A przedsiębiorstwom wodociągowym odmawia się pierwszego, a nie mogą drugiego
Skrócenie obowiązującej taryfy to specjalny tryb wynikający z art. 24j ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków. Przepis ten został skonstruowany specjalnie na wypadek, gdyby zmiana warunków ekonomicznych wymuszała podniesienie cen w ciągu trzech lat. Tutaj już chyba widać pierwszy problem. Ustawodawca wymyślił sobie, że ceny wody i ścieków będą ustalane raz na trzy lata. To o wiele rzadziej niż w przypadku prądu czy gazu.
Rząd nie chce dopuścić do tego, by ceny wody i ścieków wzrosły, bo koszt polityczny mógłby się okazać zbyt wysoki
Przedstawiciele branży uważają, że trudno o lepszy przykład niż szalejąca inflacja i rosnące ceny energii. Są w stanie bez trudu udokumentować ich wpływ na koszty prowadzenia przez nich działalności gospodarczej. Izba Gospodarcza „Wodociągi Polskie” zwraca uwagę na to, że najgorsze dopiero nastąpi.
Koszt 1 MWh energii elektrycznej już dla niektórych przedsiębiorstw wzrósł, a dla pozostałych wzrośnie od stycznia 2023 r. z ok. 300 zł/ MWh do kwoty 2500 zł, a nawet 3000 zł, tj. 8- lub nawet 10-krotnie. Tylko na wzrost cen energii elektrycznej branża wodociągowa potrzebuje od 9 do 12 mld złotych. Do tego dochodzą inne koszty elementów eksploatacyjnych, których wzrost przekracza wskaźniki inflacji
Dlaczego więc Wody Polskie nie chcą się zgodzić na skrócenie taryf? Przedstawiciele instytucji zrzucają problem na gminy. Przekonują, że zbiorowe zaopatrzenie w wodę i odprowadzanie ścieków to ich zadania własne. Tymczasem nowelizacja ustawy o dochodach jednostek samorządu terytorialnego miała zapewnić samorządom dodatkowe środki. Mowa o nawet 13,7 mld zł.
Problem w tym, że to tak naprawdę jedynie zrekompensowanie strat wynikających z obniżenia podstawowej stawki podatku dochodowego. Tym samym, gdyby ceny stały w miejscu, to być może te środki wystarczyłyby do tego, by samorządy nie musiały szukać oszczędności i dodatkowych wpływów. Tak jednak nie jest. Rząd jednak z oczywistych i ściśle politycznych względów nie chce dopuścić do zwiększenia rachunków kolejnego już krytycznego dobra.
Wbrew pozorom, to, że ceny wody i ścieków nie wzrosną, to kiepska wiadomość. Przedsiębiorstwa wodno-kanalizacyjne mogą szukać oszczędności. To z kolei może odbić się na jakości świadczonych przez nich usług. Być może lepiej byłoby, gdyby rządzący wyrazili zgody na ograniczone podwyżki taryf, jeśli nie są w stanie nic zrobić z cenami energii dla odbiorców biznesowych. Z drugiej strony, może i są. Mogą przecież rozszerzyć zamrożenie cen energii elektrycznej także o przedsiębiorstwa wodno-kanalizacyjne i całą resztę kluczowej infrastruktury.