Rozumiemy, że kontrolerzy biletów w komunikacji miejskiej po prostu wykonują swoje zadania i nie gniewamy się na nich za mandaty. Niekiedy jednak ich metody są dość… niekonwencjonalne – tak jak w Warszawie, gdzie jeden z „kanarów” miałby szarpać i podduszać pasażera. Co właściwie wolno kontrolerom, a czego nie?
Komunikacja miejska to tak naprawdę dżungla – wie o tym każdy, kto regularnie przemieszcza się autobusami czy tramwajami po swoim mieście. Kiedy w pojeździe rozlega się sygnał blokady kasowników, niejednemu serce na chwilę podejdzie do gardła – i to nie tylko tym, dla których jazda na gapę jest codziennością czy rozrywką. Często stresujemy się, że po prostu nie zdążymy wyciągnąć biletu. Każdy z nas zna ten oddech kontrolera na karku, sygnalizujący, że czas się sprężać, bo inaczej czeka nas mandat. Zastanówmy się jednak, co konkretnie wolno kontrolerom. I pamiętajmy, by zgłaszać do przewoźnika wszelkie formy przekraczania uprawnień.
ZTM zbada, czy kontroler był agresywny
Czytelnik portalu Metro Warszawa wysłał do redakcji list o zadziwiającym zachowaniu, jakiego miał się dopuścić kontroler biletów w autobusie miejskim. Jak twierdzi, kobieta nie mogła znaleźć swojego skasowanego biletu. Kontroler miał zacząć ją szarpać, przewracać i podduszać. Pasażerowie wraz z kierowcą próbowali go powstrzymać, ale ten wyrwał kobiecie torebkę i wybiegł z pojazdu. Chciał do niego wsiąść z powrotem, ale kierowca już go nie wpuścił oraz poinformował o wezwaniu policji.
Choć całe zdarzenie brzmi co najmniej abstrakcyjnie i niepokojąco, policja potwierdza, że faktycznie musiała interweniować. Według relacji kontrolera, kobieta miała skasowany bilet, ale skasowała go dopiero w momencie wejścia pracowników ZTM do autobusu. Mężczyzna mówił, że pasażerka nie chciała okazać niezbędnych dokumentów. ZTM z kolei zapewnia, że jest w trakcie badania sprawy i że przyjrzy się zarówno nagraniom z monitoringu, jak i raportowi od kierowcy.
Co wolno kontrolerom?
Autobus czy tramwaj nie stanowi prywatnej własności kontrolera. „Kanar” również podlega pewnym ograniczeniom i ma jasno określone uprawnienia. O tym, co wolno kontrolerom biletów, a czego nie, dowiemy się z ustawy z dnia 15 listopada 1984 roku Prawo przewozowe. Zacznijmy od początku.
1. Przewoźnik lub organizator publicznego transportu zbiorowego albo osoba przez niego upoważniona, legitymując się identyfikatorem umieszczonym w widocznym miejscu, może dokonywać kontroli dokumentów przewozu osób lub bagażu
Z tego ustępu wynika jednoznacznie, że kontrolerzy biletów muszą nosić identyfikatory. Nadal jednak się zdarza, że po prostu tego nie robią – by nie sygnalizować gapowiczom, że pora skasować bilet bądź ewakuować się z pojazdu. Trzeba jednak pamiętać, że takie działanie jest niezgodne z prawem. Identyfikator powinien zawierać nazwę przewoźnika, numer identyfikacyjny kontrolera ze zdjęciem, zakres upoważnienia, okres ważności i pieczęć z podpisem przewoźnika.
Spójrzmy dalej. Z dalszych przepisów wynika, że kontroler może żądać okazania dokumentu potwierdzającego tożsamość, jeśli pasażer odmówi zapłaty należności. Jeśli pasażer odmówi też okazania dokumentu, kontroler może ująć pasażera i przekazać go w ręce policji lub innych organów porządkowych (na przykład Straży Miejskiej). W razie podejrzenia, że bilet czy legitymacja są podrobione, kontroler może zatrzymać taki dokument i przesłać go prokuraturze lub policji.
Zatrzymanie siłą
A co z zatrzymaniem siłą? To już szczególnie kontrowersyjne zagadnienie. Niestety, wychodzi na to, że kontroler może przetrzymać pasażera siłą w oczekiwaniu na przyjazd policji. Nie powinno to jednak, jak we wspomnianym wcześniej przypadku, przybierać formy przemocy fizycznej. Takie uprawnienie wynika jednak nie z tej ustawy, a z art. 243 Kodeksu postępowania karnego.
Każdy ma prawo ująć osobę na gorącym uczynku przestępstwa lub w pościgu podjętym bezpośrednio po popełnieniu przestępstwa, jeżeli zachodzi obawa ukrycia się tej osoby lub nie można ustalić jej tożsamości.
Kontroler nie powinien jednak gapowicza zatrzymywać siłą w pojeździe. Jeśli pasażer nie odmówił podania swoich danych i zachowuje się spokojnie, kontroler nie może decydować o tym, na którym przystanku gapowicz opuści autobus czy tramwaj. Nie jest więc do końca tak, jak mówi stare porzekadło „co wolno wojewodzie…”. W razie niezgodnego z przepisami zachowania kontrolera po prostu musimy sprawę zgłaszać przewoźnikowi – a w tym pomoże nam numer identyfikacyjny na legitymacji. Jeśli kontroler raczy ją założyć.