Patrole drogówki są zmorą kierowców – oczywiście, dla bezpieczeństwa powinniśmy stosować się do ograniczeń prędkości, ale kto nigdy nie docisnął gazu za bardzo, niech pierwszy rzuci kamieniem. Kierowcy często zastanawiają się, czy mandatu wystawionego w wyniku policyjnego pomiaru prędkości da się uniknąć. Sprawa niestety wcale nie jest taka oczywista.
Zastanawiając się, czy pomiar prędkości, wykonany w złych warunkach pogodowych, jest ważny, trzeba przede wszystkim wgłębić się w temat policyjnych „suszarek”. O ile te starego typu (m.in. Iskra) mogły przy złej pogodzie przekłamywać, to te nowszej generacji (laserowe), raczej się nie mylą. Zresztą, sądy raczej stawały po stronie mundurowych w momencie, gdy ktoś próbował podważyć wynik pomiaru prędkości.
Każdy z mierników ma swoją instrukcję, nie każdy nadaje się do pomiarów przy złej pogodzie
Powiedzmy sobie szczerze – bardzo ciężko jest uniknąć mandatu za przekroczenie prędkości. Oczywiście mówimy tu o przepadkach niebudzących wątpliwości, czyli pomiar prędkości na prostej drodze (warto pamiętać, że pojazd nie może znajdować się na zakręcie, gdy jego prędkość jest mierzona, ponieważ wtedy wyjdzie zakłamany wynik). Zwykle policjanci bardzo dobrze wiedzą, jak kierowcy mogliby się bronić przed mandatem i nie dają im powodów do nieprzyjęcia mandatu.
Warto zwrócić uwagę, że aby dyskutować z policjantem na temat warunków pogodowych, w których wykonywany jest pomiar, należałoby znać wszystkie używane przez policję typy „suszarek” oraz ich instrukcje. A niestety instrukcja użytkowania „suszarek” laserowych (które obecnie królują na wyposażeniu polskiej drogówki) nie stoi po stronie kierowców.
Czy zła pogoda ma wpływ na wyniki pomiaru prędkości?
Deszcz, śnieg, czy mgła – wszelkie odstępstwa od pogodowej „normy”, które wpływają na przejrzystość powietrza, zgodnie z logiką powinny wypaczać pomiary. I nieco wypaczają, jednak w przypadku laserowych mierników prędkości, margines błędu jest naprawdę niewielki. Co więcej, nowoczesne mierniki prędkości posiadają funkcję, dzięki którym są w stanie przeprowadzić pomiar nawet przy opadach deszczu, czy śniegu. Patrząc na instrukcje obsługi poszczególnych urządzeń (dostępne w sieci), śmiało można stwierdzić, że raczej pomiar jest nie do ruszenia.
Sprawą zainteresował się nawet Rzecznik Praw Obywatelskich, który w 2023 roku w odpowiedzi na wpływające skargi kierowców stwierdził, że:
jeżeli miernik laserowy, dokonując pomiaru w miejscu, gdzie dozwoloną prędkością jest 50 km/h, ujawni prędkość pojazdu na poziomie 53 km/h, to uwzględniając nielaboratoryjne warunki pomiaru i przy uwzględnieniu błędu pomiaru, może być odczytywany tak, że kierowca jechał z dozwoloną prędkością i wykroczenia nie popełnił.
Możliwa jest też odmienna interpretacja: przyjęcia, że faktyczna prędkość wyniosła 56 km/h, lecz obowiązująca także w prawie wykroczeń zasada rozstrzygania wątpliwości na korzyść obwinionego nakazuje przyjęcie wersji korzystniejszej dla obwinionego.
Spostrzeżenia te odnoszą się nie tylko do sytuacji granicznej pomiędzy popełnieniem wykroczenia a jego niepopełnieniem, ale także do oceny jego wagi. Przykładowo: gdy laserowy miernik prędkości wskaże przekroczenie o 31 km/h, to można argumentować, że kierowca w istocie przekroczył prędkość o 28 km/h – a wtedy kierowca dostaje mniej punktów karnych (7 zamiast 9).
Mandatu nie unikniemy, możemy jednak zapłacić mniej
Jak wynika z przytoczonych wyżej informacji, raczej mandatu nie da się uniknąć, można jednak walczyć o jego niższy wymiar. Oczywiście, jeżeli poruszamy się z prędkością wspomnianych 53 km/h, można negocjować, czy doszło do wykroczenia drogowego. Jednak sprawa jest czysto teoretyczna, ponieważ (jak potwierdzają sami policjanci) mandaty zwykle wystawia się za przekroczenie prędkości od 11 km/h w górę. Jeżeli będziemy się w tej sytuacji starali dowieść, że pomiar wykazujący prędkość 62 km/h (przy ograniczeniu prędkości do 50) był błędny, a my jechaliśmy 3 km/h wolniej, i tak mandat dostaniemy, tylko nieco niższy. A jeżeli będziemy poruszać się przy tym samym ograniczeniu z prędkością 53 km/h, zwyczajnie nikt nam mandatu nie da (chociaż w teorii i tak popełniamy wykroczenie).
Czy więc warto kwestionować wynik pomiaru prędkości? Najczęściej nie. Policjanta i tak nie przekonamy, a w sądzie raczej zaufają miernikowi prędkości, czego dowodem są wyroki sądów. Na przykład we wrześniu 2020 roku Sąd Rejonowy w Rybniku III Wydział Karny (III W 733/19) stwierdził w wyroku, że:
Dokładność pomiaru prędkości dla przyrządu (…) 20/20 wnosi +/- 2 km/h. Taka dokładność przyrządu odpowiada wymogom określonym w rozporządzeniu Ministra Gospodarki z dnia 17 lutego 2014r. (oraz wcześniejszym) w sprawie wymagań, którym powinny odpowiadać przyrządy do pomiaru prędkości pojazdów w ruchu drogowym oraz szczegółowego zakresu badań i sprawdzeń wykonywanych podczas prawnej kontroli metrologicznej tych przyrządów dot. dopuszczalnej wartości błędu pomiaru, który wynosi +/- 3 % wartości mierzonej dla prędkości powyżej 100 km/h w warunkach poza laboratorium. A więc posiada takie wartości, które umożliwiają jego pracę w trudnych warunkach. Zgodnie ze specyfikacją przyrządu opisaną w instrukcji, minimalna odległość pomiaru w trybie prędkości to 5,25 m, w trybie „pogoda” to 61 m oraz maksymalna odległość pomiaru to 1200 m. Przy czym odległość 70 m, czy też mniejsza dotyczy wyłącznie optymalnej odległości, z jakiej układ optyczny wbudowanej w przyrząd kamery może wykonać czytelne zdjęcie jadącego pojazdu i w żaden sposób nie ogranicza ona możliwości pomiarowych przyrządu.
Oczywiście kierowca mandat musiał zapłacić, musiał również pokryć koszty sądowe. Takich wyroków jest wiele, to tylko jeden z przykładów. Dlatego najczęściej policyjne pomiary są nie do podważenia, jedyne, co może „uratować” kierowcę, to błędna procedura (wspomniany już pomiar na zakręcie, czy nieprawidłowa odległość). Takie sytuacje jednak zdarzają się bardzo rzadko.