Kolejka rodziców chętnych do wysłania dziecka do publicznego przedszkola zawsze jest ogromna, a jednym z głównych powodów jest brak czesnego. To może się jednak zmienić. Część samorządowców chce, by wprowadzić choć symboliczne czesne za publiczne przedszkole. Odpowiedni apel został już wystosowany do premiera Morawieckiego.
Czesne za publiczne przedszkole. Tego chcą samorządowcy
Zdecydowana większość rodziców chciałaby posłać swoje dziecko do publicznego przedszkola – m.in. ze względów finansowych. Nie zawsze się to udaje (zwłaszcza jeśli w danej miejscowości działa niewiele publicznych placówek, a chętnych jest mnóstwo). Teraz jednak nawet ci rodzice, którym uda się umieścić swoje dziecko w publicznym przedszkolu nie mogą być pewni, mogą zacząć obawiać się o dodatkowe opłaty. Za takim rozwiązaniem opowiadają się samorządowcy z mniejszych miejscowości, którzy nie chcą ponosić tak ogromnych nakładów na edukację.
Jak donosi Portal Samorządowy, samorządowcy z Unii Miasteczek Polskich zwrócili się do premiera z propozycją, by przywrócić czesne za publiczne przedszkole. Opłata miałaby być symboliczna i wynieść 50-100 zł miesięcznie. Jak tlumaczy przewodniczący Unii i jednocześnie burmistrz Proszowic Grzegorz Cichy, taka kwota pozwoliłaby na uzupełnienie pomocy dydaktycznych, takich jak np. tablice magnetyczne, magiczne dywany, oczyszczacze powietrza czy inne akcesoria, które rodzice chętnie widzieliby w przedszkolu. Przewodniczący UM podkreślił również, że obecnie w Polsce do edukacji najwięcej dokładają gminy wiejskie, miejsko-wiejskie, a także mniejsze i większe miasta. Sytuacja ma być nieco lepsza na szczeblu powiatowym, ale to gminy finansują przedszkola. Tymczasem, jak stwierdził Cichy, rozdźwięk między subwencją oświatową a wydatkami na oświatę z miesiąca na miesiąc jest coraz większy.
„Dla rodziców nie powinien to być problem”. Rodzice mogą jednak nie podzielać tego zdania
Zdaniem przewodniczącego UM czesne za publiczne przedszkole nie powinno być dla rodziców szczególnie problematyczne – zwłaszcza jeśli, zgodnie z propozycją samorządowców, kwota byłaby (w porównaniu do przedszkoli prywatnych) symboliczna. Jak stwierdził Cichy, rodzice otrzymują obecnie duże wsparcie ze strony państwa. Jako przykłady podaje 500 plus i 400 plus na żłobek, a także Kartę Dużej Rodziny, zapewniającą różne zniżki.
Jednocześnie Cichy tłumaczy, że czesne za publiczne przedszkole mogłoby pomóc w tym, by nie tworzyć „nawałnicy chętnych” do publicznych placówek.
Można się jednak spodziewać, że gdyby premier przychylił się do pomysłu samorządowców, rodzice głośno by protestowali – zwłaszcza, że sytuacja finansowa wielu gospodarstw domowych jest coraz gorsza. Teoretycznie 50 albo 100 zł dla większości rodziców faktycznie nie powinno zbyt wiele zmieniać – problem polega jednak na tym, że z miesiąca na miesiąc rosną również raty kredytów, ceny żywności czy paliwa. Kolejna opłata mogłaby być zatem dla rodziców bardziej odczuwalna, niż gdyby czesne zostało przywrócone w nieco innej sytuacji.