Karol Nawrocki obejmie urząd prezydenta 6 sierpnia 2025 r. i już zapowiedział, że będzie blokował zarówno reformy sądownictwa w obecnym kształcie, jak i prywatyzację.
Chce w zamian wprowadzić własne projekty i kosztowne ulgi podatkowe szacowane na 19 mld zł rocznie – wszystko w momencie, gdy Polska jest objęta unijną procedurą nadmiernego deficytu. FOR odpowiada: rząd nie powinien się zrażać. Weto nie oznacza paraliżu, a w niektórych obszarach – jak sprzedaż zbędnych aktywów państwa – wcale nie jest przeszkodą.
Z danych przytoczonych przez think tank wynika, że w polskiej gospodarce państwowe jest mniej więcej wszystko, co w wielu krajach zachodnich dawno trafiło w prywatne ręce. Międzynarodowy Fundusz Walutowy szacował w 2016 r., że udział własności państwowej w gospodarce wynosił u nas 17% w wartości dodanej i 13% w zatrudnieniu – to był najwyższy wynik wśród krajów UE o postsocjalistycznej historii.
Do dziś państwo trzyma w garści nie tylko gigantów pokroju Orlenu, KGHM czy PZU, ale też dziesiątki mniejszych podmiotów. W tym takie perły jak wspomniana Pszczółka, hodowle ziemniaka czy sklepy z dziczyzną. Jak ironicznie zauważa FOR, trudno wskazać powód, dla którego Skarb Państwa miałby zajmować się sprzedażą grzybów przez internet czy inseminacją koni.
Rząd Donalda Tuska zapowiadał odpolitycznienie spółek, ale według FOR prawdziwe odpolitycznienie możliwe jest tylko poprzez zmniejszenie udziału państwa w gospodarce. Problem w tym, że 30 kluczowych spółek – od PGE i Lotosu po PKP, PZU i Totalizator Sportowy – jest chronionych ustawowo przed sprzedażą.
Zmiana ich właściciela wymagałaby decyzji parlamentu, a więc także podpisu prezydenta. Ale już sprzedaż spółek zależnych czy mniejszych podmiotów – jak wspomniane Pszczółka i Dobre z Lasu – jest możliwa wprost decyzją rządu lub rad nadzorczych, bez konieczności uchwalania ustaw.
Zdaniem FOR takie ruchy miałyby podwójną zaletę
Po pierwsze, odchudziłyby państwowy portfel o podmioty, które nie mają strategicznego znaczenia, a których polityczna kontrola nie daje żadnej korzyści obywatelom. Po drugie, przyniosłyby budżetowi pieniądze w momencie, gdy deficyt jest drugim najwyższym w Unii Europejskiej, a Komisja Europejska już prowadzi wobec Polski procedurę nadmiernego zadłużenia.
Co ciekawe, historia pokazuje, że nawet przy prezydenckiej aktywności weta rząd nie powinien wpadać w defetystyczne nastroje. W czasie ostatniej kadencji Andrzej Duda zawetował zaledwie 7% ustaw, a resztę podpisał – często po politycznych negocjacjach. Nawet jeśli Nawrocki będzie znacznie bardziej asertywny, rząd nadal może prowadzić reformy tam, gdzie wymagana jest tylko decyzja wykonawcza lub zgoda Rady Ministrów.
FOR podsumowuje krótko: jeśli chcemy prawdziwej depolityzacji gospodarki, nie wystarczy wymiana zarządów i rad nadzorczych. Trzeba sprzedać to, co państwo niepotrzebnie trzyma w rękach – od cukierków po nieruchomości – i skupić się na nadzorze nad strategicznymi aktywami. A jeśli ktoś wątpi, że to dobry kierunek, niech sam odpowie na pytanie: po co Polsce Fabryka Cukierków Pszczółka?