Prof. Jadwiga Staniszkis, choć ostatnią trafną diagnozę polityczną wydała z 15 lat temu, na emeryturę się nie wybiera. A nawet nie jest politologiem.
Zawsze strasznie bolał mnie ten archaiczny trend wśród polskiej młodzieży, która najpierw kończyła studia, a następnie zastanawiała się jak je wykorzystać. A potem, gdy okazywało się, że armie politologów wcale nie są aż tak bardzo potrzebne, pojawiała się złość, kontestacja systemu, odwołanie do socjalistycznych populistów, wzywanie rządów do podjęcia działań, poczucie krzywdy i głębokiego oszukania, że w kraju istnieje zapotrzebowanie na góra trzech specjalistów od fińskiego parlamentu w latach 70. XX wieku.
Politologowie jako tacy nie są aż tak masowo potrzebni. I choć część odnajduje wymarzoną pracę w zawodzie, część umiejętnie się „przebranżawia”, moim zdaniem często dużo bardzo inteligentnych osób marnuje kilka lat na interesujące ich studia, zamiast cynicznie wybierać zawody gwarantujące pracę. A takim są informatycy. Powiem więcej: choć studia te co roku kończą setki osób, dramatycznie potrzeba nam w Polsce informatyków.
Pamiętam jak trochę chodziłem na spotkania z polskimi twórcami gier: Adrianem Chmielarzem, CD Projekt RED, CI Games, Techland. Praktycznie wszędzie, zawsze, w tle dało się słyszeć jak mantrę jedną rzecz: brakuje nam ludzi, brakuje nam ekspertów od tworzenia gier, musimy ściągać ludzi zza oceanu. „Jeśli znacie młodych ludzi – wysyłajcie ich na kierunki informatyczne”. Coś wam powiem – nie wydaje mi się, by w najbliższym czasie ten trend miał się zmieniać. Czy warto być informatykiem? Oto jak na sprawę patrzy jedna z większych firm z sektora nowych technologii.
Dramatycznie potrzeba informatyków
Przeglądam sobie właśnie nowy raport Sedlak & Sedlak opracowany przez OVH i tam już nawet nie „owijają w bawełnę” – w ubiegłym roku mogło brakować nawet 50 tys. specjalistów ds. IT.
Niestety – nie tylko za mało osób wybiera karierę w informatyce, ale też przede wszystkim brak nam w tym sektorze „talentów”. Wynika to z faktu, że same studia informatyczne, szczególnie w naszym kraju, wcale jeszcze jakimś wyznacznikiem wiedzy i profesjonalizmu nie są.
Przepaść pomiędzy potrzebami firm IT, a liczbą i profilem absolwentów. Wyzwaniem jest też asymetria programów i metod nauczania na uczelniach w różnych krajach. Dla przykładu, porównując aplikacje kandydatów z Polski i z Francji, rzuca się w oczy kwestia praktyki. Nasz rodak posiada najczęściej obszerną wiedzę teoretyczną, wyniesioną z zajęć. Kandydaci z innych krajów, ucząc się, testują teorię w działaniu, pracując podczas programów stażowych w okresie wakacji lub w trakcie studiów. Polacy, w większości przypadków, starają się zdobyć praktyczną wiedzę na własną rękę.
Czy warto być informatykiem?
Polskie realia akademickie – nie tylko w sektorze informatycznym, mam bardzo zbliżone spostrzeżenia odnośnie studiowania prawa – są oderwane od realiów rynkowych, co powoduje osłabienie jakości kształcenia nowych ekspertów. Nie bez powodu prym w tej materii wiedzie Szwajcaria, gdzie oba sektory bardzo ściśle ze sobą współpracują. Firmy gotowe są nawet inwestować w rozwój studentów i wiązać się z nimi już na studiach, by mieć z nich pożytek w przyszłości.
W taki sposób stara się myśleć polskie OVH, które swoich pracowników angażuje w proces tworzenia infrastruktury. Programista czy konsultant nie wykonują poleceń przełożonego, tylko uczestniczą w procesie budowy rozwiązań od środka. Zdaniem hostingodawcy to lepsza zachęta, by wygrać walkę na rynku pracy, bo wysokie pensje i benefity pracownicze w tej branży ma już każdy. Na rozmowie kwalifikacyjnej nie ma kartkówki, tylko jest dyskusja o chmurach i pomysłach na to, jak rozwiązać konkretny problem. Pożądani są programiści, administratorzy infrastruktury, inżynierzy, integratorzy, konsultanci, architekci i kierownicy działów. Wszyscy w obszarze cloud – zapewnia OVH, które wskazuje jak bardzo nam brakuje ekspertów od chmury.
Czy warto być informatykiem? Moim zdaniem tak, jeśli tylko ktoś posiada ku temu predyspozycje. Zapotrzebowanie na rynku pracy jest ogromne, na dodatek rynek ten wcale się nie nasyca – przybywa wyłącznie więcej stanowisk i specjalizacji.